Reklama

Sen o sportowej Warszawie. Zamiast być potęgą, stolica marnuje potencjał

Sportowa Warszawa to nie tylko piłkarska Legia. W stolicy funkcjonuje wiele klubów z przeróżnych dyscyplin sportowych, które regularnie odnoszą sukcesy, jednak nikt o nich nie słyszy, a sportowcy grają dla pustych trybun w malutkich halach. Potencjał dwumilionowego miasta na bycie europejską sportową potęgą jest marnowany przez brak infrastruktury, promocji i ogólny brak zainteresowania potencjalnych kibiców.
Legia Kosz na Bemowie
Legia Kosz na Bemowie

Autor: Jakub Łasicki / Raport Warszawski

Zdobycie pierwszego od 56 lat mistrzostwa Polski przez koszykarzy Legii ponownie podniosło temat braku godnej infrastruktury w Warszawie. Najlepsi zawodnicy w kraju swoje domowe mecze rozgrywali na jednej z najmniejszych hal w lidze, beznadziejnej pod względem warunków dla kibiców. Miejsc na trybunach było o wiele mniej niż chętnych na kupienie biletu. 

Obrazki z hali na Bemowie, czy regularnie wypełnionego Torwaru na mecze siatkarzy pokazują, że Warszawa ma ogromny potencjał na przyciąganie kibiców. Ci jednak koncentrują się głównie na piłkarskiej Legii, która od lat rozczarowuje. W tym czasie wiele innych stołecznych klubów osiągało sukces, a zawodnicy grali w beznadziejnych warunkach i bez większego zainteresowania. Czemu miasto marnuje potencjał na stanie się sportową potęgą?

Piłkarska Legia od lat rozczarowuje, a wciąż zgarnia większość kibiców

Nie ma wątpliwości, że największym klubem w Warszawie jest piłkarska Legia. Ma ona największy stadion, przyciąga najwięcej kibiców, generuje największe przychody i jest też najbardziej widoczna w mieście, pod względem marketingu czy graffiti. W sezonie 2024/25 średnio na domowe mecze przychodziło 23188 kibiców, a sezon wcześniej było ich średnio 25199, podczas gdy stadion przy Łazienkowskiej 3 może pomieścić ok. 30 tysięcy widzów, licząc z sektorem gości.

Klub z Ł3 zgarnia większość warszawskich kibiców, z czego część nie interesuje się żadnym innym sportem, nawet spośród sekcji Legii. Gdy koszykarze zdobyli mistrzostwo, pod postami klubu w internecie, można było przeczytać komentarze w stylu „nie interesuje mnie koszykówka, ale gratuluję sukcesu”, a wiele osób wciąż dopytywało jedynie o transfery piłkarzy. Spora grupa kibiców jest więc „zawłaszczona” tylko przez piłkarską Legię.

Przez ostatnie lata główny klub stolicy jednak rozczarowuje swoją grą oraz zarządzaniem. Brak mistrzostwa od 4 lat, a przede wszystkim brak rozwoju ze strony właściciela, doprowadził do bojkotu kibiców, którzy aktualnie zachęcają do tego, aby nie kupować karnetów na przyszły sezon. Pytanie, czy osoby, które chciałyby obejrzeć mecz na żywo, a rzeczywiście zbojkotują piłkarzy, zainteresują się innym sportem niż piłka.

Siatkówka i koszykówka - sukcesy na najwyższym poziomie

Warszawscy kibice mieliby czym się zainteresować. Klubami, które w tym sezonie osiągnęły największe sukcesy i w przyszłym będą walczyć o mistrzostwo oraz grać w europejskich pucharach, są z pewnością koszykarska Legia i siatkarski Projekt Warszawa

Legioniści wygrali pierwsze mistrzostwo Polski w koszykówce od 1969 r., dostarczając kibicom maksimum emocji. Najpierw w półfinale play-off pokonali faworyta Anwil Włocławek 3-0, a w serii o złoto wygrali dopiero w ostatnim, decydującym meczu ze Startem Lublin. Dzięki temu „Zieloni Kanonierzy” w przyszłym sezonie zagrają w Lidze Mistrzów FIBA (trzecim poziomie europejskich rozgrywek - do Euroligi i EuroCup trzeba dostać zaproszenie).

