Nowe 18-metrowe pojazdy trafią na ulice Warszawy pod koniec 2026 roku. Będą wyposażone w klimatyzację, system informacji pasażerskiej i udogodnienia dla osób z niepełnosprawnościami, ale to nie wszystko. W razie potrzeby – np. podczas powodzi, ataku terrorystycznego czy masowej akcji ratunkowej – mają umożliwić transport rannych, nawet w pozycji leżącej.
– Autobusy mają służyć też do celów dodatkowych, czyli ewentualnych ewakuacji poszkodowanych. Będą miały możliwość szybkiego zamontowania noszy lub leżanek dla czterech osób – mówi Tomasz Kunert, rzecznik ZTM.
Projekt wpisuje się w rządowy Program Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej na lata 2025-2026. ZTM liczy na dofinansowanie, argumentując, że pojazdy mogą być wykorzystywane nie tylko przez miejskich przewoźników, ale także służby ratunkowe.
Diesel zamiast prądu
W dobie walki ze smogiem i promocji zeroemisyjnego transportu decyzja o zakupie autobusów spalinowych może budzić wątpliwości. ZTM jednak nie pozostawia złudzeń – w sytuacjach kryzysowych olej napędowy jest po prostu niezawodny.
– W czasie klęski żywiołowej można spodziewać się wyłączeń prądu. Olej napędowy jest łatwy w przechowywaniu, transporcie i zatankowaniu. Jego dostępność w trudnych momentach jest większa niż prądu – tłumaczy Kunert.
Elektryki wymagają sprawnej infrastruktury ładowania, która w przypadku katastrofy może być niesprawna. Ciężko byłoby naładować pojazdy, chociażby fotowoltaiką. Diesel można przelać z beczki, kanistra czy innego pojazdu – to rozwiązanie mniej wrażliwe na nagłe zakłócenia.
ZTM jednocześnie zapewnia, że nie rezygnuje z ekologicznego transportu. Nowe spalinowe przegubowce to specjalna rezerwa na wypadek zagrożenia. – One będą jeździły normalnie po mieście, ale w razie potrzeby zostaną ściągnięte z linii – mówi Kunert. Dodatkowo, jak zapewnia rzecznik, autobusy będą spełniały normę Euro 6.
Czy to oznacza, że Warszawa stawia na podwójny system – elektryczny na co dzień, spalinowy na czarną godzinę? Władze miasta zdają się dmuchać na zimne. Nawet jeśli oznacza to chwilowy krok w tył w „zielonej rewolucji Warszawy”.
Napisz komentarz
Komentarze