Rozkładane trybuny, dziesiątki osób stojących tuż przy parkiecie, ścisk i duchota - to obrazki z meczów koszykarskiej Legii w finałach Orlen Basket Ligi. Bilety na dwa mecze przeciwko Startowi Lublin w hali OSiR Bemowo wyprzedały się w 15 minut. Zapotrzebowanie przewyższa pojemność sali, która jest jedną z najmniejszych aren w całej lidze. Ja sam bilety zdobyłem dopiero z trzeciej ręki, po nieotrzymaniu akredytacji dla mediów, ponieważ dla nich także zabrakło miejsca.
Ścisk, duchota, słaby dojazd - konsekwencje beznadziejnej hali
W hali przy ul. Obrońców Tobruku 40 niegodne finału jest niemal wszystko - oprócz atmosfery, gry i kibiców. Rozpoczynając od dojazdu, trzeba przecisnąć się przez malutkie uliczki, które zawsze się korkują. Aktualnie dostanie się na mecz utrudnia remont skrzyżowania ul. Obrońców Tobruku z Powązkowską, gdzie powstaje rondo. Jeden z trzech kierunków dojazdu jest więc zamknięty, pozostają objazdy od strony Powstańców Śląskich lub Księcia Bolesława. Korki tworzą się już ponad kilometr od hali. Później kibiców czeka jeszcze parking bez utwardzonej nawierzchni, który podczas deszczu zamienia się w małe jezioro.
Komunikacją miejską można dojechać na mecz korzystając z autobusów 197 lub 201. To jedyne opcje dowożące kibiców tuż pod arenę. Legia zachęca do korzystania z usług ich sponsora, czyli Tramwajów Warszawskich. Z najbliższego przystanku tramwajowego pozostaje jednak jeszcze kilometrowy spacer.
Gdy już uda się kupić bilet i dojechać do hali, możemy zasiąść na dość niskich, rozkładanych trybunach za koszami z, moim zdaniem, słabym widokiem na parkiet, chyba że zapłaciliśmy kilkukrotnie więcej za miejsca na trybunie VIP, zlokalizowanej wzdłuż boiska. Na głównej trybunie, nieco wyższej, widok na mecz jest dobry, jednak panuje na niej duchota. Klimatyzacja hali nie daje rady podczas meczów z kompletem publiczności. Dodatkowo, wiele osób podczas meczu nie ma miejsc siedzących lub rezygnuje z nich, stojąc przy barierkach i na schodach trybuny głównej lub tuż przy parkiecie, za koszami.

Bilety z trzeciej ręki, miejsc zabrakło nawet dla mediów
Zainteresowanie meczami finałowymi Legii jest tak duże, że pierwszy raz mój wniosek o akredytację dla mediów został odrzucony. Rzeczniczka prasowa przekazała mi, że musiała odrzucić połowę wniosków, ponieważ dziennikarze nie pomieściliby się w wyznaczonej dla nich strefie. Jeśli danej osobie nie udało się kupić biletu w ciągu 15 minut, gdy były dostępne, trzeba było kombinować na inne sposoby. Mi udało się w końcu dorwać bilet „z trzeciej ręki" - kupiłem go od osoby, która kupiła go od innego człowieka, który kupił bilet w pierwotnej sprzedaży.
W dwumilionowym mieście mecz o mistrzostwo kraju może obejrzeć zaledwie promil mieszkańców, hala na Bemowie może pomieścić bowiem 2 tysiące osób. Przy okazji każdego większego meczu wraca temat braku porządnej hali w stolicy.
- Wiadomo, że nasza hala jest absolutnie niewystarczająca, nie tylko dla potencjalnych mistrzów, ale generalnie dla Warszawy. Dwumilionowe miasto z kilkoma drużynami na najwyższych szczeblach rozgrywek zasługuje na większą halę i mam nadzieję, że władze niedługo podejmą odpowiednie decyzje, aby zacząć budowę areny na Skrze. To ważne dla Legii, dla miasta i dla mieszkańców - mówił nam przed meczami finałowymi Przewodniczący Rady Nadzorczej Legii Kosz Jarosław Jankowski.
Trzeba jednak oddać też, że mecze play-off, a tym bardziej finały, cieszą się kilkukrotnie większym zainteresowaniem niż rywalizacja w sezonie zasadniczym. Przez większość roku hala na Bemowie jest wystarczająca i wyprzedaje się tylko kilka razy. Sukces koszykarzy Legii z tego sezonu może jednak przełożyć się na większe zainteresowanie w przyszłości, a kibiców od przyjścia na mecz może odstraszać m. in. słaby dojazd do oddalonej od centrum miasta areny.
Wielkie emocje w małej hali. Po 4 meczach remis w finale
Mimo infrastruktury, która nie przystoi meczom o taką stawkę, atmosfera na Bemowie podczas finałów Orlen Basket Ligi jest istnie mistrzowska. Przez cały mecz z trybun niesie się głośny doping dla obu zespołów, jeden sektor zajmują bowiem kibice gości. Meczom na Bemowie towarzyszą też oprawa muzyczna i świetlna, tańce cheerleaderek, czy konkurs rzutów z połowy w przerwie, w którym kibice mogą wygrać pieniądze. Na parkiecie i trybunach można zobaczyć też maskotkę Legii, misia Kazka, który oprócz zabawiania kibiców m. in. wystrzeliwuje w trybuny koszulki.
Poziom godny finału reprezentują też koszykarze, którzy we wszystkich czterech meczach dali kibicom dużo emocji. Każde spotkanie kończyło się na razie bliskim wynikiem, a walka o zwycięstwo toczyła się do ostatnich sekund. Pierwszy mecz w Lublinie gospodarze wygrali jednym punktem. Drugie wyjazdowe 84-78 wygrali za to Legioniści. Rywalizacja przeniosła się więc do Warszawy przy stanie 1-1 i pierwszy mecz w stolicy padł łupem Legii, która wygrała go 90-86.
Poniedziałkowy mecz był jak dotąd najsłabszym spotkaniem serii, w którym, szczególnie Legionistów, zawodziła skuteczność. Na początku trzeciej kwarty wojskowi przegrywali piętnastoma punktami. W ciągu kilku minut koszykarzom Legii udało się jednak odrobić straty i w ostatniej kwarcie wyszli nawet na prowadzenie. Końcówka to jednak seria złych decyzji i nieskuteczności w rzutach za trzy punkty. Ostatecznie czwarty mecz serii 77-71 wygrał Start Lublin, wyrównując stan rywalizacji. Teraz mecze będą rozgrywane naprzemiennie - raz w Lublinie, raz w Warszawie. Rywalizacja wróci na Bemowo w piątek 20 czerwca. Finał gra się do czterech wygranych spotkań.
Napisz komentarz
Komentarze