Cała Warszawa jest coraz bardziej pomazana. Wszechobecne bazgroły szpecą miasto i dokładają kosztów związanych z usuwaniem farb. Miasto prowadzi programy edukacyjne oraz dofinansowuje czyszczenie budynków. Kuleje jednak najważniejsza z odnóg walki z pseudografficiarzami - łapanie i karanie sprawców wandalizmu.
- Mam wrażenie, że przez ostatnie kilka lat problem graffiti narasta. Nie tylko mówię o samej Warszawie, ale generalnie o Polsce. Walka z tym jest trudna, bo prawo nie ułatwia ścigania sprawców - powiedział nam Grzegorz Rogólski, radny dzielnicy Śródmieście z ramienia Koalicji Obywatelskiej.
Setki bazgrołów w centrum, złapany tylko jeden wandal
Liczba prowadzonych postępowań wydaje się być załamująco mała w porównaniu z liczbą bazgrołów w centrum stolicy. Śródmiejscy policjanci w ciągu 3 miesięcy złapali… tylko jednego wandala.
- Od 01.01 do 24.03 2025 roku policjanci ze Śródmieścia pięciokrotnie interweniowali w sprawie „graffiti", w wyniku czego zatrzymano 1 osobę oraz trzykrotnie sporządzono dokumentację do spraw o wykroczenia - przekazał nam oficer prasowy śródmiejskiej policji, mł. asp. Jakub Pacyniak.
Policyjne statystyki pokazują, że służby łapią zaledwie mały ułamek wandali mażących po warszawskich budynkach. Radni mówią jednak, że problemem jest nie tyle sama działalność policji, co systemowe trudności w łapaniu sprawców tego typu wykroczeń.
- Może w tym przypadku konieczna jest zmiana ustawodawstwa, aby ściganie osób, które niszczą mienie było łatwiejsze i pociąganie ich do odpowiedzialności było skuteczniejsze. Aktualnie wystarczy założyć maskę, przyjść, popsikać i zniknąć, żeby potem ciężko było taką osobę było namierzyć - tłumaczył nam radny Rogólski
- W Warszawie mamy chroniczny deficyt straży miejskiej. Wiadomo też, że ci ludzie nie mażą po ścianach w południe, tylko robią to po nocy. Trudniej ich wtedy złapać, a poza tym same działania służb nie wystarczą, aby walczyć z całym tym problemem - wyjaśniał nam Wojciech Maciej Chojnowski, radny Śródmieścia z ramienia PiS, wiceprzewodniczący Komisji Ładu Przestrzennego, Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej.

Policja prowadzi czynności wyjaśniające
Pozostałe statystyki także nie wydają się wskazywać na zażartą walkę z wandalizmem. Wysłaliśmy pytania do policji, aby dowiedzieć się czegoś więcej w sprawie pomazanej tablicy upamiętniającej ofiary powstania warszawskiego przy ul. Marszałkowskiej 27/35. To jedna ze spraw, którą policjanci dopiero wyjaśniają.
- W tej konkretnej sprawie prowadzone są czynności w kierunku art. 108 Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Komenda Rejonowa Policji Warszawa I za okres od 01.01.2025 do 24.03.2025 roku prowadzi czynności wyjaśniające w 43 sprawach o wykroczenia dot. naruszenia dyspozycji zawartej w art 63a par 1 KW. Dodatkowo prowadzone jest sześć postępowań przygotowawczych dot. uszkodzenia mienia poprzez naniesienie "graffiti" na elewacje budynków, z czego trzy postępowania dotyczą uszkodzenia mienia infrastruktury budynków chronionych Ustawą o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami - czytamy w odpowiedzi policji na nasze pytania.
Malowanie zabytków to jedynie „incydenty”? Odmienne zdanie policji i radnych
Choć gołym okiem widać, że centrum Warszawy cierpi na epidemię wszechobecnych bazgrołów, policja twierdzi, że malowanie po zabytkach to jedynie „incydenty”. Przypomnijmy, że ochroną konserwatorską są objęte np. cała dzielnica MDM, czy ulica Chmielna i Stare Miasto.
- Zdarzenia o takim charakterze przy ulicy Marszałkowskiej mają charakter incydentalny. W przypadku "pomalowania" zabytku o karze dla sprawcy, tak jak w każdym przypadku przestępstwa decyduje sąd na zasadach określonych w przepisach prawa. Policjanci z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I w toku codziennej służby obejmują swoim działaniem teren całego Śródmieścia i zdecydowanie reagują na wszelkie przejawy uszkadzania lub niszczenia mienia - napisał nam mł. asp. Jakub Pacyniak.
Radni uważają jednak, że malowanie po zabytkach to nie pojedyncze incydenty, a częsty problem.
- Problem z graffiti w Śródmieściu jest bardzo widoczny. Jednakże, jak już mówiłem, trzeba pamiętać, że te sprawy nie są łatwe dla policji. Wystarczy założyć maskę, zmienić koszulkę za rogiem i już. Sprawca się „rozmywa” - podsumowuje Grzegorz Rogólski
- To nie jest prawda, że to się zdarza rzadko. Wystarczy przejechać się rowerem po Starówce, czy po Nowym Mieście, aby zobaczyć skalę problemu. Tam wszystko jest zabytkiem, a jest to wymalowane równo - powiedział nam radny Chojnowski.

Jak rozwiązać ten problem? Miasto prowadzi programy, radni mają kolejne pomysły
W Warszawie co jakiś czas proponowane są nowe programy, mające na celu walkę z bazgrołami. Od 2025 roku wspólnoty mieszkaniowe i inni zarządcy mogą składać wnioski o dotacje na usuwanie graffiti. Stołeczny Konserwator Zabytków zwiększył też pulę środków na ten cel.
Miasto prowadzi także akcje edukacyjne, takie jak "Stop Bazgrołom", oraz konkursy na legalne murale. Istnieje też wiele miejsc w stolicy, gdzie można legalnie namalować graffiti, np. na murach, mostach czy wiaduktach. To jednak wciąż nie wystarcza.
- Miasto raz na jakiś czas budzi się z letargu i przeznacza pieniądze na usuwanie graffiti. Uważam jednak, że lepiej nie wydawać tych pieniędzy post factum, a zapobiegać przed zdarzeniem - powiedział nam Wojciech Maciej Chojnowski.
Radni, z którymi rozmawialiśmy mają pewne przemyślenia na temat zmian systemowych, które mogłyby pomóc w rozwiązaniu problemu.
- Jeżeli chcemy zwiększać bezpieczeństwo, trzeba rozwinąć monitoring. Są możliwe rozwiązania w stylu wdrożenia sztucznej inteligencji, śledzącej potencjalnych sprawców. Z drugiej strony, jeżeli zaczynamy dokręcać śrubę bezpieczeństwa, pojawia się pytanie, czy przypadkiem nie wchodzimy za bardzo w naszą wolność i prywatność. Tutaj jest kwestia debaty nad tym, czego chcą tak naprawdę mieszkańcy. Czy jest dla nich istotne to, żeby dbać, zwiększać ten poziom bezpieczeństwa kosztem prywatności - rozważa Grzegorz Rogólski z KO.
- Nie da się zapobiec graffiti bez dedykowania specjalnych ludzi na poziomie miasta, którzy zdiagnozowaliby, pacyfikowali, bądź zapobiegali tego typu działaniom. Same doraźne działania policji i straży miejskiej post factum po prostu nie działają i wyłapują jednego na stu sprawców. Miasto zatrudnia w skali Warszawy chyba kilkanaście tysięcy urzędników, prawda. Można dołożyć pracy w niektórych obszarach, które zarządzają przestrzenią publiczną. Na przykład w przypadku Śródmieścia jest Zarząd Terenów Publicznych. Mogłaby tu powstać jakaś komórka, która zajmowałaby się jak organizowaniem akcji przeciw graffiti i pacyfikowaniem sprawców - propnuje Wojciech Maciej Chojnowski z PiS.
Napisz komentarz
Komentarze