Reklama

Spór o kopalnie piasku w Warszawie. Miasto: „Potrzeba piaskarek”. Społecznicy o katastrofie na Wiśle

Kopalnie piasku na Wiśle, w Warszawie, stały się osią sporu. Społecznicy apelują, że obniżają one stan rzeki, miasto przekonuje, że są niezbędne... dla jej dobra.
Kopalnie piasku (piaskarki) w Warszawie.
Kopalnie piasku (piaskarki) w Warszawie.

Autor: Mapy ukośne UM Warszawa

Trwa spór o kopalnie piasku – jak mówią społecznicy, czy spór o piaskarki – jak określa tę działalność miasto. Sprawa jest delikatna jak ziarnko piasku, a zarazem dość skomplikowana. W tle pojawiają się sprzeczne opinie dotyczące potrzeby prowadzenia tego rodzaju biznesu.

Zacznijmy od początku.

Równo rok temu Miasto Jest Nasze wraz z Koalicją Ratujmy Rzeki, opowiedzieli o „niszczycielskiej trójce”. Wymienili kilka czynników, które ich zdaniem mają ogromny – i negatywny – wpływ na Wisłę. Jednym z nich było działanie kopalni piasku. To funkcjonujące od lat biznesy, które „wyciągają” z dna materiał niesiony przez rzekę i sprzedają go na wolnym rynku.

W Warszawie działa pięć takich kopalni. Dwie, na Mokotowie i w Wilanowie, czekają na nowe pozwolenia. Bez nich nie będą mogły dalej działać. I tu zaczyna się główny spór. Wydawać decyzję pozytywną? A może zatrzymać działalność?

Kopalnie niezgody. Społecznicy nie chcą, Wody Polskie mówią o celu publicznym

- Z czego wynika, że na wodowskazie przy bulwarach wody jest tak mało? Mamy trzy kopalnie przed strategicznym ujęciem wody „Gruba Kaśka”. To trochę tak, jakby był pożar domu, a my wlewalibyśmy kanister z benzyną – irytuje się Jan Mencwel, radny Warszawy i członek stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. 

Dodaje, że miasto powinno w tej sprawie interweniować. Apeluje więc do radnych, a przede wszystkim do Rafała Trzaskowskiego, by odmówił wydania pozwolenia. Tym samym prezydent zamknąłby działalność kopalni piasku.

Mencwela popiera szereg organizacji pozarządowych (m.in. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, Towarzystwo na Rzecz Ziemi, Miasto Jest Nasze czy Koalicja Ratujmy Rzeki). Razem wystosowali apel do prezydenta Trzaskowskiego. Piszą w nim, że „pobór piasku odpowiedzialny jest aż za 60-70 proc. erozji dna”. I dalej, że rzeka niesie ok. 540 tys. ton osadu rocznie, a piaskarnie – prawdopodobnie – wydobywają ponad milion. W piśmie apelują wprost o „zaniechanie poboru piasku z koryta Wisły”. 

Z tą argumentacją nie zgadza się Magdalena Młochowska, dyrektor, koordynator ds. zielonej Warszawy, która w ratuszu odpowiada m.in. za kwestie związane z Wisłą. Uważa, że to daleko idące skróty myślowe. - Wody Polski napisały do nas jasno, że dla nich piaskarka jest inwestycją celu publicznego – mówi Młochowska. - Oni potrzebują piaskarek, bo Wisła niesie tony piachu. Gdyby nie piaskarki, to Wody Polskie za swoje pieniądze musiałyby pogłębiać dno – dodaje. 

Następnie przypomina, że pierwsze piaskarki pojawiły się na Wiśle, w Warszawie, w XVII wieku. To działalność, która istnieje od lat i zdaniem dyrektor pomaga rzece, a nie jej przeszkadza. Nie oznacza to, że miasto wyda dokument środowiskowy (nazwany wodną „wuzetką”) tylko na podstawie przypuszczeń. 

- Przez wiele lat działania piaskarek nie wymagały decyzji środowiskowych. Zmieniły się zapisy rozporządzenia, w związku z czym, przed wydaniem decyzji, zażądaliśmy pełnego raportu oddziaływania na środowisko, z elementami konsultacji społecznych. Pracujemy nad prawidłową wersją raportu – to dosyć długa wymiana korespondencji z RDOŚ, Sanepidem, Wodami Polskimi. Razem staramy się przypilnować, żeby raport był właściwy – tłumaczy Młochowska.

Jak słyszymy, w tej sprawie – prawdopodobnie jeszcze w tym roku – odbędą się konsultacje społeczne. Jednak miasto zapewne zgodzi się na dalszą działalność piaskarek/kopalni piasku.

- Na 95 proc. niemożliwe jest zabronienie działalności piaskarek. Mamy ustawowo tylko dwie możliwości zabronienia realizacji takiej inwestycji. Pierwsza, gdy jest niezgodna z planem miejscowym. I druga, gdy istnieje negatywny wpływ na jednolite części wód. A Wody Polskie już wypowiedziały się, że takiego wpływu nie ma – słyszymy. 

A co z mieszkańcami? 

Radny z Mokotowa, Jacek Grzeszak (MJN), zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię – mieszkańców. Przez Augustówkę od samego rana przejeżdżają tiry wożące piasek. Drogi są zniszczone, materiał z ciężarówek częściowo zostaje na ulicy, a mieszkańcy narzekają na hałas i obawiają się o bezpieczeństwo.

- Mieszkańcy Siekierek od lat apelują do władz miasta. Cały czas słyszą, że piaskarnia jest bardzo potrzebna dla środowiska, bo ratuje nas przed powodziami. Oni to akceptują, ale chcą, by dali im żyć. W lipcu mieliśmy spotkanie z burmistrzem i prezesem firmy Sandex. Ten drugi powiedział, że muszą od rana jeździć, bo inaczej zakorkowaliby Warszawę. Ale udało się przesunąć pierwsze wyjazdy ciężarówek z godziny 4 (nad ranem – red.) na 6. Tylko, że od września wszystkie ustalenia zostały złamane – mówi Grzeszak. 

Wał Zawadowski i kursujące piaskarki. / źródło: google.maps.pl

Miasto tłumaczy, że wszystkie ważne tematy zostaną poruszone w czasie konsultacji społecznych. W tym także – podnoszony przez społeczników – problem konkretnych danych dotyczących wydobycia. W czasie rozmów sugerują, że kopalnie wydobywają dwa razy więcej piasku, niż Wisła transportuje, co bezpośrednio powoduje obniżanie dna rzeki.

- Na pewno nie będzie tak, że będzie się wydobywać więcej piasku niż Wisła nanosi. Nie chcę rozpoczynać tej dyskusji, bo nie mamy od inwestora szczegółów: ile chce wydobywać i w jakim okresie. Przed nami wiele miesięcy procedury. Nie było jeszcze konsultacji społecznych. Nie skończymy procedury dopóki inwestor nie złoży dobrego raportu – stawia sprawę Magdalena Młochowska. 

Kto podejmuje decyzję?

Jan Mencwel tłumaczy, że polityczna odpowiedzialność za kopalnie piasku ciąży na prezydencie Warszawy. Bo to miasto wyda decyzję środowiskową. Ale urzędnicy odpowiadają, że sprawa jest bardziej skomplikowana, bo finalną zgodę na piaskarki/kopalnie podejmuje ktoś inny. 

- Podstawowym dokumentem jest pozwolenie wodno-prawne, które wydają Wody Polskie. Wcześniej będą musieli od nas dostać decyzję środowiskową. Zgodnie z procedurą zażądaliśmy pełnego raportu oddziaływania na środowisko, z elementami konsultacji społecznych. Pracujemy nad prawidłową wersją raportu – odpowiada Młochowska.

- To nie jest wina piaskarzy i Warszawy, że poziom wody jest, jaki jest. W tych realiach musimy działać sensownie, dobrze dla przyrody i zgodnie z prawem – dopowiada Monika Beuth, rzeczniczka ratusza. 

Do sprawy będziemy wracać. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

nnn 04.09.2025 17:33
och ach mieszkańcy narzekajo.. tak jak na dino... bo to sklep dla plebsu a zawady to przecież elita

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama