Warszawa, pod względem liczby ludności, powoli dochodzi do ściany. Choć jeszcze kilka lat temu zakładano, że pod koniec lat 40. stolicę będą zamieszkiwać trzy miliony osób, dziś nikt nie ma złudzeń, że to liczby nierealne.
- Szacujemy, że w 2044 roku liczba ludności Warszawy wyniesie 1 910 261 osób. Przyjęliśmy wariant główny (jeden z trzech – red.), który – już dzisiaj wiemy, że jest bardzo optymistyczny. Kończy się migracja krajowa, a w ostatnim czasie, w wyniku polityki państwa, ograniczono migrację zagraniczną – mówiła Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy.
Dane demograficzne były jednym z kluczowych punktów planu ogólnego, który został właśnie zaprezentowany. Chociaż Kaznowska zaznacza, ze to „projekt projektu planu”, który jest przed wszystkimi uzgodnieniami. W BIP-ie znajdzie się późnym popołudniem.
Narzekała na ustawodawcę (ustawę uchwalono za poprzedniego rządu), który zastawił szereg pułapek. Jedną z nich jest konieczność pokazania projektu planu, jeszcze przed skonsultowaniem go ze wszystkimi podmiotami. A ten warszawski plan opiniują 62 instytucje, a kolejne 18 musi je zatwierdzić. To tytaniczna praca, którą Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego (BAiPP) chce zamknąć do połowy listopada. Potem będzie czas na uwagi i wnioski mieszkańców.
Co zmieni plan ogólny?
Trzeba zaznaczyć, że samorządy muszą uchwalić plan ogólny do 30 czerwca 2026 roku. Jeżeli tego nie zrobią, nie będą mogły wydawać żadnych „wuzetek”, ani uchwalać planów miejscowych. – To byłby paraliż – komentuje Kaznowska.
W związku z tym prace trwają we wszystkich samorządach równocześnie. Plan może podzielić dany obszar, miasto lub gminę, na trzynaście stref planistycznych. W Warszawie będzie ich 10: m.in. mieszkalna (rozbita na zabudowę jedno- i wielorodzinną), usługowa, handlu wielkopowierzchniowego, gospodarcza czy komunikacyjna. Osobno oznaczono tereny wyłączone – np. kolejowe.
Co kluczowe, plan ogólny jest aktem prawnym, czyli wszystkie powstające dokumenty czy wydawane decyzje muszą być z nim zgodne.
- To największy dokument planistyczny w Polsce. Dokumenty podzieli miasto na 16 tys. stref planistycznych. W ciągu najbliższych 20 lat Warszawa będzie mogła rozrosnąć się o 32 mln mkw. PUM mieszkań. To stanowi 50 proc. obecnego stanu miasta – tłumaczyła Kaznowska.
Skąd wzięły się te zawrotne 32 miliony metrów kwadratowych nowych mieszkań? Miasto maksymalnie wykorzystało wszystkie dostępne przepisy. Przyjęto, że wzrośnie nie tylko liczba mieszkańców, ale także powierzchnia w lokalu – na jedną osobę. Obecnie wynosi ona 34,5 mkw. na mieszkańca – w studium podano 44,5 mkw. Podobnych ustaleń jest jeszcze kilka.
Jak przekonuje wiceprezydent, takie ustawienie sprawy pozwoli na maksymalne wykorzystanie potencjału pod zabudowę. Choć nie zawsze będzie z tym łatwo. Przepisy są bardzo rygorystyczne wobec uzupełniania zabudowy na danym obszarze. Oznacza to, że na starszych osiedlach o dogęszczenie będzie niezwykle trudno.
- Obszar uzupełnienia zabudowy powstaje w oparciu o ścisłe algorytmy. Jesteśmy przekonani, że to będzie najtrudniejsze do wytłumaczenia mieszkańcom. Dlaczego ktoś „załapał” się pod zabudowę, a sto metrów dalej już się nie „załapał” – mówi Kaznowska.
Zwraca też uwagę na parametr 30 proc. powierzchni biologicznie czynnej, wymagany w każdej ze stref planistycznych (tych 16 tys.). Samorządy już zgłaszają, że w wielu miejscach jest to po prostu niemożliwe. Kaznowska przywołała przykład Gdańska, który z jednej strony ma port, a dalej zabytkowe Stare Miasto. Nie uda im się tam „znaleźć” tyle zieleni. – A poszukajmy na Rynku Starego Miasta w Warszawie? Nie ma. W związku z tym strefa planistyczna ciągnie się do Gnojnej Góry, żeby „załapać” tę zieleń – mówi.
Unia Metropolii Polskich oraz Związek Miast Polskich zapowiadają wspólne stanowisko do komisji deregulacyjnej. Chcą wprowadzenia pilnych zmian. Jedna z nich jest taka, że obecnie przez drobny błąd pisarski, wojewoda może „wyrzucić” cały Plan Ogólny do kosza. A wtedy procedurę trzeba by zaczynać od nowa. W Warszawie wiedza, że na drugi raz nie ma czasu.
Napisz komentarz
Komentarze