Reklama

Zużyte strzykawki, półprzytomni narkomani i handlarze metadonem. Tak wyglądają narkotykowe lecznice na Pradze-Północ

Mieszkańcy domagają się likwidacji punktów leczenia substytucyjnego na terenie Pragi-Północ. Twierdzą, że ich okolica zmienia się w narkotykowe getto. Sprawdzam to. Rzeczywiście, na trawnikach przy ośrodkach porozrzucane są zużyte strzykawki i butelki po metadonie. Kręcą się tam półprzytomni pacjenci i handlarze lekami. „Stykamy się z członkami gangów. Z uzależnionymi. Z bezdomnymi. Ze strzykawkami i igłami, fekaliami, brudem i śmieciami. My, nasi bliscy, nasze dzieci, nie jesteśmy bezpieczni” – apelują mieszkańcy.
Strzykawka na chodniku przy punkcie leczenia substytucyjnego na Ratuszowej.
Strzykawka na chodniku przy punkcie leczenia substytucyjnego na Ratuszowej.

Autor: Miłosz Piotrowski / Raport Warszawski

Praga-Północ to prawdziwe centrum Mazowsza, jeśli chodzi o leczenie narkomanów metadonem. W 2024 roku łącznie w całym województwie w programie leczenia substytucyjnego uczestniczyło 2181 osób, z czego aż 1540 (71%) w praskich ośrodkach. Mieszkańcy dzielnicy stworzyli w tej sprawie petycję, o której pisaliśmy przed miesiącem. Padły w niej mocne słowa. Autorzy twierdzą, że ich okolica zmieniła się w „getto opanowane przez narkomanów”. Mówią o kryzysie nieznanym w Warszawie od lat 90. Wskazują na statystyki. Rzeczywiście 3 z 6 lecznic metadonowych w stolicy jest na Pradze. W dodatku wszystkie są od siebie oddalone w zasięgu 30-minutowego spaceru. 

Teraz mieszkańcy Pragi ponownie zwracają się do nas o pomoc.

- Praga Północ pogrąża się nie tylko przez kryminalistów, ale także przez olbrzymią liczbę osób uzależnionych. Pojawiają się tutaj non stop, żeby odbierać metadon w punktach terapii substytucyjnej i część z nich odsprzedaje go dilerom – pisze w przesłanym do naszej redakcji liście aktywistka Dorota Gomółka. 

Mieszkańcy wysłali list także do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Dołączyli do niego prezentację najeżoną alarmującymi danymi. 

- Mieszkańcy dzielnicy, w tym dzieci i młodzież, widzą handel i spożywanie narkotyków wszędzie. Sprzedawcy stoją w bramach, a dowolne środki można kupić w 5 minut. Narkotyki przyjmowane są na ulicach przy naszych blokach, na klatkach pod naszymi mieszkaniami, na skwerach i w parkach – czytamy w apelu mieszkańców.

Na Pradze-Północ trzeba uważać pod nogi, by nie wdepnąć w strzykawkę

Jadę na Pragę, by zobaczyć na własne oczy, jak wygląda sytuacja. Przy Ratuszowej 7/9 działa Centrum Leczenia Uzależnień PPL „Mały Rycerz”. Gdy przyjeżdżam na miejsce, jest około 9:00. Lecznica jest otwarta od dwóch godzin. Pacjenci uzależnieni od opioidów mogą skorzystać tam z leczenia substytucyjnego. To farmakologiczne metoda, która w połączeniu z opieką socjalną, medyczną i psychologiczną daje największe szanse na wyjście z nałogu. 

W praktyce polega ona na przyjmowaniu substancji podobnej do tej, od której dany pacjent jest uzależniony. Ma to zredukować głód narkotykowy i ograniczyć przyjmowanie substancji nielegalnych. W przypadku uzależnionych od heroiny lub morfiny stosuje się w tej formie terapii metadon. Działa on podobnie jak morfina, jednak utrzymuje się w organizmie dłużej i powoduje mniejsze objawy intoksykacji opioidowej. Dzięki temu jest dużo bezpieczniejszy od heroiny. Innym popularnym zamiennikiem narkotyków jest Buprenorfina, która działa podobnie do metadonu. 

Zdjęcie kliniki
Klinika przy Ratuszowej  / autor: Milosz Piotrowski / Raport Warszawski

Klinika przy Ratuszowej mieści się w trzypiętrowym budynku mieszkalnym sprzed wojny. Z klatki co chwilę wychodzą starsi mieszkańcy, którzy zdają się nie przejmować „klientami” ośrodka działającego na parterze. Tam jednak nie ma dużego ruchu. Wcześniej rozmawiałem o problematycznych lecznicach z praskim radnym Krzysztofem Michalskim z Porozumienia dla Pragi. Przekonywał, że „Mały Rycerz” nie odbija się bardzo negatywnie na funkcjonowaniu okolicy i jest to mniej uciążliwy punkt. Rzeczywiście w jego sąsiedztwie działa nawet knajpa sprzedająca krewetki. Jednak gdy obchodzę budynek dookoła, zauważam, że po zielonych trawnikach porozrzucane są zużyte strzykawki. Obok nich leżą też buteleczki po metadonie. 

- Nasze dzieci są zagrożone wejściem w świat narkotyków. Już dzisiaj widzimy, jak młodzi sprzedawcy prowadzą handel substancjami psychoaktywnymi. Obserwujemy też, jak wielu z nich jest codziennie odurzonych. I jak młodzież spożywa narkotyki na ulicach. Ekipy sprzątające stwierdziły, że kiedyś w naszej dzielnicy sprzątały butelki po alkoholu, a dzisiaj – strzykawki – piszą mieszkańcy Pragi-Północ w swoim apelu do prezydenta.

Podobnie jest obok poradni Leczenia Uzależnień PUNKT na Jagiellońskiej, do której docieram pieszo z Ratuszowej w 10 minut. Pośród standardowych dla tej okolicy petów i odłamków szkła na trawnikach przy lecznicy można znaleźć też igły.

- Przy ulicy Jagiellońskiej zdarzają się niepokojące sygnały od mieszkańców, że widzieli gdzieś strzykawkę, że ktoś tam stoi w bramie i tak dalej, ale ze statystyk policji czy straży miejskiej, które widziałem, wynika, że to są śladowe incydenty – mówił radny Michalski.

Przy poradni na Jagiellońskiej ruch jest duży. W znacznej części to zasługa tego, że w tej samej bramie znajduje się zwykła przychodnia internistyczno-specjalistyczna. Wśród osób w nią wchodzących są jednak także „klienci” lecznicy metadonowej. Na stronie ośrodka w zakładce aktualności widzę także informację np. o otwarciu kładki pieszo-rowerowej przez Wisłę. 

- Przechodząc mostem można podziwiać widoki na Wisłę i Warszawę. Jednak poza trasą rekreacyjną, ta kładka ma duże znaczenie komunikacyjne, bo przybliża mieszkańców lewobrzeżnej Warszawy do Przychodni przy ul. Jagiellońskiej 34 – ogłasza przychodnia.

Mieszkańcy Pragi-Północ nie podzielają jednak tego entuzjazmu.

- Inwestycje miasta w kładkę, prowadzącą do ekskluzywnego Portu Praskiego czy nowe tereny zielone na terenie Pragi Północ nie są naszą pierwszą potrzebą. Podstawową jest zapewnienie nam poczucia bezpieczeństwa. Bo to ono jest podstawową potrzebą człowieka i władze miasta są odpowiedzialne za jego zagwarantowanie w pierwszej kolejności – pisze w liście do prezydenta Dorota Gomółka. 

Narkotykowa lecznica na Kijowskiej. Tu problem jest największy 

Z Jagiellońskiej ruszam dalej, w stronę Kijowskiej 7/3, gdzie mieście się Centrum profilaktyki i terapii uzależnień VOLTA-MED. To na to miejsce mieszkańcy skarżą się najbardziej. 

- Największy problem jest z punktem leczenia przy ulicy Kijowskiej. To jest kwestia tego, że funkcjonuje on w budynku wspólnoty mieszkaniowej. Dochodzi tam do pobić i kradzieży tych leków. Potem te leki trafiają na handel i zamiast leczyć, tak naprawdę są kolejnym narkotykiem – mówi nam wiceprzewodniczące rady dzielnicy Krzysztof Michalski z Porozumienia dla Pragi.

Po drodze przechodzę przez opuszczone przez sklepy przejście podziemne pod Targową, którego ściany są pokryte bazgrołami i ulicę Brzeską. Do niedawna największe centrum handlem narkotyków w Warszawie, dziś obdrapane bramy, gdzie do niedawna urzędowali dilerzy, świecą pustkami. Handlarze uciekli stamtąd na inne ulice po dużej policyjnej akcji. To nie zmniejszyło problemu z narkotykami, rozprzestrzenił się on na inne części dzielnicy.

Lecznica VOLTA-MED jest tuż przy skrzyżowaniu Kijowskiej z Brzeską i mieści się w powstałym blisko dekadę temu deweloperskim bloku, gdzie jest ponad 80 mieszkań. Już na pierwszy rzut oka wygląda inaczej niż dwa pozostałe punkty. Pod drzwiami gromadzą się grupy półprzytomnych pacjentów. Co chwilę przychodzą nowi i witają się z już obecnymi. Ktoś inny wychodzi z ośrodka, ktoś pyta go, ile dostał, mając na myśli porcje metadonu. Mężczyźni wyciągają leki z plecaka, wymieniają się nimi. Obok mnie przechodzi półprzytomna kobieta i coś do mnie mówi, ale nie mogę zrozumieć jej bełkotu. 

Cały blok od strony kliniki jest zasypany śmieciami. Trawniki są pokryte petami, papierkami, butelkami po metadonie, po alkoholu i opakowaniami po lekach. Zaglądam za róg. Tam porozrzucane są strzykawki. Część pacjentów przyjmuje swoje lekarstwo na miejscu. Gdy odchodzę kawałek dalej, zaczepia mnie kobieta siedząca na ławce przy zielonym skwerku przed blokiem „jamnik” na Kijowskiej. Po rozległym trawniku również porozrzucane są pozostałości metadonowej terapii. 

Kobieta prosi o papierosa, co chwilę spogląda nerwowo w stronę kliniki. - Też czekasz na to od nich? – pyta, wskazując w stronę ośrodka. Ma na myśli metadon. Po chwili podchodzi do niej kilku mężczyzn, którzy wyszli z lecznicy. Z plecaka wyciągają towar. Otwierają też piwo. Tymczasem pod lecznicą gromadzą się kolejne grupy narkomanów. 

Butelka po metadonie przy Kijowskiej
Butelka po metadonie przy Kijowskiej / autor: Milosz Piotrowski / Raport Warszawski

Mieszkańcy domagają się likwidacji punktów terapii substytucyjnej

- Praga Północ ponad dwadzieścia lat temu zaczęła zmieniać swoje oblicze na lepsze. Mieszkańcy do niedawna mieli nadzieję, że najgorszy okres dzielnica ma już za sobą. Niestety nadzieje te zostały im ponownie im odebrane. Praga-Północ przez ostatnie kilka lat zaczęła się zmieniać w narkotykowe centrum: miejsce masowej konsumpcji i sprzedaży – piszą mieszkańcy Pragi-Północ w swoim apelu do władz.

To już drugie pismo lokalnej społeczności, w którym domaga się interwencji w sprawie punktów terapii substytucyjnej. Teraz postulują usunięcie dwóch z trzech lecznic na Pradze-Północ. Ma to być punkt wyjścia do poprawy sytuacji. Chcą także stałej obecności policji na ulicach oraz rewitalizacji opuszczonych kamienic, które służą handlarzom jako narkotykowe meliny. - Nasza dzielnica nie może być obciążona przyjmowaniem takiej liczby pacjentów. To główny powód, który niszczy naszą okolicę, ponieważ kreuje tu narkotykowe getto, a za nią - przemoc, kradzieże, zastraszanie – wskazują.

Strzykawka pod lecznicą narkotykową na Ratuszowej
Strzykawka pod lecznicą narkotykową na Ratuszowej / autor: Miłosz Piotrowski / Raport Warszawski. 

Praga-Północ to mazowieckie centrum leczenia narkomanów 

O całej sprawie wie już także Mazowiecki Oddział Wojewódzkiego NFZ. Na poprzednią petycję mieszkańców odpowiedziała dyrektor Katarzyna Słodka.

- Dostrzegając rosnącą liczbę pacjentów objętych programem leczenia substytucyjnego realizowanego przez podmioty zlokalizowane na obszarze dzielnicy Praga Północ, (oddział NFZ - red.) prowadzi działania zmierzające do zakontraktowania dodatkowego miejsca udzielania świadczeń na obszarze lewobrzeżnej Warszawy. Podkreślenia wymaga jednak, że zgodnie z obowiązującymi przepisami, w postępowaniu konkursowym ofertę może złożyć każdy podmiot leczniczy spełniający warunki i wymogi określone dla tego zakresu świadczeń, a komisja konkursowa ma obowiązek wybrać oferty, które uzyskały największą liczbę punktów - pisze Dyrektor Mazowieckiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia Katarzyna Słodka.

Obecnie prócz trzech punktów na Pradze-Północ program leczenia substytucyjnego w Warszawie jest realizowany w dwóch ośrodkach w Śródmieściu przy ul. Nowowiejskiej 27 i przy ul. Dzielnej 7, a także na Mokotowie przy ul. Sobieskiego 9. Na Mazowszu jest też jeden ośrodek w Siedlcach, ale te cztery punkty przyjęły w zeszłym roku tylko 641 osób. Z usług trzech praskich punktów korzystało aż 1 540 pacjentów. 

- Dane sprawozdawcze z realizacji umów wskazują, że z leczenia w programie w poradniach na terenie Pragi-Północ korzystają mieszkańcy całej Warszawy i stanowią 61 % wszystkich pacjentów z terenu Mazowsza (91,6% liczby ogółem). W 2024 r. podział pacjentów z Warszawy, wyglądał następująco: mieszkańcy Warszawy lewobrzeżnej - 52% pacjentów, mieszkańcy Warszawy prawobrzeżnej - 48% pacjentów. Pozostałe osoby objęte programem w tych placówkach to osoby spoza województwa (w 2024 r. – 129 osób – ok. 8.4%) – informuje Dyrektor Mazowieckiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia Katarzyna Słodka.

Dane nie pokazują więc, że na Pragę przyjeżdżają pacjenci z całej Polski, jednak z całej Warszawy już tak. 

- Dotychczas do Oddziału nie wpłynęły informacje czy też zapytania od organów ścigania, które świadczyłyby o podejmowanych przez policję interwencjach, czy też prowadzonych postępowaniach wobec pacjentów poradni działających na terenie dzielnicy Praga Północ – przekonuje Katarzyna Słodka. 

Zagrożenie widzą jednak mieszkańcy dzielnicy, którzy apelują do Zarządu oraz Radnych Dzielnicy Praga-Północ o wystosowanie petycji do Ministerstwa Zdrowia, Władz NFZ oraz Dyrekcji Wojewódzkiego NFZ o zorganizowanie okrągłego stołu w sprawie tego problemu. 

- Już teraz stykamy się z przestępczością narkotykową. Non stop. Wszędzie. Stykamy się z członkami gangów. Z uzależnionymi. Z bezdomnymi. Ze strzykawkami i igłami, fekaliami, brudem i śmieciami. My, nasi bliscy, nasze dzieci, nie jesteśmy bezpieczni. A bezpieczeństwo to podstawowa potrzeba człowieka. Prosimy o pilne zmiany. Teraz – piszą mieszkańcy przesłanym nam apelu, który trafił również do władz. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

A.T 02.03.2025 01:39
Szanowna Pani Doroto! Zwracam się do Pani jako trzeźwa od 10 lat narkomanka, bo narkomanką jak i alkoholikiem zostaje się do końca życia i nie zamierzam się tego wstydzić. Wręcz przeciwnie, moja walka z nałogiem którą toczę poprzez terapię i walkę z tgz."wyzwalaczami" jest nie łatwa i mało kto ją wygrywa. Trzeba naprawdę wzrosnąć w siłę przez lata trzeźwości, aby móc kogokolwiek pouczać w tym temacie. Czy ja się za taką uważam? Cóż, może zacznę od początku, bo mój komentarz (bo kontakt z panią jest niemożliwy co jest śmieszne jeśli ma się Pani za aktywistke) jest wynikiem Pani ataku na często bezbronnych, chorych ludzi, którzy w punktach metadonowych uzyskują spokój po często niesamowicie długiej walce z nałogiem. Nie zgadzam się aby więc aby osoba, która mieszka tu dwa lata uzurpowała sobie głos wszystkich mieszkańców Pragi Płn. Widać mało Pani wie o uzależnieniach, a przedewszystkim o samej dzielnicy. Wydaje mi się nawet sądzić, że jako osoba z rodziny prowadzącej tak szerokie biznesy kieruje się Pani nie koniecznie dobrem innych a własnymi możliwościami w tak dużym mieście jak Warszawa. Ale zostawmy moje domysły przejdźmy do faktów. Poczułam się obrażona Pani artykułem na MedOnet. Jestem na programie przy ulicy Kijowskiej 8 rok i bardzo chwalę sobie to miejsce. Oczywiście ja należę do pacjentów, którzy odbierają Metadon i od razu jadą do domu. Od mojego pobytu na programie odzyskałam prawa do najstarszego syna, zdąrzylam się wyprowadzić na swoje, wyjść za mąż i stać sie mamą dla kolejnej dwójki dzieci, które są dla mnie i męża całym światem. Nie jest kolorowo do końca. Nasza najmłodsza córka przez przedłużający się przedwczesny poród (tu Panią zdziwie nie przez metadon, a przez moją budowę ciała - krótką szyjkę macicy) jest dzieckiem niepełnosprawnym, ma mózgowe porażenie dziecięce. Czy oddałam ją? Czy jesteśmy patologiczną rodziną? Nie. Moje życie to 24h opieka nad córką, bez żadnej pomocy bliskich. Tak więc uważam się za silną kobietę, biorę odpowiedzialność za swoje czyny i nie porzucam dzieci dla wygody własnego życia, mimo że sama do końca życia będę walczyć z własnymi demonami. Gdyby nie substytut i wsparcie jakie otrzymałam od Volta Medu w najcięższej chwili dla każdej normalnej kobiety jaką jest strach o życie własnego dziecka, pewnie wróciłabym do nałogu i straciła wszystko na co tyle lat pracowałam. Obecnie dojazd na Kijowską zajmuje mi ok.40min. Przyjeżdżam w weekendy bo inaczej nie miałabym z kim zostawić córeczki. Jeśli sądzi Pani że wyrzucenie nas na skraj miasta jest rozwiązaniem problemu narkomani na Pradze jest Pani w błędzie. Ot, staniemy się problemem dla innej takiej "pani Doroty", a ja i podobni do mnie ludzie, którzy leczą się(!) a nie handlują będą mieli jeszcze bardziej utrudnione swoje już trudne i poranione życia. To pastwienie się nad leżącym. Pani argumenty, choć niektóre absolutnie rozumiem, są w większości delikatnie mówiąc zakłamanymi i wyssanymi z palca historyjkami z którymi już tu spotkaliśmy się przed wyborami. Pani sztuczna obawa o mieszkańców z bloków komunalnych (które swoją drogą od lat nie są rewitalizowane mimo swej historii, po to by deweloperzy mogli tam powciskać swoje molochy) są śmieszne, tym bardziej, że jak zauważyłam pochodzi Pani z rodziny która z nieruchomościami ma wiele wspólnego. Coś więc tu śmierdzi. I bynajmniej nie jest to mocz z pustostanów, które zostały już ponad rok temu całkowicie wyburzone a od dwóch lat były sukcesywnie rozbierane. Nie wiem, więc skąd Pani owe pustostany wytrzasnęła. Jest znany pewien polski psychoterapeuta Pan Rutkowski, który od lat wypowiada się, że jako Polska mamy jedne z najlepszych ośrodków i najlepiej wykształconych fachowców do walki z nałogiem. Ja jako osoba, która z pewnością ma szersze spojrzenie na owy problem zgadzam się z tym i gdyby nie programy takie jak Kijowska już dawno wielu z nas by nie było. Matki straciły by synów, córki, dzieci rodziców... Ale tacy jak Pani byliby szczęśliwi? Wątpie. Ponieważ Praga Płn. była od zawsze gettem narkotykowym i nie stało się to nagle wraz z Pani przyjazdem. Kwestia porównywania bliskości programu z miejscem handlu do pedofilii oburza mnie do cna, bo takimi słowami zrównuje Pani wszystkich uczestników programu do ludzi którzy "ćpają za darmo". Ja jestem ciekawa czy gdyby miała Pani np.cukrzycę chciałaby Pani jeździć po insulinę na skraj miasta nie posiadając samochodu. A Metadon jest lekiem który można najlepiej porównać do insuliny. Brak jego podania może wiązać się nawet ze śmiercią. Tego Pani nam życzy? Bo nie podoba się Pani jedna ulica, która od lat jest zamieszkiwana przez ludzi którym NIKT nie pomaga, za to każdemu przeszkadzają, bo mają problemy, które są wynikiem braku nadziei wyjścia z ubóstwa i zmian jakie powinny tam nastąpić? "Mieszkańcy" za których bierze Pani głos to na pewno podobni do Pani ludzie którzy zakupili sobie mieszkania w nowowybudowanych szklanych klockach nie zdając sobie sprawy jak wygląda od wielu wielu lat życie w tej okolicy. Ktoś panią zaczepił? Mnie nikt tam nigdy nie zaczepił, a ku Pani zdziwieniu nie wyglądam jak narkomanka z propagandowego plakatu. Wiadomo jednak, że mogła Pani urządzić prowokacje. Mam nadzieję, że Pani określajaca się jako aktywistka (słowo "aktywista" ostatnio kojarzone jedynie z ludźmi którzy robią więcej złego niż dobrego) szybko zrozumie, że Pani działania to walka z wiatrakami, która może doprowadzić do wielu ludzkich tragedii. Skupianie się jedynie na swoim wygodnym życiu nie podpina się pod znaczenie słowa "aktywista". Ja życzę Pani, o ironio, otrzeźwienia, bo marzy się chyba Pani jakaś utopia w tej dzielnicy. A to nie stanie się jeśli ludzie nie będą mogli pracować, nie będą mieli gdzie pracować, a młodzi nie będą mieli perspektyw. Może więc warto powalczyć o inne rozwiązanie problemu o którym Pani pisze? Bo całkowicie Pani go nie zlikwiduje. Wszystkie działania które dokonuje dzielnica od lat to naklejanie plastra na ranę która niestety może nigdy się nie zagoić, ale chyba lepsze to niż doprowadzenie do tego co dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Bo właśnie tak zacznie wyglądać Praga Płn. jeśli zlikwidowaćby punkty w których ludzie uzyskują pomoc. Alkoholicy Pani nie przeszkadzają? Handlujący papierosami też nie? A zauwazyla Pani, że problem przeludnienia programów zaczął się wraz z napływem do nas gości ze wschodu? Może warto wcześniej się trochę doedukować zanim zacznie Pani siać ferment. Na koniec życzę Pani zdrowia, oby nigdy nikt z Pani rodziny i otoczenia nigdy nie zetknął się z nałogiem. Jakimkolwiek. Bo to straszna CHOROBA i wykluczenie społeczne na które żaden człowiek nie zasługuje. Dopóki nas samych nic nie dotknie osobiście często żyjemy w bezpiecznej bańce, z której bardzo łatwo krytykować innych, wrzucać ich do jednego worka i wzbudzać do nich nienawiść ludzi nie mających o tak poważnym problemie żadnego pojęcia. Z wyrazami szacunku i wiary w przemyślenie swoich szkodliwych działań.

Prażanin 01.03.2025 12:08
Wiele razy widziałem ludzi wychodzących z punktu czy to na Jagiellońskiej czy Hallera bo jest to moja codzienna droga do pracy. Jeżeli z czymś wychodzili w ręku to za zawsze były małe plastikowe kubeczki. To już podważa wiarygodność całej publikacji. Rzeczywiście raz podszedł do mnie mężczyzna pytając się czy czekam na 'Mietka' :D odparłem że nie znam żadnego Mietka i poszedłem dalej. Post factum dotarło do mnie że to skrót na metadon. Myślenie o tym, że usunięcie tych punktów z Pragi Północ jakkolwiek wpłynie na poziom bezpieczeństwa w dzielnicy jest dziecięco naiwne. Problem istniał długo za nim pojawiły się punkty metadonowe. Rozumiem frustrację i desperację aktywistki (ej?), która chciałby żyć w bardziej komfortowym i bezpiecznym otoczeniu, ale ustawienie punktów w centrum osi problemu może okazać się szkodliwe w skutkach. Ciekawią mnie też wyliczenia na podstawie których aktywistka ustaliła faktyczną liczbę mieszkańców Pragi którzy korzystają z tego programu i liczbę pacjentów dochodzących.

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama