Pochód Historyków przeszedł ulicami Starego Miasta
Od wtorku 9 września na Wydziale Historii Uniwersytetu Warszawskiego trwa wyjątkowe wydarzenie, którym jest Tydzień Historii w Warszawie. W jego ramach przygotowano wiele tematycznych konferencji naukowych, sesji czy wystaw muzealnych. Jednym z nich był Pochód Historyków, zorganizowany w sobotę 13 września, w którym uczestniczyło setki warszawiaków.
Spod dziedzińca UW o godz. 16 wyruszyli wszelacy miłośnicy historii oraz naukowcy, z członkami Polskiego Stowarzyszenia Historycznego (PTH) na czele. Nie zabrakło również przedstawicieli władz miasta, w tym burmistrza Śródmieścia Aleksandra Ferensa. Poza nimi w marszu brały udział również m. in.: Towarzystwo Przyjaciół Warszawy, Warszawskie Towarzystwo Cyklistów, Stowarzyszenie DziejoKon czy Instytut Historii PAN. Setki osób ruszyło spod bram UW Krakowskim Przedmieściem w kierunku Starego Miasta. Po minięciu Zamku Królewskiego pochód skierował się na rynek, a dokładniej pod kamienicę Św. Anny 31.
Prowadzący wydarzenie wodzirej, ubrany w historyczny, XVIII-wieczny strój miejskiego krzykacza, zatrzymywał pochód przy pomnikach znanych postaci, takich jak Bolesław Prus. Składano wtedy również wieńce. Z kolei na czele marszu szła Młodzieżowa Orkiestra Dęta OSP Grójec. Wydarzenie było organizowane pod hasłem „historia magistra vitae est”, czyli łacińską sentencją, którą przetłumaczyć można jako „historia jest nauką życia”.
- Zebraliśmy się tutaj, aby oddać hołd PTH, które powstało 1886 roku we Lwowie. Towarzystwo to stało się filarem ochrony oraz popularyzacji naszego dziedzictwa narodowego wśród historyków trzech zaborów. Organizując wykłady, publikacje oraz wydarzenia PTH stało się bastionem wiedzy o naszej przeszłości — mówił Jan Bestry, prezes Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów.

Wydarzenie zakończyło się w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, gdzie uczestnicy mogli cieszyć się bezpłatną degustacją słynnej WZ-tki, czyli najbardziej warszawskiego wypieku. Wśród innych atrakcji znalazły się również nauka jazdy na bicyklu czy konkurs nt. historii Śródmieścia.
Niepozorna kamienica w Starym Mieście
Ważnym punktem na trasie Pochodu Historyków była wspomniana wcześniej kamienica Św. Anny 31. Jest to miejsce szczególnie bliskie PTH, bowiem to tutaj znajduje się jego główna siedziba.
- Początki tej kamienicy sięgają roku 1466, a jej ostateczny kształt został nadany w pierwszych dziesięcioleciach XVI wieku. Niegdyś fasadę, nad narożną skarpą, zdobiła późnogotycka figura św. Anny z dwiema mniejszymi postaciami. Swoje losy z PTH ów kamienica skrzyżowała w 1913 roku, kiedy to stała się własnością Towarzystwa Miłośników Historii. Niestety II wojna światowa i nastanie PRL-u przyniosły wielkie zmiany. Zewnętrze mury obiektu stosunkowo dobrze zniosły zniszczenia 1944 roku. Niemniej kamienica nie mogła wrócić w ręce towarzystwa, ponieważ została mu odebrana dekretem Bieruta - wyjaśnia Henryk Rutkowski, wieloletni prezes PTH, a obecnie nestor stowarzyszenia.
W czasach powojennych, podczas obudowy Starego Miasta, kamienica została połączona z sąsiednią, o numerze 29. Dzięki staraniom Tadeusza Manteuffela, twórcy i pierwszego dyrektora Instytutu Historii Państwowej Akademii Nauk, na rynku Starego Miasta zadomowił się jego instytut, a wraz z nim Polskie Towarzystwo Historyczne i Towarzystwo Miłośników Historii.

Nowością na XVII-wiecznej fasadzie jest płaskorzeźba z 2015 roku, przedstawiająca skrzydlatego lewa z otwartą księgą. Są to symbole jednego z czterech ewangelistów, św. Marka oraz miasta Wenecji. Płaskorzeźba była darem władz włoskiego miasta. Kilkaset lat temu św. Anny 31 miała podobną płaskorzeźbę. Powstała ona w czasach, kiedy kamienicę posiadał Dawid Capio, wenecki kupiec.
Na ścianie bocznej znajduje się tablica pamiątkowa, powstała w 1986 roku z okazji 100-lecia Towarzystwa Historycznego we Lwowie i 80-lecia Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie.
- Niestety nie udało się wmurować tablicy we właściwym roku, ponieważ jeszcze wtedy Lwów w przestrzeni publicznej znajdował się na liście słów niecenzuralnych. Nastąpiło do dopiero po trzech latach, w 1989 roku, po transformacji ustrojowej. Wówczas władze Warszawy nie tylko cofnęły zakaz, ale i pokryły koszty upamiętnienia. Całość była przykładem spięcia między ciągłością tradycji, a zmiennością warunków politycznych. Zjawisko to jest dobrze znane historykom - dodaje nestor Rutkowski.
Napisz komentarz
Komentarze