Na terenie jednej z prywatnych działek pośród domków jednorodzinnych na Białołęce mieszkają kury. Ich obecność przeszkadza jednak okolicznym mieszkańcom. Chodzi m.in. o pióra przelatujące na inne ogródki oraz o nieprzyjemne zapachy. Jak przekazał naszej redakcji radny, sprawa trafiała już do Rady Dzielnicy i Zarządu Zieleni, ale nie przedstawiono jednak konkretnego rozwiązania. Jeden z mieszkańców zgłosił się więc do Wojciecha Zabłockiego, który wystosował interpelację ws. „konieczności nowelizacji Regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie m.st. Warszawy w zakresie zakazu hodowli zwierząt gospodarskich na działkach rolnych w strefach mieszkaniowych”. Miasto uważa jednak, że nie jest możliwe wprowadzenie zmian w tym zakresie.
- W obecnym stanie prawnym przepis ten zakazuje utrzymywania zwierząt gospodarskich takich jak drób, kozy czy zwierzęta futerkowe wyłącznie w budynkach wielorodzinnych oraz na nieruchomościach zabudowy jednorodzinnej o powierzchni działki poniżej 1000 m², pomijając przy tym grunty rolne położone w granicach miasta, które – pomimo faktycznej urbanizacji otoczenia – nie zostały formalnie wyłączone z produkcji rolnej – wskazał radny Prawa i Sprawiedliwości.
Hodowla na działce a prawo
Jak ocenił, „w praktyce prowadzi to do powstawania hodowli zwierząt gospodarskich na działkach rolnych o niewielkiej powierzchni, które znajdują się na terenach silnie zurbanizowanych i nie są przystosowane do tego typu działalności”.
Wskazał też, że „dotyczy to m.in. przypadku zgłoszonego przez mieszkańca dzielnicy, którego nieruchomość” znajduje się bezpośrednio przy działce rolnej o powierzchni 475 m², „na której prowadzona jest intensywna hodowla drobiu oraz okresowo kóz, gołębi i ptactwa łownego (bażanty)”.
- Działka ta – ze względu na przebieg podziemnej magistrali wodnej – nie może zostać przekwalifikowana na grunt budowlany ani zabudowana w jakikolwiek sposób, lecz znajduje się w otoczeniu zabudowy jednorodzinnej i w strefie obowiązywania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, który przeznacza ten obszar wyłącznie pod zabudowę mieszkaniową jednorodzinną – wyjaśnił radny w piśmie.
Jak przekazał, „skutki funkcjonowania opisanej hodowli są dla właściciela sąsiedniej nieruchomości dalece uciążliwe i godzą w jego prawo do spokojnego korzystania z nieruchomości”, o czym mówią zapisy prawne w Kodeksie cywilnym.
Dyskomfort dla mieszkańców
- Emisja odchodów, hałas (pianie kogutów od wczesnych godzin porannych), nieprzyjemne zapachy, obecność owadów pasożytniczych, piór i pyłu kurzu nawiewanego przez wiatr, a także podejrzenie zanieczyszczania gleby i wód gruntowych, stwarzają zagrożenie sanitarne oraz obniżają komfort życia mieszkańców terenów mieszkaniowych. Działania właściciela hodowli, choć formalnie zgodne z obowiązującym regulaminem są sprzeczne z celami i funkcją ustaloną w planie miejscowym dla tego obszaru oraz z podstawowymi zasadami współżycia społecznego – wskazał Zabłocki.
Zwrócił on też uwagę, że zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach „to rada gminy ma obowiązek określić szczegółowe zasady utrzymania czystości i porządku, a ich zakres powinien być dostosowany do warunków lokalnych oraz służyć zapewnieniu należytego stanu sanitarno-higienicznego i porządku na terenie gminy”.
W jego ocenie „obecny stan prawny prowadzi do powstania luki prawnej, która pozwala wykorzystywać status działek rolnych do prowadzenia działalności, która w sposób oczywisty jest nieprzystająca do warunków miejskich oraz wywołuje negatywne skutki dla otoczenia”.
Radny dodał też, że „brak przepisów dotyczących gruntów rolnych o małej powierzchni w zurbanizowanych obszarach miasta, mimo objęcia ich MPZP z funkcją mieszkaniową, stawia mieszkańców takich obszarów w sytuacji nieuzasadnionego ograniczenia ich prawa do korzystania z nieruchomości wolnej od uciążliwych immisji”. Jak zauważył, według „Konstytucji RP, ograniczenie praw i wolności jednostki może nastąpić m.in. w celu ochrony środowiska, porządku publicznego lub praw innych osób – w tym przypadku właścicieli sąsiednich nieruchomości”.
Wskazał jeszcze, że również zgodnie z Konstytucją „władze publiczne są zobowiązane do zapewnienia ochrony środowiska, również w jego wymiarze lokalnym, co obejmuje także przeciwdziałanie zanieczyszczeniom gleb i wód gruntowych przez odpady pochodzenia zwierzęcego”.
Propozycje radnego
- Tymczasem odpowiedź Wydziału Ochrony Środowiska dla Dzielnicy na zgłoszenie mieszkańca ograniczyła się do zalecenia rekultywacji gleby, polegającej na mechanicznym mieszaniu ekskrementów z podłożem, co w praktyce pogłębia problem wsiąkania zanieczyszczeń w grunt, zwłaszcza w kontekście pobliskich studni głębinowych i braku infrastruktury sanitarnej – ocenił polityk PiS.
Jego zdaniem, w kontekście okoliczności zaistniałych na Białołęce „zasadnym i pilnym wydaje się rozszerzenie § 29 ust. 2 Regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie m.st. Warszawy o dodatkowy zapis obejmujący zakaz utrzymywania zwierząt gospodarskich również na gruntach rolnych o powierzchni poniżej 1000 m², które znajdują się na terenach przeznaczonych w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego pod zabudowę mieszkaniową”.
Zaproponował on też „wprowadzenie regulacji wprowadzającej minimalne odległości lokalizacji hodowli zwierząt gospodarskich od granic sąsiednich nieruchomości zabudowanych — na przykład w wymiarze nie mniejszym niż 20 lub 25 metrów. W jego opinii odpowiadałoby to „standardom stosowanym w innych dużych miastach oraz przepisom resortowym dotyczącym chowu w gospodarstwach rolnych”.
Zabłocki zwrócił się do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego o następujące kwestie:
- Zlecenie właściwym jednostkom (Biuro Ochrony Środowiska, Biuro Prawne, Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego) analizy możliwości nowelizacji Regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie m.st. Warszawy w powyższym zakresie.
- Podjęcie działań zmierzających do objęcia zakazem również działek rolnych o małej powierzchni (poniżej 1000 m²), położonych na terenach przeznaczonych pod zabudowę 2/X mieszkaniową, na których prowadzenie hodowli zwierząt gospodarskich generuje istotne uciążliwości dla mieszkańców.
- Rozważenie wprowadzenia przepisu określającego minimalną dopuszczalną odległość lokalizacji hodowli od zabudowy mieszkaniowej.
- Przedstawienie stanowiska Urzędu m.st. Warszawy w sprawie dopuszczalności prowadzenia hodowli zwierząt gospodarskich w granicach miasta na działkach, które nie mają i nie mogą mieć faktycznej funkcji rolniczej, mimo formalnej klasyfikacji ewidencyjnej jako grunty rolne.
Stanowisko Warszawy
W odpowiedzi miasto stwierdziło, że nie może zakazać hodowli. Dyrektor Koordynator ds. zielonej Warszawy Magdalena Młochowska poinformowała „o braku podstaw prawnych do zmiany w tym zakresie”. Jak wskazała, zgodnie z ustawą „o utrzymaniu czystości i porządku
w gminach, rada gminy w regulaminie określa wymagania dotyczące utrzymywania zwierząt gospodarskich na terenach wyłączonych z produkcji rolniczej, w tym także zakazu ich utrzymywania na określonych obszarach lub w poszczególnych nieruchomościach”.
Młochowska wyjaśniła, że „w ramach regulaminu utrzymania czystości i porządku Rada m.st. Warszawy nie może wprowadzać zakazu utrzymywania zwierząt gospodarskich na innych terenach (np. gruntach rolnych), niezależnie od ich powierzchni czy lokalizacji”. Jej zdaniem, „wprowadzenie takiego zakazu oznaczałoby przekroczenie delegacji ustawowej, a uchwała w tym zakresie byłaby narażona na stwierdzenie nieważności przez organ nadzoru (wojewodę) lub sąd administracyjny”.
Powołując się na orzecznictwo sądów administracyjnych, dyrektor koordynator ds. zielonej Warszawy wskazała, że „rada gminy jest uprawniona do ustalenia zakazu utrzymywania zwierząt gospodarskich jedynie na terenach wyłączonych z produkcji rolniczej”.
- Orzecznictwo sądów wskazuje również, że przepisy regulaminu nie mogą regulować stosunków sąsiedzkich. Wyłącznie prawo cywilne reguluje stosunki sąsiedzkie, a w ich ramach kwestie tzw. immisji. Zgodnie z art. 144 kodeksu cywilnego właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swojego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych – napisała.
Młochowska poinformowała, iż „brak jest podstaw prawnych do zmiany § 29 ust. 2 Regulaminu w proponowanym zakresie”.
- W przypadku uciążliwości związanych z hodowlą zwierząt (hałas, zapach, owady) przysługują środki ochrony prawnej, w tym możliwość wystąpienia na drogę cywilnoprawną z roszczeniem o zaniechanie immisji lub skargą do organów sanitarnych, jeżeli zachodzą przesłanki do uznania warunków za niezgodne z przepisami o ochronie zdrowia lub środowiska – dodała Młochowska z upoważnienia prezydenta Warszawy.
Prośba mieszkańców
O zaistniałe okoliczności Raport Warszawski zapytał autora interpelacji. Mieszkańcy Białołęki po otrzymaniu pism z miasta zwrócili się do Zabłockiego o podjęcie działań „innych niż odwołanie się do sądu”.
- Pomyśleli, że może z innej strony do tego podejść; może jednak powinniśmy w regulaminie miasta jakoś uczynić możliwość prowadzenia takiej działalności hodowlanej w środku osiedla, bo to jest jednak coś bardzo niemożliwego – mówił radny.
Zabłocki osobiście przyjrzał się sprawie na miejscu oraz zdjęciom archiwalnym mieszkańca, który „zbierał ze swojego ogródka jakieś pióra”.
- Tam jest ferma kur, więc przeszkadzają i hałas, i zapachy, i pióra wszędzie latające, bo te ptaki chodzą wolno po podwórku za płotem. To nie są dwie, trzy kurki, tylko ich jest kilkadziesiąt, więc mieszkańcy są trochę przerażeni – powiedział radny.
Jak też wyjaśniał, chodzi o działkę, „pod którą idzie wodociąg”, w związku z czym „nie ma możliwości postawienia tam jakiegoś budynku z fundamentami”, więc sąsiad założył tam „małą fermę kur”.
- Pan, który się do mnie zgłosił, mówi, że nie wie, co robić, bo go codziennie po prostu budzą koguty. Gdy chce sobie usiąść na ogródku, to zapach jest nie do wytrzymania. On cały czas zbiera ze swojego terenu ich pióra, bo wszędzie latają – opowiadał Zabłocki.
Brak konkretnej interwencji miasta
Jak doprecyzował, chodzi o teren w środku domków jednorodzinnych. Sprawa trafiała już do stołecznych instytucji.
- Mieszkaniec zgłaszał to do urzędu dzielnicy, do miasta, do biura zieleni; pisał do różnych biur, ale odpowiedzi, które otrzymywał były mniej więcej takie jak moja interpelacja, że może sobie pójść na drogę sądową, cywilną - mówił radny.
Jak przekazał, „miasto tutaj nie widzi możliwości, żeby cokolwiek zmienić, ograniczyć”.
- Ja uważam, że chociażby jakieś służby sanitarne mogłyby tam przyjechać i ocenić, czy jest to działalność, która właśnie przedostaje się na inne działki czy nie. Bo gdyby to było tylko i wyłącznie na terenie tego właściciela, tego tej fermy, to może być, ale skoro to się przedostaje dalej, to chyba nie jest w porządku – ocenił polityk PiS.
Jak dodał, „niestety miasto nie jest skłonne do współpracy”.
Napisz komentarz
Komentarze