Reklama

Falstart na Żoliborzu. To tu padły pierwsze strzały Powstania. Dzielnica walczyła niemal do końca

Choć Powstanie Warszawskie miało zacząć się w całym mieście o 17:00, na Żoliborzu pierwsze strzały padły wiele wcześniej. Młodzi Polacy zostali zaskoczeni przez niemiecki patrol i otworzyli ogień. Choć pierwsza bitwa została wygrana, przedwczesny start okazał się tragiczny w skutkach.
Tablica upamiętniająca pierwsze strzały Powstania Warszawskiego
Tablica upamiętniająca pierwsze strzały Powstania Warszawskiego

Autor: Jakub Łasicki / Raport Warszawski

Wtorek, 1 sierpnia 1944 roku. Wtajemniczeni warszawiacy przygotowują się do rozpoczęcia Powstania. Rozkaz mówi, aby otworzyć ogień i zdobyć strategiczne punkty każdej dzielnicy równo o 17:00, tzw. godzinie „W”. Takie działanie miało zaskoczyć Niemców. Grupa młodych żołnierzy z Żoliborza natknęła się na wroga jednak kilka godzin wcześniej. Nie mieli wyboru, musieli zaatakować. Akcja, która wpierw wydawała się udana, miała tragiczne skutki dla całej Warszawy.

Pierwsze strzały o 13:30. To ostrzegło Niemców

Mobilizacja w dniu rozpoczęcia Powstania nie była łatwa. Polakom brakowało broni, a jej transport utrudniały liczne niemieckie patrole. Właśnie na jeden nich trafiła kilkuosobowa grupa transportujących broń na Żoliborzu. Chcieli przedrzeć się z okolic dzisiejszej alei Wojska Polskiego do kotłowni przy ul. Suzina.

- Kiedy drużyna, którą prowadziłem z transportem broni, zbliżyła się z ulicy Kochowskiego na ulicę Krasińskiego, szeroką arterię na Żoliborzu, od strony Powązek nadjechał samochód z żołnierzami niemieckimi – wspominał po latach Zdzisław Sierpiński, dowódca drużyny w 226. plutonie 9 kompanii zgrupowania „Żniwiarz”.

Był taki moment, kiedy zupełnie wyraźnie obserwowaliśmy się wzajemnie. Widać było, że Niemcy robią jakiś rachunek zysków i strat. Czy zacząć starcie z nami? Czy udać, że nie zwracają uwagi na kilkunastu młodych ludzi w butach z cholewami i w płaszczach (mimo gorącego dnia), pod którymi pochowaną mieli broń? Jak gdyby zastanawiali się, czy doprowadzić do tego starcia czy nie – mówił dalej Sierpiński w rozmowie z Polskim Radiem w 1981 r.

Przed wyborem stanęli także Powstańcy - dać się złapać wraz z całą bronią czy zacząć przedwcześnie walki? Właśnie wtedy, ok 13:30, padły pierwsze strzały Powstania, oddane przez Sierpińskiego.

- W pewnym momencie Niemcy zdecydowali się na starcie i rozpoczęła się walka. Wyszliśmy z niej właściwie z pełnym sukcesem, ponieważ obrzuciliśmy niemiecki samochód granatami, a sami nie ponieśliśmy strat. Samochód się zapalił, Niemcy zostali pokonani, a nam udało się przeskoczyć przez ulicę i udać się na miejsce zbiórki, gdzie czekała już reszta naszej kompanii. – kończył opowieść „Świda”.

Mimo wygranej skutki były brzemienne. „Nie ma powodu do dumy”

Mimo tego, że pierwsza potyczka Powstania Warszawskiego okazała się wygrana, dowódca grupy nie był zadowolony z tego, jak potoczyła się akcja.

- Nikt z nas nie mógł być zachwycony tym, że zaczęliśmy przed czasem. Nie ma powodu do dumy. Jestem dumny z tego, jak mój oddział walczył w Powstaniu - wspominał słowa dowódcy Stefan Bratkowski, dziennikarz i przyjaciel Sierpińskiego w audycji Magdy Mikołajczuk w Polskim Radiu w 2012 r. ,poświęconej postaci „Świdy”.

Chociaż pierwsze starcie zakończyło się zwycięstwem Powstańców, szybko doprowadziło do alarmu i mobilizacji niemieckich oddziałów w całej Warszawie. Niemcy zorientowali się, że rozpoczęły się działania zbrojne. Niedługo po wymianie ognia na ulicy Krasińskiego na miejsce przybyły kolejne jednostki, które natychmiast rozpoczęły przeszukiwania okolicy. Podczas jednej z takich akcji, przy ul. Suzina w budynku Kotłowni, zauważyli grupę mężczyzn i otworzyli ogień. W wyniku tej strzelaniny zginął plutonowy podchorąży Leon Krzysztoń „Bogdan” – pierwsza z ponad 200 tysięcy ofiar Powstania Warszawskiego.

Przez żoliborski falstart, godzina „W" nie zaskoczyła Niemców. Wróg był już przygotowany na działania Polaków. W efekcie na Żoliborzu nie udało się zdobyć strategicznych punktów jak Cytadela, Instytut Chemiczny, Akademia Wychowania Fizycznego, czy Dworzec Gdański. Żoliborz został odcięty od pozostałych dzielnic miasta, co zmusiło oddziały „Żywiciela” do chwilowego odwrotu w kierunku Kampinosu.

Żołnierze 226 plutonu 9 kompanii zgrupowania "Żniwiarz" na Żoliborzu podczas Powstania Warszawskiego. Stoją od lewej: pchor. Julian Eugeniusz Kulski "Goliat", kpr. Jan Domaniewski "Wilk", Zygmunt Siatkowski "Wróbel". Siedzą od lewej: Ludwik Wąsowski "Cygan", Leszek Droszcz "Nick", Jerzy Malinowski "Gazda", Bolesław Dziurzyński "Sławek". Źródło: Wikimedia Commons

Mieszkańcy uczcili pamięć. Przychodzą tam od 1956 r.

Mieszkańcy Żoliborza co roku pamiętają o pierwszych strzałach i pierwszych ofiarach Powstania Warszawskiego. Także w dniu 81. rocznicy zebrali się pod tablicą upamiętniającą te wydarzenia. Przy ul. Suzina Danuta Kuroń powiedziała kilka słów o historii Żoliborza, a następnie zupełnie spontanicznie odśpiewano „Warszawiankę” i „Marsz Żoliborza” przy akompaniamencie kapeli. 

- To niezwykle ważne, by pamiętać o pierwszych ofiarach Powstania Warszawskiego. My, te najstarsze osoby, zbieramy się tu co roku od 1956 r., kiedy to rozpoczęła się odwilż i można było już wspominać Armię Krajową. Właśnie wtedy stanęła tu tablica upamiętniająca pierwsze strzały i ofiary z kotłowni. Napisano też, że walczyli o socjalizm. Ale nie chodzi tu o ten socjalizm komunistyczny, a o przedwojenną myśl żoliborskiej lewicy - powiedziała Danuta Kuroń.

Przy pomniku zebrało się kilkadziesiąt osób, którzy uczcili pamięć Powstańców także minutą ciszy.

- Przychodzę tu co roku, ponieważ urodziłem się na Żoliborzu i dla mnie ta dzielnica jest wyjątkowa. Pragnę podziękować ludziom, dzięki którym mogę tu mieszkać, jako wolna osoba, mogę podziwiać piękno tutejszych kamienic, o które walczyli - powiedział nam Hubert, którego spotkaliśmy na miejscu

Przywódca Żoliborza. Do „Żywiciela" respekt mieli nawet Niemcy

Przywódcą okręgu AK Żoliborz podczas Powstania Warszawskiego był Mieczysław Niedzielski ps. „Żywiciel”, za którym stoi niezwykła historia. Przeżył obie wojny światowe, czynnie biorąc w nich udział, bronił Warszawy w 1920 r., dowodził Żoliborzem podczas Powstania, a powojenne życie spędził na emigracji.

„Żywiciel” był jednym z najbardziej doświadczonych dowódców Powstania. Dzięki niemu, mimo praktycznie nieustających walk przez 60 dni, Żoliborz nie doznał tak wielkich szkód, jak inne obszary miasta, a w dodatku skapitulował jako przedostatnia dzielnica - dopiero 30 września. Po falstarcie i nieudanych planach zaskoczenia wroga pierwszego dnia walk, w nocy z 1 na 2 sierpnia, z powodu braków w uzbrojeniu, Niedzielski wycofał oddziały z Żoliborza do Puszczy Kampinoskiej. 

Następnego dnia na rozkaz płk. Chruściela „Montera”, dowódcy Powstania, żoliborskie oddziały wróciły do miasta i rozpoczęły kolejną walkę z Niemcami. Dzięki wielkiemu doświadczeniu „Żywiciel” poprowadził swoich żołnierzy tak dobrze, że do 4 sierpnia przejęli oni prawie całą dzielnicę.

- Chciałbym zwrócić uwagę na dowódcę odcinka z Żoliborza. Z nim w ogóle nie mogłem rozpocząć negocjacji. Każda jego odpowiedź była dla mnie obraźliwa. To był bohater. Ten człowiek był fanatykiem - mówił Erich von Dem Bach-Zalewski, dowódca Powstania po stronie niemieckiej, podczas procesu w Norymberdze w 1946 r.

Kwiaty upamiętniające żołnierzy „Żywiciela”. Fot. Jakub Łasicki
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama