Reklama

Bohema finiszuje. Dawna fabryka mydła po remoncie. Są tu lofty, biura i gastronomia

Fabryka przy Szwedzkiej zmartwychwstała po raz drugi. Najpierw, dwie dekady temu, pojawił się inwestor i pomysł na remont. Ale firma splajtowała. Potem przyszła druga i po latach udało się uratować to miejsce. Jak wyszło?
Bohema z lotu ptaka.
Bohema z lotu ptaka.

Autor: mat. pras.

 - Gdy wszedłem tutaj po raz pierwszy, wszystko było zrujnowane. W środku, na terenie fabryki, siedziało dwóch mężczyzn i piło alkohol – mówi Arie Koren, prezes OKAM. Usłyszę też, że wszędzie… pachniało mydłem.

Ten zapach to była jedna z pozostałości po słynnej fabryce Pollena-Uroda, która przy ul. Szwedzkiej na warszawskiej Pradze działała (najpierw jako Uroda), aż do lat 90., gdy padła na fali transformacji. Ale ceglane mury kryją w sobie historię sięgającą nawet 1899 roku, gdy pierwsze obiekty powstawały tu dla Towarzystwa Akcyjnego Fabryki Produktów Chemicznych „Praga”.

Zakłady w 2005 roku zostały wpisane do rejestru zabytków. W tym czasie teren – o powierzchni 4,4 hektarów – kupiła hiszpańska spółka Restaura. Był to wtedy europejski specjalista od rewitalizacji. W Warszawie, przed Koneserem i Halą Koszyki, mało kto wierzył w powodzenie projektu. Hiszpanie chcieli zrobić w fabryce kilkaset loftów – z prawdziwego zdarzenia. Od strony architektonicznej do współpracy zaprosili pracownię Grupa 5, która w projekcie jest do dziś. 

Po upadku dewelopera teren przejął syndyk masy upadłościowej. To wtedy rozkradziono wszystko to, co się dało. – Obok był skup złomu, więc tylko przerzucali przez płot. Nasi projektanci widzieli człowieka z palnikiem acetylenowym, który wspinał się na konstrukcję, a następnie odcinał i ładował do plecaka – mówi mi Rafał Zelent z pracowni Grupa 5 Architekci.

Równolegle do pracowni przychodzili deweloperzy, którzy chcieli przejąć teren. Zelent nauczył się prezentacji na pamięć, ale niemal zawsze kończyło się tak samo. Słuchali i robili coraz większe oczy, bo zakres ochrony konserwatorskiej i skomplikowanie projektu ich przytłaczało. Inaczej było, dopiero gdy wszedł Arie Koren. Zaczął zadawać pytania. W końcu zdecydował się, by kupić Bohemę – to był rok 2014. Niestety wielu elementów wyposażenia nie udało się już odzyskać.

Tak wygląda Bohema od strony Ronda Żaba / mat. pras. 

Nowa Bohema. Perełka Nowej Pragi

Ciężki sprzęt wjechał na Szwedzką w 2017 roku. Po sąsiedzku chwilę później trwała budowa metra. OKAM najpierw zbudował kilku etapowe osiedle (w sumie 1011 mieszkań), bliżej torów kolejowych. W pierwszym etapie lokale kosztowały jedynie ok. 6 tys. mkw. za metr.

- Moja żona, która jest Warszawianką, mówiła mi, że nikt tutaj nie zamieszka. A teraz wiem, że sprzedaż poszła lepiej niż na Żoliborzu czy Mokotowie. Ta lokalizacja jest świetna – mówi Koren. Z każdym nowym etapem sprzedaży ceny mieszkań rosły i to znacznie. Ci, którzy kupili za sześć tysięcy z metra, są teraz przeszczęśliwi. Mieli nosa, ponieważ obecnie mogą sprzedać za trzy razy więcej.

Gdy inwestycja mieszkaniowa się rozkręciła, rozpoczęto kolejną część, czyli pracę na zabytkowych budynkach, których jest w sumie trzynaście m.in. Glicerynownia, Kotłownia czy Pudełkarnia. Przekształcono je biura i punkty usługowe (14 tys. mkw.), w tym gastronomiczne. W budynku przy ul. Strzeleckiej tuż przy wejściu do metra inwestor zbudował 371 mieszkań na wynajem, które od razu kupił fundusz AFI.

Fot. Piotr Wróblewski, Raport Warszawski.

Jako ostatni, otwarty został dawny budynek Warzelni. Pozwolenie na użytkowanie otrzymał we wrześniu tego roku. To najstarszy obiekt dawnej fabryki, wybudowany w 1899 roku. Zgodnie z pierwotnym pomysłem na rewitalizację – stworzono tu 67 loftów. Najciekawszym elementem architektonicznym jest z pewnością wewnętrzny dziedziniec, który sprawia wrażenie zamkniętego. To za sprawą oryginalnej konstrukcji hali, która pozostała, sprawiając wrażenie bycia wewnątrz – mimo braku dachu. 

Dziedziniec czerpie z przemysłowego ducha tego miejsca. Architekci „wyciągnęli” klatki schodowe na zewnątrz, przenosząc komunikację na kładki, które wiszą nad dziedzińcem trzymane przez masywne podpory. 

Wychodząc z tego miejsca znajdujemy się w centrum Bohemy, przy 80-metrowym kominie, jednym z najwyższych punktów okolicy. Pozostał, jako ozdoba, ale też świadek historii. Jak słyszę, niemal nikt nie chciał go rewitalizować. Było to szalenie trudne, jak cały projekt. Ale się udało.  

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama