Latem, istniejący od lat dziki parking przy Dworcu Wschodnim, od strony ul. Lubelskiej, został nieco uporządkowany. Wysypano żwir, ustawiono słupki i rozpoczęło się pobieranie opłat. Teren należy do PKP, dlatego stworzono tu parking PKP Mobility. Kolejarze wykorzystali okazję, ponieważ od jesieni ubiegłego roku okolica objęta jest płatną strefą parkowania.
Rzecz w tym, że od początku parking jest niemal zupełnie pusty, choć wcześniej gęsto wypełniały go samochody. Kierowcy nie chcieli płacić 4 zł za godzinę, czyli minimalnie mniej niż na płatnych miejskich, miejscach obok. Prawdopodobnie dlatego, że większość parkujących zrobiła sobie z tego miejsca dziki Park and Ride. Zostawiali samochód na cały dzień i wsiadali do pociągu.
Jednak po wprowadzeniu opłat, samochody nie zniknęły. Przeniosły się na… klepisko po drugiej stronie ulicy. To tereny należące do Poczty Polskiej, które w czasie kryzysu uchodźczego wykorzystywano do stworzenia tam namiotowego miasteczka. Ale namiotów od dawna nie ma, za to pojawiły się samochody, które rozjeżdżają teren. To miejsce nie jest objęte strefą płatnego parkowania, ponieważ jest to zwyczajna działka.
Promocje przyciągnął kierowców?
Kolejarze postanowili kontratakować. Poszerzyli swoją strefę, dodając miejsca tuż przy dworcu, wcześniej przeznaczone dla autokarów. Oferują też promocję na abonament miesięczny – 150 zł zamiast 300.
„Parkowanie od strony ul. Lubelskiej w Warszawie jest obecnie znacznie tańsze niż w miejskiej strefie w przypadku korzystania z miesięcznych abonamentów. Cena abonamentu 30-dniowego jest niższa aż o połowę, czyli wynosi 150 zł, zamiast 300 zł. Promocja ma potrwać do końca grudnia. Stawka godzinowa wynosi obecnie 4 zł, a minimalna stawka za 30 minut postoju – 2 zł” – czytamy w komunikacie PKP.
Czy to pomoże? Wszystko zależy od tego, co dalej z nowym dzikim parkingiem na działce poczty.
Napisz komentarz
Komentarze