Wciąż trwają poszukiwania mężczyzny, który zbiegł z miejsca wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Do tragicznego zdarzenia doszło w nocy z soboty na niedzielę około godziny 1:30. To wówczas rozpędzony kierowca wjechał w tył forda, zabijając ojca rodziny na miejscu. W aucie podróżowała też matka oraz dwójka dzieci, trafili oni do szpitala. Jak się okazało, w volkswagenie siedziało czterech mężczyzn i jedna kobieta, gdy jednak policja dotarła na miejsce zastała tylko trzech mężczyzn. Wszyscy byli pijani.
Początkowo podejrzani próbowali zrzucić winę na kobietę, która ucierpiała w zdarzeniu najmocniej. Podczas gdy leżała na poboczu, mężczyźni zaczęli przekonywać policjantów, że to właśnie ona siedziała za kierownicą. Mundurowi nie dali im jednak wiary. Żaden z nich nie chciał przyznać się do kierowania. Niedługo później dowiedzieliśmy się, że w aucie był jeszcze jeden mężczyzna, który jednak zbiegł przed przybyciem służb.
Teraz Prokuratura Okręgowa w Warszawie ujawnia nowe szczegóły zdarzenia. Trzech mężczyzn usłyszało już zarzuty w związku z wypadkiem.
- Są to obywatele polscy. Mężczyznom tym ogłoszono zarzuty utrudniania postępowania oraz nieudzielenia pomocy osobom pokrzywdzonym w tym zdarzeniu drogowym. Mężczyźni ci zostali w dniu wczorajszym przesłuchani, nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów - mówił Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba.
Do sądu rejonowego dla Warszawy Śródmieście trafiły już wnioski o tymczasowe aresztowanie mężczyzn. Jeden z nich trafił już do aresztu, prokuratura czeka na kolejne decyzje sądu. "Prokurator wskazywał, iż istnieje ewidentna, realna, a nie iluzoryczna obawa mataczenia w tej sprawie" - słyszymy. Trzem mężczyznom grozi do pięciu lat więzienia.
Kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. Już wcześniej był karany
Prokuratora ujawniła, że mężczyzna, który spowodował tragiczny wypadek, uciekł z miejsca zdarzenia. On także usłyszał zarzuty, jednak służbom nie udało się go jeszcze zatrzymać.
- W stosunku do tej osoby zostało również wydane postanowienie o przedstawieniu zarzutów. Chodzi tutaj o spowodowanie wypadku śmiertelnego z zakazem prowadzenia pojazdów mechanicznych oraz ucieczkę z miejsca zdarzenia. Sprawca ten jest aktualnie nieuchwytny - mówił Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba.
Wkrótce za podejrzanym ma zostać wystawiony list gończy, a także czerwona nota Interpolu. Grozi mu do 12 lat więzienia. Mężczyzna ten już wcześniej był znany służbom.
- Jest to osoba, która kilkukrotnie była karana za jazdę bez uprawnień. Jest to osoba karana za oszustwa. Jest to osoba karana za posiadanie narkotyków. Jest to osoba, która miała zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, orzeczony w zeszłym roku przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieście - mówił Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba.
Do innych spraw poszukiwani byli też pozostali mężczyźni, którzy podróżowali samochodem.
Szokujące kulisy wypadku przy Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. W sprawę jest zaangażowanych nawet 10 osób
Prokuratura zdradziła więcej także na temat szokujących kulis całego zdarzenia. Dowiadujemy się, że sprawca był namawiany do ucieczki przez pozostałych trzech mężczyzn. Ponadto mieli oni nie tylko nie pomagać poszkodowanym osobom, ale wręcz uniemożliwiać to osobom postronnym, które chciały pomóc.
- Co więcej, osoby te, m.in. te, którym ogłoszono w dniu dzisiejszym zarzuty, nie dość, że nie udzieliły pomocy, to również uniemożliwiały udzielenie pomocy jednej z pasażerek, która była pokrzywdzona. Wręcz odganiały osoby, które proponowały pomoc, które chciały udzielić pomocy. Czy to zastosować sztuczne oddychanie, czy to pozycję boczną - mówił Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba.
Okazuje się również, że w sprawę zamieszane są też inne osoby. Ich rola polegała głównie na pomocy w ucieczce sprawcy wypadku. Prokuratura mówi o nawet 10 osobach
- W tej sprawie prokuratorzy i policja spotkali się z wyjątkowym bezwzględnym mataczeniem i poplecznictwem, które zmierzało do niezidentyfikowania sprawcy, a potem utrudnienia jego zatrzymania. To jest ewenement, jeśli chodzi o postępowania, z którymi się spotykali prokuratorzy na terenie Warszawy w ciągu ostatnich lat. To była zorganizowana akcja osób, które zdawały sobie sprawę, że osoba, która kierowała tym pojazdem, nie powinna nim kierować, że nie może się oddalić, a była wręcz zachęcana do tego, by się oddalić z miejsca zdarzenia, gdyż zdawano sobie sprawę z tego, w jakich okolicznościach doszło do tego zdarzenia - mówił Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba.
Cała sprawa swój początek miała na placu Konstytucji. To tam bawiła się około 10-osoba grupa znajomych, która piła w jednym z lokali. W pewnym momencie postanowili oni wsiąść w dwa auta i pojechać do klubu na Pradze. Po drodze doszło do tragicznego wypadku. Prokuratura zaznacza, że w tej sprawie posiada wiele nagrań i innych materiałów, które pozwalają jej dokładnie ustalić przebieg zdarzeń. Wkrótce możemy spodziewać się kolejnych informacji.
Napisz komentarz
Komentarze