PGE Projekt Warszawa miał w tym sezonie pecha, ale we wszystkich rozgrywkach walczył niemal do samego końca. Warszawscy siatkarze byli o krok od final-four Ligi Mistrzów, lecz przegrali złotego seta z Halkbanku Ankara. W rozgrywkach PlusLigi i Tauron Pucharu Polski przegrali za to w półfinałach. W lidze wygrali mecz o brąz. W przyszłym sezonie Warszawa znów będzie mogła oglądać więc mecze Ligi Mistrzów.

Inne sporty też dają radę! Ale nikt ich nie ogląda

Piłka nożna, siatkówka i koszykówka to sporty, które przyciągają kibiców, tym bardziej, gdy drużyna walczy o najwyższe cele. Projekt w zeszłym sezonie na żywo oglądało średnio 2423 kibiców (brak jeszcze statystyk za ten rok). Legia kosz kilkukrotnie wyprzedała swoją dwutysięczną halę na Bemowie. W Warszawie można jednak oglądać też inne sporty w najlepszym wydaniu w kraju, ale nikt się tym nie interesuje.

Kilka innych warszawskich drużyn wywalczyło w tym roku mistrzostwo kraju lub awans do wyższej ligi. Mistrzostwo Polski obronili piłkarze wodni Nekera AZS UW, którzy w tym roku zdobyli też Puchar Polski. Szczypiorniści AZS UW wywalczyli za to awans do I Ligi Centralnej, czyli na zaplecze Orlen Superligi, stając się najwyżej grającą warszawską drużyną w piłce ręcznej.

Od przyszłego sezonu w Warszawie będzie można też oglądać najlepszych zawodników rugby. Nie wiadomo jednak, która z drużyn zagra w Ekstralidze. W finale 1. Ligi na boisku przy ul. Obrońców Tobruku AZS AWF okazał się lepszy od Legii, ale według nieoficjalnych doniesień zwycięzcy mogą zrezygnować z gry w najwyższej klasie ze względu na finanse. Jeśli ten scenariusz się sprawdzi, to Legia uzyska awans. Jedne z najlepszych drużyn futbolu amerykańskiego w Polsce grają w Warszawie - Warsaw Eagles i Warsaw Nets walczą co roku o mistrzostwo.

W Fogo Futsal Ekstraklasie grały w tym sezonie dwie warszawskie drużyny - Legia i AZS UW Darkomp Wilanów. Legioniści zajęli miejsce w środku tabeli, a akademicka drużyna niestety spadła. 

Stołecznych drużyn grających wysoko w mniej popularne sporty można by wymieniać więcej. Łączy je wspólny mianownik - frekwencja między kilkadziesiąt a kilkaset osób na meczach domowych.

Infrastruktura śmiechu warta. Co z halą widowiskowo-sportową?

Nawet gdyby poprawić marketing i zachęcić kibiców do przyjścia na mecze sportowych drużyn, w Warszawie nie ma gdzie ich pomieścić. Większość zawodów rozgrywa się w halach OSiR z miejscem na maksymalnie kilkaset osób. Szczypiorniści z UW swoje mecze grają na hali praktycznie pozbawionej trybun.

Dopóki nie ma kibiców piłki ręcznej, futsalu, rugby, czy warterpolo - nie ma problemu z infrastrukturą, choć jej poprawa mogłaby też zwiększyć zainteresowanie meczami. Kłopot pojawia się jednak w przypadku sportów halowych, które generują zainteresowanie większe niż pojemność warszawskich aren. Legia i Projekt Warszawa nie mają godnego miejsca do rozgrywania swoich meczów.

Koszykarze Legii grają przy ul. Obrońców Tobruku, gdzie do hali OSiR Bemowo mogą wejść maksymalnie dwa tysiące kibiców. Na finałowe mecze bilety wyprzedawały się w kilka minut. Szczęśliwcy, którym udało się zdobyć wejściówki do jednej z najmniejszych hal ligi, musieli liczyć się z tym, że wielu z nich musiało stać pod koszami lub przy barierkach. Przeszklona ściana przy trybunie głównej nagrzewa dodatkowo wnętrze, co powoduje ogromną duchotę i wysoką temperaturę, z którą nie radzi sobie klimatyzacja.

Siatkarze Projektu nie mają za to stałego domu. W trakcie sezonu, w zależności od rangi meczu, grają w Arenie Ursynów (2 tys. miejsc) lub na Torwarze, czyli największej warszawskiej hali, z trybunami na 4824 miejsca. Powoduje to, że w zeszłym roku największe miasto w Polsce zanotowało dopiero szóste miejsce pod względem średniej frekwencji na domowych spotkaniach w PlusLidze.

Kibice Legii Kosz ściskają się w malutkiej hali. Wiele osób cały mecz stoi za koszem. Fot.: Jakub Łasicki / Raport Warszawski

Warszawa zasługuje na więcej „To miasto z potencjałem" 

Warszawa bezapelacyjnie potrzebuje dużej hali widowiskowo-sportowej, która dorówna Krakowowi, Sopotowi, Łodzi czy Gliwicom. To nie tylko plus dla kibiców sportu. Przez brak takiej infrastruktury w mieście, regularnie koncerty gwiazd muzyki uciekają ze stolicy gdzie indziej, gdy Torwar jest za mały, a PGE Narodowy za duży.

Dzięki dużej hali mecze o najwyższej cele mogłyby zyskać w końcu godną oprawę. OSiR Bemowo i Torwar to hale, które nie mają chociażby telebimów, pozwalających klubom na uatrakcyjnienie oprawy wizualnej oraz wyświetlanie reklam. Hala przy Obrońców Tobruku jest słabo skomunikowana, a Torwar jest przestarzały i, jak czasem mówią kibice, słabo dostosowany do oglądania sportu. Można tu przywołać słowa kibiców piłkarskiej Legii z jednej z opraw - „Warszawa zasługuje na więcej”. Mówią to zresztą nawet zagraniczni zawodnicy, którzy mogą obiektywnie ocenić sytuację sportową stolicy.

- Dziwię się, że Warszawa nie ma dużej hali, z pewnością na to zasługuje. To fajne, ładne miasto z potencjałem na drużyny na poziomie Euroligi. Z tego, co wiem, też inne sporty są tu popularne. Zdecydowanie Warszawa powinna mieć dużą halę sportową - mówił w rozmowie z nami Kameron McGusty, najlepszy koszykarz sezonu 2024/25 w Polsce, lider Legii Kosz.

Podobne słowa usłyszeliśmy też od Przewodniczącego Rady Nadzorczej Legii Kosz. W tym roku miała startować budowa hali na Skrze, która według projektu pomieści 6 tysięcy kibiców. Robotników na miejscu jednak nie widać.

- Wiadomo, że nasza hala jest absolutnie niewystarczająca, nie tylko dla potencjalnych mistrzów, ale generalnie dla Warszawy. Dwumilionowe miasto z kilkoma drużynami na najwyższych szczeblach rozgrywek zasługuje na większą halę i mam nadzieję, że władze niedługo podejmą odpowiednie decyzje, aby zacząć budowę areny na Skrze. To ważne dla Legii, dla miasta i dla mieszkańców - mówił nam jeszcze przed meczami finałowymi Jarosław Jankowski.

Derby Warszawy. Dwa wielkie kluby to korzyść dla wszystkich

Wymieniając warszawskie kluby trzeba wymienić też oczywiście Polonię Warszawa, która także ma kilka sekcji. Oprócz piłkarzy z powodzeniem grają chociażby koszykarze i koszykarki. W przypadku Polonii występuje analogiczny problem z brakiem infrastruktury, ale dochodzi też mała liczba kibiców.

Od 2019 r. miasto ma wybrany projekt nowego stadionu i hali przy ul. Konwiktorskiej 6. W zeszłym roku uzyskało nawet pozwolenie na budowę. Współpraca klub-miasto nie układa się jednak efektywnie, co utrudnia zarówno rozpoczęcie budowy, jak i bieżące zarządzanie obiektem. 

Nie można przejść obojętnie obok faktu, że Warszawa jest aktualnie zdominowana kibicowsko przez Legię. Mimo pojemności stadionu przy Konwiktorskiej ponad 7 tys. miejsc, średnia frekwencja przekroczyła w tym sezonie (w którym Polonia grała nawet w barażach o Ekstraklasę) nieco 2 tysiące. Wiele osób może też bać się okazywać wsparcie dla Czarnych Koszul, ponieważ zdarzają się incydenty pobicia osób z emblematami Polonii przez Legionistów. 

Wzajemna nienawiść kibiców i próby zniszczenia Polonii pokazują, że wiele osób nie rozumie, że dwa duże kluby w mieście byłyby korzyścią dla wszystkich. Jeśli Polonia wróciłaby do gry w Ekstraklasie i rozwinęła się tak, aby walczyć z Legią o najwyższe cele, kibice dwa razy w roku mieliby wspaniałe derby, a więc mecze, podczas których kibice mogliby wykazać się np. pomysłowymi oprawami. Drużyny musiałyby także mocniej rywalizować marketingowo i sportowo, co dałoby kibicom lepsze, bardziej zróżnicowane oferty.

Jeśli Legia grałaby w dany weekend ze słabym przeciwnikiem, a Polonia z dobrym, kibice mogliby wybrać, który z nich chcą obejrzeć i na odwrót. Nie trzeba w końcu zawsze aktywnie kibicować - ci, którym bliżej do Legii mogliby zasiąść na neutralnej trybunie przy Konwiktorskiej. Kolejny stadion w stolicy to też miejsce nie tylko na sport, ale również na organizację innych wydarzeń dla mieszkańców.

Lizbona, Madryt, Wiedeń, Berlin, Praga - miasta podobne do Warszawy mają lepszy sport

Warszawa jest jedną z niewielu europejskich stolic bez co najmniej dwóch dużych klubów. Idąc od zachodu, można wymienić: Benfikę i Sporting w Lizbonie, Real i Atletico w Madrycie, Romę i Lazio w Rzymie, Austrię i Rapid w Wiedniu, Union i Hertę w Berlinie, czy Spartę i Slavię w Pradze. W Londynie można wymienić kilkanaście drużyn, a Paryż jest za to wyjątkowo zdominowany finansowo przez jeden klub. 

Każde z tych miast jest znane wśród kibiców sportu właśnie z tych klubów. Ich siła przyciąga nawet turystów, a wzajemna rywalizacja na lokalnym rynku zmusza zarządzających i dział marketingu do wytężonej pracy. 

Jako że piłka nożna jest najpopularniejszym sportem w Europie, głównie wymienione kluby z innych miast znane są właśnie z futbolu. Można tam jednak obejrzeć także inne sporty na wysokim poziomie, np.: Sporting Lizbona gra w Lidze Mistrzów w piłce ręcznej i futsalu oraz ma silną sekcję koszykówki, Benfica także ma sukcesy w innych sportach. Madryt czy Barcelona (także porównywalna do Warszawy) mają potęgi w koszykówce, piłce ręcznej i futsalu. Przede wszystkim, w tych miastach można wymienić kilka stadionów i hal sportowych.

Czemu inwestujemy w piłkę, a inne sporty nie?

Aby sport mógł się rozwijać, potrzebne jest miejsce dla zawodników i kibiców. Budowa hal i stadionów wymaga ogromnych pieniędzy - być może właśnie z powodów finansowych Polska odstaje sportowo od zachodu. Jednakże w naszym kraju od lat inwestuje się w stadiony dla klubów piłkarskich, na które później kibice przychodzą lub nie i oglądają słaby poziom gry. Czemu nie można więc w podobny sposób zainwestować w inne sporty?

Atrakcyjna infrastruktura mogłaby zachęcić kibiców do przyjścia na mecze, a im więcej osób na trybunach, tym więcej pieniędzy na rozwój dla klubu. Skoro da się w Polsce zainteresować ludzi słabym poziomem piłki nożnej i powoli rozwijać ligę dzięki pieniądzom z dni meczowych i transmisji, dałoby się to zrobić też z innymi sportami. Wymaga to jednak wytężonej pracy miasta, klubów i związków sportowych.

W aktualnej sytuacji, nawet gdyby sukces Legii czy Projektu Warszawa z zakończonego ostatnio sezonu zachęcił nowych kibiców do obejrzenia meczów na żywo, nie pomieściliby się oni w malutkich halach na Bemowie, Ursynowie, czy na Torwarze. Dziki Warszawa, czyli druga koszykarska drużyna ze stolicy, która gra w Orlen Basket Lidze, rozgrywa swoje mecze w hali Koło - najmniejszej arenie w całej lidze, dla której trafniejszym określeniem byłaby sala gimnastyczna. Inne drużyny grają w miejscach praktycznie bez trybun.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama