Stoimy na placu Europejskim. W jednym narożniku widać Warsaw Spire, który do niedawna dominował nad działką, w drugim najnowsze „dziecko” belgijskiego dewelopera (Ghelamco) – The Bridge, ze świeżym pozwoleniem na użytkowanie.
174-metrową wieżę zaczęto budować w pandemii, w drugiej połowie 2021 roku. To apogeum pracy zdalnej. – Wtedy wszyscy wieszczyli, że biura nie są potrzebne. Dziś narracja się zmieniła – tłumaczył obecny na spotkaniu Jarosław Zagórski, dyrektor zarządzający Ghelamco Polska. Chwalił się, że pół wieży wynajął jeden z banków. Z drugiej strony przyznał, że budynek był niezwykle trudny w realizacji.
Nic dziwnego, budowano na niezwykle ciasnej działce. The Bridge jest „przytulony” do dwóch budynków. Z jednej strony – Bellona od strony ul. Towarowej, ale z drugiej, historyczna kamienica przy ul. Grzybowskiej 73 przerabiana na apartamenty. Do tego tuż przy otwartym i ogólnodostępnym placu Europejskim. Wszystkie te obiekty łączą podziemne przejścia w garażu. Zresztą w przyszłości podziemiami będzie można dotrzeć i do Warsaw Spire, i do planowanego wieżowca nazywanego roboczo Chopin Tower. To jakby oddzielne, podziemne miasto ze swoimi korytarzami i zakamarkami.

Jak Bellona Tower zmieniła się w The Bridge?
The Bridge zaczynał jako Bellona Tower. Deweloper nabył działkę wraz z socmodernistyczną perełką, biurowcem dawnego wydawnictwa wojskowego, w 2011 roku. Z budową czekał lata, także ze względu na spór dotyczący dokładnej lokalizacji wieżowca.
Jeszcze w 2016 roku firma chciała postawić wysokościowiec na historycznym budynku Bellony. Przywoływano przykład Hearts Tower w Nowym Jorku, gdzie taki projekt został oceniony pozytywnie. W Warszawie ocena była inna.
- Wieżowiec miał stać na budynku Bellony i wyrastać z niego do 150-200 metrów. Byłby to współczesny budynek wieżowy, w bardzo dynamicznej formie, odcinający się od tej bazy, cokołu budynku zabytkowego. Konstrukcja musiałaby wchodzić do środka budynku Bellony – tłumaczy nam Adam Wagner, prezes Polsko-Belgijskiej Pracowni Architektury Projekt, która razem z UNStudio odpowiada za projekt budynku.
I właśnie spore naruszenie zabytkowej tkanki stało się problemem. Alarmowali aktywiści. W międzyczasie Bellonę wpisano do rejestru zabytków, ale nie w całości. Czwarta, wschodnia ściana, nie podlegała ochronie. To tam, po negocjacjach z konserwatorem zabytków, umieszczono łącznik między starym (Bellona) a nowym (Bridge). Taką lokalizację określał też uchwalony w międzyczasie plan miejscowy.

Wchodząc do środka, od razu widać to połączenie. Lobby ulokowano pomiędzy dwoma budynkami, przykrywając je szklanym dachem. Po jednej stronie wzrok przykuwają potężne betonowe słupy zabarwione na kolor czarny. Naprzeciw elewacja Bellony, w którą wgryza się konstrukcja łącznika. Robi wrażenie. Lekki szklany dach znajduje się na wysokości osiemnastu metrów, dokładnie nad czwartym piętrem zabytku.
Pierwotnie, na tym dachu, architekci zaproponowali mostek. Jednak ze względu na skomplikowaną konstrukcję oraz na koszty – pomysł zarzucono. Nazwa została. Teraz tłumaczy się ją jako most - połączenie „starego”, zabytkowego budynku Bellony i „nowego” budynku wieżowego.
Co znajdziemy w The Bridge?
Wycieczkę po budynku zaczynamy od wejścia z placu Europejskiego do Bellony. Jedno ze skrzydeł zostało starannie wyremontowane. Widać oryginalną posadzkę z lat 50., charakterystyczną klatkę schodową i sztukaterię. Ustawiono też maszynę poligraficzną produkcji radzieckiej (CCCP) z 1958 roku, znalezioną w zakładach WZ Graf i odnowioną. Resztę budynku, poza fasadą, wyburzono. W tym miejscu, czego nie widać z zewnątrz, stanęła nowa konstrukcja.
Jak słyszę, pierwotnej tkanki miało być więcej, ale w czasie prac zaczęły się nawarstwiać problemy.
- Budynek był budowany „nawinie”, czyli z tego, co się nawinie. Z zakładanego mniejszego remontu powstało spore zadanie budowlane – tłumaczy Tomasz Bińczak, kierownik budowy. Dodaje, że po odsunięciu regałów, niektóre ściany zaczynały się delikatnie bujać. Nie było mowy, żeby tak je zostawić. Zdecydowano się więc na spore wzmocnienia.
Obecnie Bellona to pełnoprawny budynek biurowy. Bińczak ma do niego sentyment, spędził w nim dziesięć lat, nadzorując pobliskie budowy: Warsaw Spire, Unit czy Hub. Teraz musiał się przenieść.

Połamana elewacja The Bridge
Wróćmy do wieży.
Architekci przygotowali kilkanaście projektów tego budynku. Jak słyszę, inwestor wymagał, żeby bryła znacząco różniła się od Warsaw Spire, ale także od tego, co ma powstać w przyszłości – czyli od Chopin Tower. Chodziło o to, by na każdym rogu działki stała wieża o innej architekturze.
W przypadku The Bridge zdecydowano się na charakterystyczną „połamaną” elewację. Najwięcej dzieje się od strony ulicy Towarowej. Fasada załamuje się w kilku miejscach, nieco przypominając obrabiany diament. Po przeciwnej stronie, przy placu Europejskim, cięcie początkowo nieco powiększa wieżowiec wizualnie, by potem, mniej więcej od połowy budynku, zwężać się ku górze nadając strzelistości i smukłości.

Architekci zwracają też uwagę na zwieńczenie.
- Inaczej niż w przypadku wielu innych wieżowców, część kondygnacji technicznych, od strony północnej i zachodniej, jest również pokryta szkłem. Sprawia to, że jest on bardziej dynamiczny. Bez tego budynek byłby nieco bardziej przysadzisty - mówi Adam Wagner.
The Bridge wyróżnia jeszcze jedna rzecz. Każde piętro jest inne – nie ma drugiej takiej samej kondygnacji. Na górę prowadzą dwukabinowe windy, zestawione parami. Jedna wjeżdża na piętra parzyste, druga na nieparzyste. Do tego z maksymalną prędkością 8 metrów na sekundę.
Ostatnie piętro biurowe – 39. – znajduje się 152 metry nad ziemią. Jest nieco mniejsze, ponieważ część powierzchni zajął taras. Można stąd, z trzech stron, oglądać panoramę miasta. Powyżej znajdują się dwie ogromne kondygnacje techniczne. W najwyższym punkcie budynek ma 174 metry. To o sześć mniej niż Warsaw Spire bez iglicy.

Napisz komentarz
Komentarze