Po Katowicach i Krakowie wreszcie przyszedł czas na Warszawę. Działacze stołecznego okręgu partii Razem zakończyli właśnie zbiórkę podpisów i złożyli projekt uchwały, który pozwoli miastu sięgnąć do portfeli deweloperów i inwestorów po miliony złotych. Chodzi o nałożenie wyższej stawki podatku od nieruchomości, z 1,19 zł/m2, w których rzeczywiście ktoś mieszka, na 34 zł/m2, wykorzystywanych m. in. do inwestowania, spekulacji czy działalności quasi-hotelowej jak Airbnb. Taką możliwość dał samorządom wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z października 2024 roku. Dla zobrazowania różnicy podatek dla 50-metrowego mieszkania trzymanego jako lokata wzrośnie z 60 zł do 1,7 tys. zł rocznie.
Do tej pory jednymi z większych miast, które zdecydowały się podwyższyć podatek, są Katowice i Kraków. Szacuje się, że dzięki zastosowaniu nowej stawki podatkowej, budżet stolicy małopolski może zwiększyć się o ok. 700 tys. złotych.
Naturalnym wręcz wydawało się pytanie — co z Warszawą? Kraków nową uchwałę zawdzięcza m. in. Aleksandry Owcy i jej klubowi miejskich radnych z Razem. Tutaj warto dodać, że za podwyższeniem stawki ostatecznie głosowali wszyscy samorządowcy, także z PiS-u i Koalicji Obywatelskiej. W Warszawskiej radzie miasta Razem nie ma żadnego samorządowca, koniecznym było więc skorzystanie z innej drogi legislacyjnej.
Warszawskie razem złożyło projekt uchwały
Po niemal dwóch tygodniach zbierania podpisów działacze Razem złożyli projekt uchwały „podatku od martwych mieszkań”, w ramach obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej do Rady Miasta. To oznacza, że jej treść będzie musiała zostać poddana głosowaniu na jednej z najbliższych sesji, np. 20 listopada.
- Naszym celem jest ucywilizowanie rynku mieszkaniowego w stolicy. Chcemy objąć podwyższoną stawką trzy kategorie lokali: niesprzedane mieszkania deweloperskie, pustostany inwestycyjne oraz mieszkania wykorzystywane w najmie krótkoterminowym, np. Airbnb. Dodatkowo nasz projekt postuluje utworzenie miejskiego rejestru najmu krótkoterminowego w ramach Ewidencji innych obiektów hotelarskich. Dodatkowe przychody mogłyby być przeznaczone na rozwój budownictwa społecznego i komunalnego - mówił podczas konferencji prasowej Aleksander Sławiński, rzecznik warszawskiego okręgu Razem.
Jak argumentują działacze, projekt uchwał nie wprowadza nowego podatku, a znosi niesprawiedliwe przywileje. W samej stolicy funkcjonuje ok. 100 tys. pustostanów, czyli mieszkań, które nie są wprowadzane na rynek. Są one traktowane raczej jako lokata lub inwestycja przez wielkie firmy.
Podwyższona stawka ma nie dotykać osób mieszkających w lokalu własnościowym, wynajmujących długoterminowo czy dziedziczących mieszkanie — tak długo, jak go nie wynajmują.
Bez wsparcia radnych projekt upadnie
Przeforsowanie takiego rodzaju projektu będzie wymagało przekonania radnych innych klubów. Tradycyjnie w przypadku Warszawy oznacza to przede wszystkim dogadanie się z Koalicją Obywatelską, która ma samodzielną większość. Jednak nawet „naturalni” sojusznicy Razem, czyli Lewica-Miasto Jest Nasze, niekoniecznie mogą chcieć wesprzeć tę uchwałę. Zwłaszcza że sami złożyli niedawno niemal bliźniaczy projekt, o czym wczoraj poinformowali we wpisie na platformie X.
„Wspólnie z całym klubem Lewica - Miasto Jest Nasze wnioskujemy o wprowadzenie uchwały do porządku obrad już na najbliższej sesji Rady Miasta, tj. 20.11.” - czytamy w komunikacie. Sam wniosek datowany jest na 16 października.
- MJN było przez nas proszone o wsparcie naszej inicjatywy, ale nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Z kolei wczoraj dowiedzieliśmy się, że złożyli własny projekt uchwały do rady. Jesteśmy zaskoczeni, jednak ważne jest to, żeby ten podatek od martwych mieszkań wprowadzić. Liczymy, że któryś z tych dwóch projektów będzie przeprowadzony - komentuje Sławiński.
Niespodziewane wsparcie Razem w tej kwestii może udzielić PiS. Już wcześniej m. in. Dariusz Figura, czyli przewodniczący warszawskiego klubu, określał pomysł opodatkowania pustostanów jako ciekawą propozycję, o której warto dyskutować.
- W prywatnych rozmowach miałem okazję rozmawiać z przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości, którzy całkiem pozytywnie się wypowiadali na ten temat, ale żadnych oficjalnych rozmów nie prowadziliśmy jeszcze w tej sprawie - dodał rzecznik Razem.
Koalicja raczej na nie, miasto niezdecydowane
Inaczej na sprawę patrzy stołeczny radny rządzącej miastem Koalicji Obywatelskiej.
- Największym celem tego pomysłu jest dowalić deweloperowi. Zyski społeczne są przy okazji, ale prymarnym celem jest uderzyć w przedsiębiorców, którzy z perspektywy Razem są naszym głównym wrogiem. Buduje się mit, że inwestorzy siedzą na tysiącach mieszkań, których nie chcą udostępniać za niskie pieniądze. Przypomina mi to Andrzeja Leppera, który mówił, że trzeba zabrać pieniądze bankom - komentuje radny KO, Piotr Wertenstein-Żuławski.
Jego zdaniem pomysł Razem jest nieuprawnioną ingerencją władzy politycznej w gospodarkę rynkową. Z Razem jest w stanie zgodzić się na współpracę dopiero wtedy, gdy rynek mieszkaniowy w Warszawie zacznie przypominać ten w Berlinie. W stolicy Niemiec fundusze inwestycyjne kupowały mieszkania hurtowo, podbijając ich cenę. Tamtejsi menadżerowie nie byli zainteresowani sprzedażą, a nawet wynajmem, bowiem otrzymywali premię od zysku, ponieważ rok w rok wartość nieruchomości rosła. Kadra menadżerska i udziałowcy funduszów byli z tego bardzo zadowoleni. To doprowadziło do gigantycznego problemu mieszkaniowego, gdzie ok. 30 proc. całości wykupiły fundusze inwestycyjne. W Warszawie nie ma takiego problemu.
- Gdyby doszło do takiej sytuacji, że ktoś kupuje 30 tys., 70 tys. mieszkań i je trzyma, nawet nie wynajmując krótkoterminowo, wtedy możemy rozmawiać o rozwiązaniach, które wpuściłyby te lokale na rynek. Natomiast teraz takie podmioty mają po kilkadziesiąt mieszkań. Nie ma takiego gracza, który mógłby zdominować rynek. Miasto posiada ok. 90 tys. lokali, a do tego należy wliczyć mnóstwo mieszkań spółdzielczych czy prywatnych. Mamy dobrze zdywersyfikowany rynek mieszkalnictwa — dodaje Wertenstein-Żuławski.
Co ciekawe postawa władz miasta jest bardziej niejednoznaczna. W odpowiedzi na interpelację dot. możliwości wprowadzenia takowego podatku wiceprezydent Aldona Machnowska-Góra zgodziła się, że budynek lub lokal mieszkaniowy, który jest traktowany jako lokata kapitału, powinien być wyżej opodatkowany. Problemem ma być ustalenie wystarczająco dokładnej definicji prawnej „mieszkania zajętego na prowadzenie działalności gospodarczej”, jaki pojawia się w ustawie o podatkach i opłatach lokalnych.
„Aktualnie nie ma wyraźnej linii orzeczniczej, która jednoznacznie wskazywałaby, że każdy niesprzedany lokal mieszkalny będący w posiadaniu dewelopera powinien być opodatkowany według stawek gospodarczych. Na bieżąco śledzimy stanowiska ekspertów i środowiska naukowego” — dodała wiceprezydent.
Ostatecznie wszystko rozstrzygnie się podczas najbliższej sesji.
 
                                                             Jakub Szyda
                                        Jakub Szyda
                












Napisz komentarz
Komentarze