„Zwolnienia” przez Messengera. Jak MSN pozbywał się pracowników
28 listopada 2024 roku do organizacji Miasto Jest Nasze dotarły niepokojące sygnały od pracowników Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Okazało się, że tuż po hucznym otwarciu nowej siedziby, które przyciągnęło ponad 300 tysięcy zwiedzających, doszło do masowych „zwolnień” osób zatrudnionych do obsługi publiczności. Informacje o utracie pracy przekazywano przez... Messengera.
- Piszę w sprawie warunków pracy w MSN. W dużym skrócie: z dnia na dzień wiele osób otrzymało prośbę o telefon w sprawie odmowy przedłużenia umowy… – brzmiał jeden z sygnałów.
Jak podkreślają pracownicy, zatrudnieni przez firmę zewnętrzną KLAVO, zostali pozbawieni pracy bez ostrzeżenia. Trzy dni przed „zwolnieniami” składali dyspozycje do pracy na kolejny miesiąc, a ich przełożeni zapewniali, że redukcje nie są planowane.
- Koordynatorka z KLAVO powiedziała, że nie przewidują redukcji liczby pracowników, a przełożony z MSNu zapewniał, że audyt i tajemniczy klienci nie zagrażają stanowiskom pracy – relacjonują pracownicy.
Jednak 20 listopada 13 osób (blisko 1/4 zespołu) dowiedziało się, że ich umowy nie zostaną przedłużone. Jakie miały być powody? Błahe, jak korzystanie z telefonu w pracy – mimo że wymagano od nich komunikacji przez Messengera.
„Śmieciówki” i obietnice bez pokrycia?
Wszyscy zatrudnieni byli na umowach cywilnoprawnych, potocznie zwanych „śmieciówkami”. Nie było mowy o formalnym zwolnieniu – po prostu nie przedłużano umów. Jednocześnie pracownikom miały być obiecywane umowy o pracę, najpierw od października, potem od listopada, a na końcu od grudnia. Nic z tych obietnic nie zostało spełnione.
Proces rekrutacji również miał budzić wątpliwości. Część osób musiała przedstawić dyplom wyższej uczelni i certyfikat z angielskiego na poziomie B2, inni zostali zatrudnieni bez tych wymagań. Niektórzy musieli dostarczyć CV, podczas gdy inni zostali przyjęci bez tego dokumentu.
- Przełożeni z MSN zapewniali, że decyzje o nieprzedłużeniu umów podjęli jedynie w sprawie 1-2 osób. Reszta miała być wytypowana przez tajemniczych klientów – mówią pracownicy.
Jednak specyfika pracy, polegająca na rotacji na stanowiskach, uniemożliwiała klientom powiązanie konkretnej osoby z nazwiskiem.
Jak wyglądała codzienność w MSN?
Zdaniem byłych pracowników warunki w MSN dalekie były od ideału. Grafik był nieprzewidywalny, a zmiany przydzielano losowo. Pracownicy często dowiadywali się o godzinach pracy wieczorem przed dniem roboczym, a czasem nawet tego samego dnia rano.
- Koordynatorka rano pisała, że wszyscy, którzy tego dnia mają pierwszą zmianę, muszą być o 11.00, mimo że w grafiku widniała inna godzina – relacjonują pracownicy.
Dostęp do pomieszczeń socjalnych był utrudniony. Jedno z nich znajdowało się na piętrze -2, bez dostępu do światła dziennego. Karty wstępu były trudno dostępne – trzy na cały zespół – i często nie działały. W efekcie wielu pracowników spędzało przerwy w ciasnej szatni, siedząc na podłodze pod kurtkami zwiedzających.
Szkolenia czy propaganda? Pracownicy MSN o absurdach w muzeum
Szkolenia dla pracowników miały trwać 2 dni, ale ostatecznie przeciągnęły się do ponad tygodnia. Udział nie był obowiązkowy, a notatki ze szkoleń, które miały być udostępnione, nigdy nie trafiły do pracowników. Zamiast tego musieli oglądać kilkugodzinne nagrania wykładów kuratorów i pracowników muzeum. Za czas poświęcony na ich obejrzenie zapłacono tylko tym, którzy w dniu udostępnienia nagrań byli na szkoleniu.
- Szkolenia nie dotyczyły pracy na poszczególnych stanowiskach. W znacznej mierze były to zachwalanie muzeum i podkreślanie roli pracowników w jego funkcjonowaniu – mówią pracownicy.
Z ich relacji wynika, że nawet dyrektorka MSN, Joanna Mytkowska, podczas szkoleń miała podkreślać, że „obsługa jest najważniejszą częścią muzeum, ponieważ to jej członkowie reprezentują instytucję”.
Zwolnieni pracownicy opowiadają, że w pewnym momencie zaczęto od nich wymagać oprowadzania zwiedzających po wystawie, również w języku angielskim. Jednak te dodatkowe obowiązki nie wiązały się z podwyżką. Tymczasem edukatorzy zatrudnieni bezpośrednio przez MSN mieli zarabiać za podobne zadania kilkukrotnie więcej.
Stanowisko MSN: „To nie nasza wina”
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w oficjalnym stanowisku podkreśla, że obsługa publiczności była zlecana firmie zewnętrznej, a MSN nie miał bezpośredniego wpływu na warunki zatrudnienia.
- Wszelkie informacje zwrotne dotyczące oceny pracy tychże osób oparte były na przesłankach merytorycznych i przekazywane były osobie koordynującej pracę z firmy zewnętrznej – czytamy w oświadczeniu.
Jednak pytania pozostają. Dlaczego prestiżowa instytucja kultury pozwoliła na taki chaos? Czy MSN naprawdę nie wiedział, jak wygląda sytuacja pracowników? I czy „tajemniczy klienci” to tylko wygodna wymówka?
Stanowisko firmy KLAVO: „Przepraszamy, ale to była początkowa faza”
Waldemar Chmiel, członek zarządu firmy KLAVO (tej która zajmuje się rekrutacją w muzeum) w rozmowie z Raportem Warszawskim przyznał, że początki współpracy z MSN były trudne.
- Rzeczywiście, w początkowej fazie było tak, że pojawiało się więcej osób, niż potem zostawało na stałe. To jest dosyć oczywiste przy uruchomieniu nowej instytucji – tłumaczył.
Chmiel przyznał również, że forma komunikacji z pracownikami mogła budzić kontrowersje. - Jeżeli ktokolwiek poczuł się urażony, przepraszamy. Dokonaliśmy ewaluacji naszego systemu zarządzania i wprowadziliśmy zmiany – dodał.
Jednocześnie podkreślił, że obecnie wszyscy pracownicy są teraz zatrudnieni na umowę o pracę. – Wszyscy pracownicy są zatrudnieni na umowę o pracę. Staramy się budować stabilny zespół – zapewnił Chmiel.
Jak wyjaśnia firma - osoba, która prowadziła na samym początku ten projekt, już się nie zajmuje pracownikami, a na to stanowisko została zatrudniona inna osoba.
PIP zbada sprawę
19 grudnia 2024 roku radna Melania Łuczak złożyła interpelację w sprawie warunków pracy w MSN. W odpowiedzi miasto zapewniło, że żadna z instytucji kultury nie korzysta z usług firm outsourcingowych. Tymczasem firma KLAVO na swojej stronie chwali się współpracą z MSN.
26 lutego 2025 roku radna Łuczak złożyła również wniosek do Państwowej Inspekcji Pracy o przeprowadzenie kontroli. Czy to początek walki o godne warunki pracy w instytucjach kultury?
Napisz komentarz
Komentarze