Ursynów znów gotuje się od emocji. Od blisko roku trwa spór, który już dawno przestał być lokalnym konfliktem sąsiadów. Parking przy Płaskowickiej, odtworzony przez firmę Astaldi w 2021 roku, dziś jest rozbierany. Zamiast miejsc postojowych mają pojawić się alejki i zieleńce. Dla tysięcy mieszkańców to nie tylko kwestia wygody, ale też symboliczny cios w zaufanie do władz.
- Tracimy 155 miejsc przy Płaskowickiej, a kolejne 124 przy Stryjeńskich. Łącznie 279. W zamian dostajemy park między jezdniami, hałasem i spalinami. Gdzie tu logika? – wylicza Andrzej Grad ze spółdzielni „Wyżyny”.
Miliony w błoto
Dla mieszkańców sprawa ma wymiar nie tylko codzienny, ale i finansowy. Najpierw spółdzielnia w latach 80. wybudowała parkingi. Potem – za publiczne pieniądze – odtworzono je po budowie tunelu POW w 2021 roku. Teraz kolejny milionowy rachunek wystawiono wszystkim warszawiakom.
Parking przy ul. Kazury odtworzono w 2021 roku za 2,3 mln zł. Obecna rozbiórka i przebudowa to kolejne 1,5 mln zł. Według spółdzielni „Wyżyny” łącznie nawet 8 mln zł zostanie „zmarnotrawionych”.

„Miasto milczy, nikt się nie odzywa”
Podczas rozmowy z Raportem Warszawskim Andrzej Grad nie krył goryczy: „My próbujemy jakoś doprowadzić do kompromisu z miastem, ale Zarząd Zieleni o niczym nie decyduje. To władze miasta – prezydent, wiceprezydent – traktują to niemal jak dzieło życia. Żeby na filmiku z drona wyglądało ładnie. A że mieszkańcy cierpią? To już drugorzędna sprawa”.
Grad przypominał, że mieszkańcy zebrali 1636 podpisów pod apelem do prezydenta Warszawy. - Ludzie nie chcą uwierzyć, że nie było żadnej odpowiedzi. Trzy razy wysyłaliśmy monity. List zaginął w urzędzie – mówił. Dodaje, że mieszkańcy Kazury są zawiedzeni taką postawą Rafała Trzaskowskiego, który jest ich niedalekim sąsiadem.
Harmonogram kontra rzeczywistość
Zarząd Zieleni pokazuje harmonogram – rozbiórki potrwają do lutego 2026 roku, nasadzenia i alejki gotowe mają być w połowie 2026, a montaż altany i małej architektury zakończy się latem. Otwarcie tego odcinka, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, nastąpi zapewne za rok, we wrześniu. W teorii – zielony korytarz nad tunelem POW ma połączyć osiedla i stać się „warszawskim Central Parkiem”.
W praktyce oznacza to likwidację setek miejsc postojowych. ZZW utrzymuje, że realny ubytek to tylko ok. 40–45 miejsc, bo nowe parkingi przy Arenie Ursynów mają zrekompensować straty. Spółdzielnia i mieszkańcy nie wierzą w te wyliczenia. Podkreślają, że na Arenie Ursynów odbywają się cały czas wydarzenia i już teraz parking pod budynkiem jest obłożony.

Sesja, która dolała oliwy do ognia
Nadzwyczajna sesja rady dzielnicy dwa tygodnie temu pokazała skalę konfliktu. Burmistrz Ursynowa Robert Kempa bronił inwestycji, przypominając, że park linearny był planowany od 2016 roku. Podkreślał, że „nie można porównywać koncepcji sprzed lat z projektem budowlanym” i że zmieniły się przepisy, uniemożliwiające np. projektowanie miejsc ukośnych przy ul. Płaskowickiej. Włodarz dzielnicy dodaje, że sprawa parkingu jest konsultowana od 9 lat.
- W tym czasie można było naprawdę podjąć mnóstwo działań, przeanalizować różne warianty. Niestety z przykrością stwierdzam, że spółdzielnia wolała zorganizować akcję propagandową pod hasłem: źli urzędnicy likwidują parkingi wbrew ustaleniom z konsultacji - skwitował na początku sesji burmistrz.
Ale w sali rozbrzmiewały inne głosy - mieszkańcy, którzy przekrzykiwali osoby zabierające głos przy mównicy. „Co się stanie z tymi samochodami? Będą stały na trawie, zablokują drogę do żłobka. Jak dojedzie karetka?” – pytał jeden z mieszkańców. Inny ursynowianin apelował: „Radni mają jedną ważną możliwość – odwołać burmistrza!”.
Spór wokół parkingu to nie tylko starcie o liczby. To również dramat architektoniczny i planistyczny Ursynowa. Osiedla projektowane w latach 70. i 80. nie były gotowe na falę samochodów – wówczas jedno auto przypadało na kilkadziesiąt osób, dziś niemal każde gospodarstwo ma co najmniej jeden samochód. Wąskie uliczki na osiedlach Natolina nie są przystosowane do ruchu samochodowego, a już teraz pękają w szwach. Część osiedli, jak to przy ul. Kazury, zamontowało szlabany, aby uniknąć nadmiernego tłoku. To wciąż za mało.
- Te osiedla nigdy nie były planowane pod ruch samochodowy. Teraz wciska się auta w każdą szczelinę. Nie wyobrażam sobie, żeby zabrano kolejne miejsca – podkreślał Andrzej Grad.

Zielony sen czy urzędniczy beton?
W tle toczy się także inna opowieść – o mieszkańcach, którzy od lat marzyli o parku linearnym. Dla nich zieleń nad tunelem POW to nie fanaberia, ale konieczność. Wskazują, że w Warszawie każdy skrawek zieleni jest na wagę złota, a samochody i beton zajmują już za dużo przestrzeni. Chcą miejsca do spacerów, rekreacji i odpoczynku. - To nie jest prywatny parking ulicy Kazury. To teren publiczny, z którego powinni korzystać wszyscy – podkreślają zwolennicy parku.
Burmistrz Kempa i zastępczyni dyrektora Zarządu Zieleni Olga Rosłoń-Skalińska tłumaczyli, że park linearny nie jest „ad hoc”, lecz wynika ze strategicznych dokumentów miasta. Podkreślali, że celem jest poprawa jakości życia, budowa zielonych korytarzy i ekologiczne korytarze przyrodnicze.
- Park nad Południową Obwodnicą Warszawy nie powstał ad hoc. Jest zapisany w strategicznych dokumentach dotyczących rozwoju miasta – mówiła Rosłoń-Skalińska.

Dla mieszkańców takie argumenty brzmią jak biurokratyczny język, kompletnie oderwany od codzienności. Byli przekonani, że skoro parking został odtworzony, to już zostanie. Jednak z koncepcji z 2023 roku wynikało coś zupełnie innego.
Wciąż nie daje to odpowiedzi na nurtujące wszystkich pytanie - kto odpowiada za taką milionową rozpustę i czemu nikt nie doszedł w 2021 roku do porozumienia z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad? Z odpowiedzią przyszedł włodarz dzielnicy - Robert Kempa.
- Aż do 2018 roku próbowaliśmy dojść do porozumienia z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad. Ale mówiąc oględnie, w mojej ocenie i nie tylko mojej, po ich stronie takiej woli nie było. Bo nie może być uznane za wolę proponowanie rozwiązań trzy razy droższych niż te, które są w kosztorysie. (...) Tym samym każdy element już wykonany i te, które jeszcze będą wykonane w tej części, niestety zawierają demontaż naniesień i zastąpienie ich docelowym sposobem zagospodarowania terenu. Tak jest także jest w przypadku odcinka pierwszego. Porównując to do postulatu pierwotnego, żeby park powstał jako element zagospodarowania terenu nad tunelem, to na każdym odcinku część środków podatnika, mówię o tym z przykrością i z ubolewaniem, jest niestety marnotrawiona - uzasadniał burmistrz w trakcie sesji.
Ostatnie słowo jeszcze nie padło
Na rondach Ursynowa znów szykują się blokady. Mieszkańcy zapowiedzieli protesty na 30 września oraz 1, 2 i 3 października. - Spokojnie, porządnie, w granicach rozsądku. Ale będziemy walczyć. Nie pójdziemy jak owce na rzeź – zapowiada Grad.
Pat w sprawie parkingu na Kazury stał się symbolem tego, jak miasto i mieszkańcy rozmawiają ze sobą w różnych językach. Z jednej strony Excel, strategie i wizualizacje. Z drugiej – ludzie, którzy po prostu chcą zaparkować pod własnym blokiem albo skorzystać z nowego parku. Zdaje się, że w tym przypadku ciężko będzie o konsensus. Albo ucierpią na tym mieszkańcy, albo zwolennicy parku.

Napisz komentarz
Komentarze