Reklama

Warszawska Szkoła Ukraińska. Gorzko-słodki początek roku. Jest nowy budynek, ale nie ma pieniędzy

Nowy budynek, setki absolwentów i prestiżowe nagrody. Warszawskiej Szkole Ukraińskiej, która stała się symbolem polsko-ukraińskiej solidarności, grozi jednak kryzys. Wzrastające czesne, obniżki pensji dla nauczycieli i niepewna sytuacja prawna sprawiają, że projekt, który dał uchodźcom nadzieję, teraz sam jej potrzebuje. - Niektóre dzieci odeszły. Niektórzy nauczyciele też musieli odejść – przyznaje dyrektorka.
Warszawska Szkoła Ukraińska.
Warszawska Szkoła Ukraińska.

Autor: Greta Sulik

Źródło: Raport Warszawski

Każdy może walczyć o Ukrainę na swój sposób. Ty będziesz uczyć dzieci

Gdy 24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję na Ukrainę, granice Polski przekroczyły setki tysięcy ukraińskich rodzin z dziećmi. W chaosie i traumatycznej ucieczce, jednym z najpilniejszych pytań było: co dalej z edukacją? Odpowiedź narodziła się szybko, niemal z godziny na godzinę, w środowisku Klubu Inteligencji Katolickiej (KIK) i Fundacji Ukraiński Dom.

- 17 marca zadzwonił Kuba z KIK-u i powiedział: „jest tyle dzieci, które nie potrafią wyjść z domu, nie mogą skończyć roku szkolnego przez to, że muszą uciekać przed wojną. Czy możemy się spotkać i porozmawiać, co robimy?” – wspomina Myroslava Keryk z Fundacji Ukraiński Dom. – Nie mieliśmy niczego, nie znaliśmy się, nigdy nie prowadziliśmy szkół – dodaje.

Mimo to, w 24 dni udało się stworzyć działającą placówkę. Jej sercem została Oksana Kolesnyk, dyrektorka z Ukrainy, która sama była uchodźczynią. Jak wspomina, usłyszała wtedy słowa, które nadały sens jej misji: „Oksana, każdy może walczyć o Ukrainie na swój sposób. Ktoś będzie na froncie, ktoś będzie wolontariuszem, Ty będziesz uczyć dzieci”.

Dwa systemy, dwa dyplomy i bezpieczna przystań

SzkoUA od początku była innowacyjnym projektem na mapie nie tylko Polski, ale i Europy. Jej filozofia wykraczała poza zwykłą asymilację. Chodziło o integrację, która nie wymazuje tożsamości. - To jest nasz trzeci rok, kiedy zaczyna się działanie programu według systemów ukraińskich i systemów polskich. Chcemy, żeby nasze dzieci zachowały swoją tożsamość, ale równocześnie integrowały się w polskie społeczeństwo. Nie tworzymy tutaj getta – tłumaczy dyrektorka Kolesnyk.

Uczniowie kończą szkołę z dwoma dyplomami: ukraińskim i polskim. Oprócz swojego krajowego programu uczą się języka polskiego, historii i kultury Polski. Daje im to swobodę wyboru przyszłej ścieżki – czy to na ukraińskich, czy polskich uczelniach. Ale najważniejsza jest różnica, którą trudno przecenić...

- Tutaj na głowę dzieci nie spadają bomby, nie muszą schodzić do podziemia, nie muszą uczyć się w piwnicach. Oni tu przychodzą do szkoły wypoczęte, a nie po męczącej nocy, kiedy walczyły o życie – mówi Kolesnyk.

Jeden z uczniów podsumowuje to prosto: „Tutaj jestem jak w domu u siebie na Ukrainie. Rozumiem wszystkich nauczycieli. Mam dużo kolegów i no w sumie lubię tę szkołę i nie chcę już iść z niej”.

Dzieci na rozpoczęciu roku szkolnego przedstawiły sztukę w języku polskim. / fot. Greta Sulik, Raport Warszawskim

Sukces, który kosztuje. Kryzys finansowy i „ucieczka” uczniów

Historia szkoły to opowieść o niezwykłym sukcesie oddolnej inicjatywy. Otrzymała II nagrodę S3KTOR w 2023 roku i I nagrodę Europejskiego Banku Rozwoju Rady Europy. Każdego roku uczy się w niej 250–270 dzieci, ma już ponad setkę absolwentów. W tym roku ponad 40 uczniów zdało egzamin ósmoklasisty – również z języka polskiego.

Za tymi liczbami kryje się jednak permanentna walka o budżet. Szkoła zaczynała jako bezpłatna, utrzymywana w 100% przez organizację Save the Children. Z czasem, gdy pomoc międzynarodowa zaczęła maleć, wprowadzono czesne: najpierw 500 zł, potem 800 zł, by wreszcie osiągnąć kwotę 1050 zł miesięcznie.

- Pomoc w kryzysie uchodźczym z każdym rokiem staje się mniejsza, mniejsza i mniejsza – wyjaśnia dyrektorka. Gdy Save the Children ogłosiło zamknięcie swojego biura w Polsce, szkoła została z tylko dwoma źródłami finansowania: z subwencją od rządu i z opłatami rodziców.

- Z tego powodu musieliśmy podnieść ceny i oczywiście, że trochę przepracować te zasady, na jakich pracowaliśmy do tej pory. No i niestety to spowodowało, że niektórzy nauczyciele musieli od nas odejść. Nie tylko nauczyciele, ale również niektórzy rodzice nie mogą sobie pozwolić na to, żeby ich dzieci tutaj chodziły do szkoły. Po tym podniesieniu ceny niektórzy uczniowie też odeszli – przyznaje z ciężkim sercem Kolesnyk.

Nowy budynek, stare problemy. Ambasador Japonii i deweloper musieli dołożyć

Uroczyste otwarcie nowej siedziby przy ul. Terespolskiej 19 na warszawskiej Pradze-Południe 2 września 2025 roku miało być symbolem nowego, stabilnego rozdziału. To ogromny krok naprzód w porównaniu z ciasną salką na Ochocie. Inwestycja była możliwa dzięki hojności darczyńców.

Decydującego wsparcia, ocenianego na większość potrzebnej kwoty, udzielił Dom Development S.A. poprzez swoją Fundację Nasz Dom. Łączna wartość ich darowizny to dwa miliony złotych. Mimo tak ogromnego zastrzyku gotówki, zabrakło pieniędzy na wykończenie wszystkich elementów. Placówce na ratunek przyszedł ambasador Japonii, Akira Kono, który sfinansował brakującą część inwestycji. Na boisko już nie wystarczyło i szkoła wciąż poszukuje na nie funduszy.

Nowe klasy w SzkoUA. / fot. Greta Sulik, Raport Warszawski

Weto prezydenta i niepewna przyszłość. „Czuję się zagrożona”

Największą niewiadomą dla przyszłości szkoły i tysięcy podobnych jej inicjatyw jest niepewna sytuacja prawna. Prezydent Karol Nawrocki zawetował nowelizację ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, co – jak czytamy w komunikacie MEN – „utrudniło organizację zajęć w polskich szkołach, wprowadzając niepewność w realizacji opieki nad dziećmi i młodzieżą będącymi obywatelami Ukrainy”.

Dla dyrektorki Oksany Kolesnyk to osobisty cios. 

- Jest to trudne dla nas. Jestem też sama uchodźczynią, przyjechałam po rozpoczęciu wojny i myślałam, że tutaj w Polsce będzie się czuła bezpiecznie. A po tym zablokowaniu specustawy dla Ukraińców, znowu czuję się zagrożona, bo nie ma takiego uczucia pewności jutra – mówi dyrektorka. - Poczucie zagrożenia i niepewność towarzyszą uchodźcom od samego początku wojny. Tutaj, w tej szkole, czuliśmy się pewnie, ale teraz ta pewność się wykruszyła – dodaje.

MEN uspokaja, że do 30 września 2025 roku obowiązują dotychczasowe przepisy, co ma gwarantować „spokojny start”. Rząd deklaruje, że „pilnie pracuje nad nowymi rozwiązaniami”. Jednak dla tych, którzy na co dzień budują stabilność cegiełka po cegiełce, brzmi to niewystarczająco. - Zawsze staramy się przestrzegać norm prawa. Ale jeżeli to weto nie będzie odwołane, jeżeli to wejdzie w życie, to będziemy kontynuować pracę tak, jakby tego nie było – dodaje dyrektorka.

Żyjcie, rozwijajcie się, bądźcie Ukraińcami

Mimo wszystkich wyzwań SzkoUA pozostaje przede wszystkim miejscem nadziei. Miejscem, gdzie rodzą się marzenia o byciu lekarzem, piłkarzem, choreografem czy rysownikiem mangi. Gdzie ukraińskie dzieci mogą po prostu być dziećmi.

Jak powiedziała podczas otwarcia Mirosława Kerek: „Żyjcie, rozwijajcie się, bądźcie Ukraińcami, uczycie się polskiej kultury, bądźcie tym miejscem, które jednoczy nasze narody”. Zachęciła też do wspierania szkoły poprzez dobrowolne wpłaty.

Rozpoczęcie roku szkolnego w Warszawskiej Szkole Ukraińskiej. / fot. Greta Sulik, Raport Warszawski
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama