„Lex Ostatnie Pokolenie” – tak nazwano projekt ustawy, który w poniedziałek chcieli przykleić do pomnika marszałka Józefa Poniatowskiego działacze ruchu klimatycznego Ostatnie Pokolenie. Dwie osoby wtargnęły na teren Pałacu Prezydenckiego, rozwijając baner z tytułem ustawy i postulując jej podpisanie przez prezydenta elekta Karola Nawrockiego.
Nie był to wyłącznie happening. Jak przekonywali aktywiści, projekt został przygotowany w dwa tygodnie i odpowiada na realne potrzeby milionów Polek i Polaków – tych, którzy dziś zmagają się z transportową pustynią i klimatyczną katastrofą.
– To rzeczywistość, która wymaga natychmiastowych i zdecydowanych działań. To rzeczywistość, która wymaga walki o życie – mówił Patryk Gruszka z Ostatniego Pokolenia.
Kolej zamiast autostrad. Bunt przeciwko „kopalnej” Polsce
Projekt ustawy zakłada odwrócenie kierunku inwestycji: rezygnację z publicznego finansowania autostrad i dróg ekspresowych na rzecz odbudowy transportu kolejowego i autobusowego. To odpowiedź zarówno na wykluczenie transportowe – problem dotykający nawet 13 milionów obywateli – jak i na dramatycznie rosnące emisje z transportu samochodowego.
Najważniejsze założenia? Wprowadzenie „Polskiego Biletu Powszechnego” za 50 zł miesięcznie, obowiązującego we wszystkich środkach publicznego transportu zbiorowego (z wyjątkiem tras międzywojewódzkich i międzynarodowych), podział wpływów z opłaty paliwowej między Fundusz Kolejowy i Autobusowy, a także natychmiastowe przerwanie i unieważnienie przetargów na nowe autostrady.
– Zrobiliśmy coś, czego rząd nie był w stanie zrobić od 1989 roku. Napisaliśmy projekt ustawy, który ma pomóc Polkom i Polakom – twierdzi Gruszka.

Wojna z kryzysem klimatycznym czy sabotaż polityki państwa?
Lex Ostatnie Pokolenie nie owija w bawełnę. W preambule ustawy pojawiają się słowa o „niesprawiedliwej transformacji ekonomicznej po 1989 roku”, uzależnieniu Polski od autorytarnych reżimów paliwowych i „obciążaniu najbiedniejszych kosztami polityki klimatycznej”. To projekt ideowy – równie mocno, co techniczny. Ale czy to wystarczy?
Z jednej strony – skala diagnozy jest porażająca. Według danych przywoływanych przez wnioskodawców, nawet 28% obywateli nie ma realnego dostępu do transportu publicznego. Dzieci nie mogą wracać z zajęć, seniorzy są uwięzieni we wsiach, a koszty biletów autobusowych w małych miejscowościach przekraczają możliwości finansowe rodzin. Do tego susze, powodzie, rosnące ceny żywności i wydatki rzędu miliarda złotych na import paliw – w samym tylko 2022 roku ponad 700 miliardów trafiło do Rosji.
(Dla przykładu – w Pruszkowie linia 817, która służy wszystkim mieszkańcom miasta za główny transport do Warszawy, została zawieszona na czas wakacji. Mieszkańcy złożyli petycję o przywrócenie linii w okresie wakacyjnym. Takich „cięć budżetowych” są tysiące w całej aglomeracji warszawskiej.)
Z drugiej – forma protestu rodzi pytania o skuteczność i nastroje społeczne. Czy może to tylko znak desperacji w kraju, w którym władza pozostaje głucha na obywatelskie projekty? Czy mieszkańcy zaakceptują kontrowersyjne techniki komunikacji Ostatniego Pokolenia?
Nowy prezydent, stare drogi?
Ostatnie Pokolenie postawiło sprawę jasno: oczekują od Karola Nawrockiego deklaracji podpisania ustawy. Ich zdaniem, nie ma znaczenia czy nowy prezydent jest z prawa czy lewa – chodzi o gotowość do działania w obliczu zagrożeń, których już nie da się zagadać „wiecem i przekazem dnia”.
– Niech Nawrocki podpisze ustawę, jeśli rzeczywiście chce być prezydentem wszystkich Polaków. Jeśli chce zapewnić Polakom przeżycie w tych strasznych czasach – mówi Filip Gajda.
W perspektywie września ruch zapowiada „coś wielkiego”. Cokolwiek to będzie, jedno jest pewne – projekt Lex Ostatnie Pokolenie to nie tylko propozycja ustawy, a realne protesty w całej Warszawie.
Napisz komentarz
Komentarze