Reklama

Bez prohibicji na Bielanach, choć dzielnica była „za”. Burmistrz: W ten sposób alkoholizujemy naród

Nie będzie nocnej ciszy alkoholowej w całej Warszawie, a pilotaż w Śródmieściu i na Pradze-Północ. Ale „za” zmianami głosowały cztery dzielnice, w tym Bielany. Tydzień po głośnej sesji rozmawiamy z burmistrzem Bielan, Grzegorzem Pietruczukiem, który pyta: dlaczego dzielnica, chcąca ciszy, została jej pozbawiona?
Nocna prohibicja nie dla Bielan.
Nocna prohibicja nie dla Bielan.

Źródło: fb.com/pietruczukgrzegorz

Noc, która podzieliła Warszawę

Atmosfera na XXVI sesji Rady Miasta Stołecznego Warszawy była gęsta od napięcia. Punktem zapalnym miały być dwa projekt uchwał, wprowadzające nocny zakaz sprzedaży alkoholu. Przez wiele miesięcy temat „ciszy alkoholowej” elektryzował stolicę. Za rozwiązaniem opowiadali się nie tylko radni opozycji, ale także instytucje, które na co dzień zmagają się z konsekwencjami nadużywania alkoholu: Policja, Straż Miejska, a nawet Okręgowa Rada Lekarska. Wszyscy oni wskazywali, że nocna prohibicja to realne narzędzie poprawy bezpieczeństwa.

Jednak po sześciu godzinach debat, głosami radnych Koalicji Obywatelskiej, projekt Lewicy-MJN upadł. Jednocześnie z obrad zdjęty został – na wniosek samego autora – drugi projekt, autorstwa prezydenta Rafała Trzaskowskiego. 

Wielomiesięczna walka aktywistów i mieszkańców zakończyła się częściową porażką. Zamiast jednoznacznego zakazu, Warszawa dostała „Plan B” – Warszawski Program Bezpiecznej Nocy, który zakłada pilotażowe ograniczenia na Pradze-Północ i w Śródmieściu.

Bielany chciały ciszy

W tym całym politycznym zamieszaniu głos tych, którzy mieli bezpośrednio odczuć skutki uchwały – samorządowców i mieszkańców – zdawał się ginąć. A był to głos niezwykle wyraźny. Rady dzielnic: Bielan, Śródmieścia, Ochoty i Pragi-Północ, pozytywnie zaopiniowały projekty prohibicji. Na Bielanach za obydwoma projektami zagłosowało 13 radnych, przeciw było siedmiu. Tym bardziej zaskakuje decyzja KO, która ze swojego „planu B” wykluczyła Bielany i Ochotę. Burmistrz Grzegorz Pietruczuk nie kryje rozgoryczenia.

- Kompletnie nie rozumiem tej decyzji. Pytałem się na radzie miasta z mównicy, dlaczego nas wykluczono jako dzielnicę Bielany, ale też zresztą i Ochotę z tego pilotażu. Mimo że dużą przewagą głosów przyjęliśmy stanowisko, że chcemy, żeby to u nas było wprowadzone. I nikt nie potrafił odpowiedzieć, dlaczego nas pominięto. Żadnego argumentu, nawet jednego nie usłyszałem – mówi burmistrz Pietruczuk.

Decyzja ta jest tym bardziej niezrozumiała, że – jak przyznaje burmistrz – w pierwotnym projekcie prezydenta Trzaskowskiego Bielany i Ochota miały się znajdować. - On został usunięty już w trakcie tych prac, więc tym bardziej jest mi przykro jako burmistrzowi - dodaje ze smutkiem.

Brak ławek i zamykane parki, to koszty społeczne absurdalnej decyzji

Rozmowa z burmistrzem Pietruczukiem szybko schodzi z poziomu politycznych rozgrywek na ziemię – do konkretnych ulic, parków i podwórek, gdzie problem jest namacalny.

- Mieliśmy setki spotkań z mieszkańcami proszącymi, żeby nocne libacje ukrócić – przypomina burmistrz, przytaczając przykład ulicy Kasprowicza, gdzie od wiosny do jesieni trwają nocne imprezy, kończące się nad ranem. To nie tylko hałas. To także dewastacja podwórek, placów zabaw i konieczność ciągłego sprzątania puszek i butelek.

Problem jest na tyle poważny, że dzielnica podjęła radykalne kroki. - Stąd też decyzja o zamykaniu parków na noc. To nie jest tak, że my sobie ją wymyśliliśmy. Część mieszkańców narzeka, że o 23.00 te parki zamykamy - ale prawda jest taka, że my je zamykamy, żeby one po prostu nie były miejscami libacji, nie były niszczone i okradane - tłumaczy burmistrz Pietruczuk.

Paradoks polega na tym, że działania zaradcze same w sobie są ograniczeniem komfortu życia - usuwanie ławek zabiera miejsce do libacji, ale odbiera też miejsce odpoczynku mieszkańcom. - Mamy pięćdziesiąt tysięcy seniorów na Bielanach i te ławki są podstawą, żeby ci ludzie mogli wyjść z domu i gdzieś usiąść, posiedzieć, porozmawiać, czy nawet - poczytać książkę – tłumaczy burmistrz, odnosząc się do próśb mieszkańców o usuwanie ławek, które są wykorzystywane wyłącznie do celów alkoholowych. Zamykane parki to też nie przejaw nadgorliwości, lecz desperacka próba ochrony zieleni i infrastruktury przed systematyczną dewastacją.

1500 interwencji straży na Bielanach i walka z wiatrakami

Gdy brakuje politycznej woli, na pierwszy plan wysuwają się twarde dane. A te, którymi dysponuje burmistrz Pietruczuk, nie pozostawiają wątpliwości co do skali problemu.

- Wszystkie dane, które ja przekazywałem na sesji Rady Miasta: że mamy ponad 1500 interwencji zgłoszeń do straży, że mamy ponad 400 interwencji picia alkoholu w miejscach publicznych, że policja 150 razy interweniowała pod sklepami z alkoholem podczas różnego typu bójek, wymuszeń. W innych miastach, np. w Krakowie i innych miastach te liczby spadają o 30, 40, 50% - podkreśla włodzarz Bielan.

Bielany nie pozostają bierne. Na programy profilaktyczne dzielnica wydaje rocznie półtora miliona złotych, objęto nimi sześć tysięcy mieszkańców, w tym pięć tysięcy dzieci. To jednak, jak przyznaje burmistrz, walka z symptomami, a nie z przyczyną. Prawdziwy absurd tkwi w systemie przyznawania koncesji przez Warszawę.

- Prawo mamy tak stworzone, że nie ma limitu koncesji na dzielnicę (…) tylko limit jest ogólnomiejski. Więc jak kończą się u nas koncesje, a są zgłoszenia, to po prostu te koncesje są przesuwane z innych dzielnic – wyjaśnia Pietruczuk. To mechanizm, który uniemożliwia dzielnicy skuteczną kontrolę nad liczbą punktów sprzedaży. - Mamy taką sytuację, że w Polsce jest 490 tysięcy sklepów monopolowych i miejsc, gdzie się sprzedaje alkohol, a WHO mówi, że taki punkt powinien być jeden na 1500 mieszkańców. U nas jest jeden na 270 mieszkańców, to o czym my mówimy? No przecież my sami alkoholizujemy naród - ocenia Pietruczuk.

Czy problem po prostu się przemieści?

„Plan B” proponowany przez KO budzi wątpliwości burmistrza Bielan nie tylko z powodu wybiórczego charakteru. Samorządowcy wskazują na jego fundamentalną słabość - wciąż nikt nie powiedział, czy w związku z tym pilotażem zmniejszy się również liczba wydawanych koncesji lub będą one uważniej sprawdzane. 

Życie pokazuje przykre praktyki, jak np. sklepy na granicy Warszawy i Raszyna, w którym wprowadzono kilka lat temu prohibicję od godz. 22:00. Wszyscy mieszkańcy podwarszawskiej wsi zaczęli się zaopatrywać w sklepach, które jak grzyby po deszczu wyrosły na granicy stolicy: duży supermarket do 23, Żabka do 23, a obok... całodobowa stacja benzynowa. 

Czy nie będzie tak, że część interesów Alko24/h przeniesie się tuż za granicę dzielnicy?

Pietruczuk potwierdza te obawy: Tak, dokładnie tak. Ja w tym działaniu próbowałem dostrzec jakiś plan, jakąś logikę, ale trudno mi to znaleźć. Jego zdaniem, częściowe rozwiązania przyniosą efekt, ale będzie on „dużo mniejszy niż ten efekt, który by był ogólny”. - Prawdziwą ulgę dla mieszkańców mogłaby dać tylko prohibicja w całym mieście - mówi.

Awantura warszawska, która może zmienić Polskę?

Czwartkowa porażka w Warszawie niemal natychmiast zaowocowała działaniami na szczeblu krajowym. Już 23 września do Sejmu trafił projekt Nowej Lewicy, zakładający wprowadzenie nocnego zakazu sprzedaży alkoholu w całej Polsce, a także ograniczenie reklamy alkoholu i promocji. Czy warszawska „awantura” okaże się impulsem do systemowej zmiany?

Burmistrz Pietruczuk dostrzega w tym pewien pozytyw: - Jedno co mnie cieszy, to inicjatywy, które wyszły po tej warszawskiej awanturze. W parlamencie mamy projekt Lewicy, mamy projekt Polski 2050. Są deklaracje liderów partii opozycyjnych i rządzących, że oni to będą wprowadzać w życie. Więc może być tak, że po prostu z góry zostanie wprowadzony taki zakaz, na naszym warszawskim kazusie.

I dodaje: Może to będzie jedyny pozytywny efekt tej awantury warszawskiej, że to się legislacyjnie na poziomie kraju rozstrzygnie.

Czy tak się stanie? Czas pokaże.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama
Reklama