Tym razem nie w czasie upałów, bez alarmujących protestów Ostatniego Pokolenia czy chóralnych głosów komentatorów o skutkach globalnego ocieplenia. Wisła wysycha w ciszy. W piątek wieczorem na wodowskazie Bulwary Wiślane odnotowano jedynie 10 cm. Pobito rekord, który został ustanowiony w lipcu. W poniedziałek poziom spadł o kolejny centymetr.
Wody w rzece jest tak mało, że od wielu dni nie pływają miejskie promy. Wyławiane są kolejne skarby sprzed kilku czy kilkuset lat. Znikają też dopływy. Przykładowo, Wilanówka przepływająca przez Warszawę i Konstancin-Jeziorna zniknęła zupełnie. Zdjęcia jej wyschniętego koryta są alarmujące: nie ma wody, a jedynie błoto i miejscami kałuże.

Co dalej z Wisłą?
W centrum Warszawy stan Wisły jeszcze spadnie. Prognozy IMGW pokazują, że będzie to 7 cm. To oczywiście nie znaczy, że na całej długości woda jest wysokości paczki chusteczek. Wodowskaz ustawiono w miejscu, które nie zawsze jest najgłębsze, ale daje pewne porównanie. Skoro poziomy są coraz niższe, to znaczy, że wody płynie znacznie mniej. Dobrze pokazują to inne wskaźniki, jak np. przepływ liczony w metrach sześciennych na sekundę. Obecnie to 169 m3/s, miesiąc temu było dwa razy więcej. Znacznie więcej było też rok i dwa lata temu, gdy dzienny przepływ oscylował wokół 250 m3/s (rok 2024) i 350 (rok 2023).
Dlaczego jest tak źle? Tłumaczył to nam ostatnio Jan Mencwel, radny Miasto Jest Nasze oraz autor książki „Hydrozagadka. Kto zabiera polską wodę i jak ją odzyskać”.
- Większość rzek ma reżim śnieżno-deszczowy. Gdy, w efekcie zmian klimatu, zima śnieżna w Polsce zanika, to nie ma takiej sytuacji, że wiosną topi się śnieg, który potem zasila rzeki. W tym roku na Wiśle nie było ani jednej wyżówki (wysokiego stanu – red.). Poziom wody na starcie jest już niższy, wobec tego jak przychodzi susza, to opada jeszcze bardziej – mówi.
Jak tłumaczy, naukowcy badający Wisłę wskazali, że oprócz zmian klimatu także ludzie, swoją działalnością, doprowadzają do tego, że rzeka gorzej radzi sobie z anomaliami klimatycznymi.
Kopalnie piasku obniżają poziom Wisły?
- W Warszawie mamy aż pięć kopalni piasku Wiślanego. W Wawrze, w Wilanowie, na Mokotowie, na Białołęce i na Bielanach. Dawniej, gdy bilans wodny był inny, ta działalność była zrozumiała – raz, że piasek to budulec; dwa, że chroniła przed podtopieniami. Ale dzisiaj, kiedy regularnie obserwujemy rekordowo niskie stany, wydobywanie piasku jest czymś absurdalnym. Pozbawiamy rzekę naturalnego budulca wykorzystywanego do odtworzenia dna, a Wisła zaczyna żłobić coraz większe koryto – tłumaczy Mencwel.
Po wojnie w Warszawie również nastąpiła niezwykle intensywna eksploatacja piasku, na potrzeby budowlane. W konsekwencji powstał opisany naukowo „wybój warszawski”, który doprowadził do obniżenia lustra wody aż o dwa metry (!), a także do znacznego obniżenia wód gruntowych, szczególnie w okresie suszy.

Obecnie, jak tłumaczy Mencwel, obserwujemy podobne zjawiska. Powołuje się na badania dr Janusza Żelazińskiego, który twierdzi, że nie powinno się kontynuować wydobycia piasku z Wisły.
Napisz komentarz
Komentarze