Warszawa mówi „stop”. Rząd ma zadecydować
Czwartkowa sesja Rady Warszawy zamieniła się w polityczne pole bitwy, a stawką była miejska „cisza nocna”. Prezydent Rafał Trzaskowski wycofał swój projekt uchwały ograniczającej nocną sprzedaż alkoholu w trakcie obrad, poprzez swojego pracownika. Na sesji nawet się nie pojawił. Projekt klubów Lewica-Miasto Jest Nasze został z góry odrzucony, większością klubu rządzącego (KO). Stołeczni koalicjanci, Lewica i Miasto Jest Nasze poszli więc do Sejmu, gdzie przy wsparciu swoich kolegów z parlamentarnych ław, zaproponowali nowy, szerszy projekt.
– To, o co walczymy od lat w Warszawie, wchodzi wreszcie do ogólnopolskiej debaty politycznej. Kolejne ugrupowania już zapowiadają swoje projekty – mówiła na sejmowej konferencji stołeczna radna Marta Szczepańska z MJN. – Chciano nam odciąć tlen, a okazuje się, że wietrzymy całą Polskę z alkoholu – skwitowała.
Agnieszka Diduszko-Zyglewska, przewodnicząca klubu Lewica-MJN, nie kryje rozgoryczenia:
– Rozwiązanie krajowe i systemowe sprawią, że takie sytuacje nie będą mogły się zdarzyć. Konsultacje z mieszkańcami, wskazywały 80% poparcia. (...) W tej sprawie wypowiedział się też komendant Policji Stołecznej, Okręgowa Rada Lekarska, Straż Miejska. I oto w czwartek wydarzyły się rzeczy, które nas jako radnych absolutnie zszokowały - opowiada Diduszko-Zyglewska.
„Zero Procent Prawdy”. Młodzi Polacy toną w alkoholu?
Kontekstem dla politycznych działań jest raport fundacji GrowSPACE pt. „Jak Polacy piją w wakacje?”, będący częścią kampanii „Zero Procent Prawdy”.
Aż 64,22% ankietowanych dorosłych Polaków przyznaje, że chociaż raz sięgnęło po alkohol podczas wakacji 2025. Chociaż mówi się ostatnio w przestrzeni publicznej, że pokolenie Z rezygnuje z picia alkoholu — okazuje się, że dane są i tutaj bezlitosne. Wśród młodych dorosłych (18-29 lat) odsetek ten rośnie do zatrważającego poziomu - 78,2%. Tylko co piąta młoda osoba nie piła w wakacje w ogóle.
– Prowadzona przez nas kampania oraz drugi już sondaż pokazują, że Polacy piją dużo, wybierając piwo jako główny napój alkoholowy. Masowo atakuje się nas reklamami w każdej postaci – komentuje Jan Pieniążek, koordynator kampanii.
Raport odsłania również mroczne oblicze wczesnej inicjacji: 44,77% badanych przyznało, że pierwszy raz piło alkohol przed 18. rokiem życia, a 6,85% – mając mniej niż 14 lat. Wiek inicjacji alkoholowej jest, zdaniem specjalistów, dużo niższy w dużych miastach, jak Warszawa. Co dziesiąty warszawiak wypił alkohol jeszcze przed 14. rokiem życia. Jednocześnie 90,52% Polaków uznaje, że spożycie alkoholu w młodym wieku jest szkodliwe, a 64,19% opowiada się za całkowitym zakazem reklamy alkoholu.
- Alkohol nie jest zakazany, nigdy nie będzie i nigdy nie powinien być, bo statystyki i badania naukowe też pokazują, że to przynosi odwrócone efekty. (...) Natomiast uważam, że powinniśmy pójść śladami np. Litwy, gdzie wprowadzono całkowity zakaz promocji alkoholu, na wzór wyrobów tytoniowych. Mówię o Litwie, bo ona jest do nas bardzo podobna kulturowo. No i oni rzeczywiście dobrze sobie z tym radzą i zbliżają się w statystykach już po kilku latach do nas. A ten poziom był wcześniej tragiczny, bo Litwini pili dużo więcej od Polaków, a i wiek inicjacji alkoholowej był dużo niższy - dodaje Pieniążek.
Specjalista dodaje również, że powinniśmy również korzystać z przykładów Europy Zachodniej i wprowadzić okienka alkoholowe, które są czynne w określonych godzinach.

Piwo zero procent – furtka dla koncernów?
– Piwo 0% to jest moim zdaniem to samo. To znaczy, to jest po prostu luka prawna wykorzystywana przez koncerny, żeby alkohol promować – mówi Pieniążek w rozmowie z Raportem Warszawskim.
Ekspert wskazuje, że mimo iż świadomie odróżniamy piwo bezalkoholowe od zwykłego, to wizerunkowo w mediach dokonuje się niebezpieczna normalizacja. – Młodzi ludzie, którzy mają dużo mniejszy filtr na takie rzeczy, podświadomie po prostu to przyjmują.
Fundacja postuluje wprowadzenie całkowitego zakazu publicznej reklamy alkoholu i piwa 0%, opierając się wyżej wspomnianym wzorem Litwy. Chodzi nie tylko o telewizję, ale też social media (TikTok, Instagram), sponsoring imprez masowych czy reklamy na koszulkach piłkarskich. – Aktualnie sankcja za nieprzestrzeganie takiego przepisu to jest maksymalnie pół miliona złotych. Dla wielkich koncernów alkoholowych pół miliona złotych to jest nic. A po drugie, i tak wszystkie prokuratury sprawy umarzają. W ostatnich latach spotkaliśmy się tylko z jedną głośną sprawą, w której rzeczywiście ktoś został skazany za reklamę alkoholu – dodaje Pieniążek.
- Mamy poparcie społeczeństwa, mamy też poparcie wśród tak naprawdę wszystkich elektoratów w Sejmie - Koalicja Obywatelska, większość Prawa i Sprawiedliwości, a nawet wśród Konfederacji 50% elektoratu jest za tym postulatem - podkreśla ekspert.
Polityczna wódka się męci
Czy projekt Lewicy to rzeczywista troska o zdrowie publiczne, czy może polityczny gambit? Diduszko-Zyglewska unika oceniania wewnętrznych sporów w Platformie Obywatelskiej, ale nie ukrywa, że napięcia są wyczuwalne. – Nie miałam okazji rozmawiać z panem prezydentem Trzaskowskim, ponieważ nie zjawił się na sesji Rady Miasta. Ta nieobecność była dla nas bardzo trudna – przyznaje.
Zastanawia też timing całej akcji. Warszawska porażka została natychmiast przekuta w ogólnopolską inicjatywę, która ma szerszy zasięg niż lokalne uchwały. – W przeciągu ostatnich dni pozytywnie o tym wypowiedział się na przykład pan poseł Michał Szczerba, pani posłanka Dorota Łoboda, nie mówiąc już o tym, że sam pan premier powiedział, że on także patrzy pozytywnie na to rozwiązanie – mówi Diduszko-Zyglewska.
Czyżby więc projekt „STOP ALKO LOBBY” miał być lewicowym sprawdzianem dla koalicjanta? I czy w obliczu przytłaczających danych statystycznych rządzący będą mogli przejść obojętnie obok postulatów, które cieszą się tak dużym społecznym poparciem? Sejmowa komisja zdrowia 8 października, gdzie fundacja GrowSPACE będzie zabierać głos, może rzucić nowe światło na dalsze losy tej ustawy.
Napisz komentarz
Komentarze