Znaleziono stosy zwierzęcych ciał
Na social mediach Pogotowia dla Zwierząt, organizacji zajmującej się ich ratowaniem, zamieszczono makabryczny materiał. Zgłoszenie, jakie otrzymali wolontariusze we wtorek wieczorem, dot. nielegalnej hodowli królików na terenie jednego z ogródków działkowych na Mokotowie, przy ul. Ajewskiego. Na miejscu okazało się, że wszystkie zwierzęta, mowa o kilkudziesięciu królikach, zamarzły na śmierć.
Na opublikowanym nagraniu widać prowizoryczną mini farmę, na której swego czasu, trzymane były króliki oraz kozy. Każdy z mieszkańców mógł je dokarmiać — tak przynajmniej głosiła tabliczka „reklamująca” to miejsce. Wewnątrz małej budki, na której podłodze rozrzucona była cienka warstwa słomy i ziemi, pod nieocieploną ścianą piętrzyły się zwłoki martwych zwierząt. Zdaniem wolontariuszy winowajcą był bezwzględny mróz. Temperatura spadała momentami nawet do -17 st. C. w nocy.
W trakcie zabezpieczania martwych zwierząt m. in. celem przeprowadzenia sekcji wolontariusze zostali zaatakowani przez właścicielkę ogrodu działkowego Dorotę S. i towarzyszące jej osoby. Na nagraniu widać jak starsza kobieta okłada ratowników deską lub rzuca w nich kamieniami. Trzy lata temu kobiecie odebrano ponad 200 zwierząt.
Na miejsce została wezwana policja, która zabezpieczyła zwierzęta do badań. Jak informuje nas biuro prasowe KRP Warszawa II, policja nadal bada sprawę. Wyniki sekcji zwłok nie są jeszcze znane.
W akcji zabezpieczania martwych zwierząt brali również przedstawiciele Fundacji Azyl dla Królików. Dodatkowo działacze Pogotowia dla Zwierząt zapowiedzieli, że będą dzisiaj składać zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez właścicielkę nielegalnej farmy.
Wideo i zdjęcia mogą być nieodpowiednie dla dzieci i osób wrażliwych:
.png)
Problem trwa już dekadę
Pani Dorota jest znana osobom zajmującym się ochroną zwierząt co najmniej od dekady. Wcześniej na terenie swojego ogródka działkowego hodowała kaczki, kury czy kozy. Wstęp na „farmę” był otwarty, nie trzeba było nic płacić. Każdy z mieszkańców mógł odwiedzić zwierzęta, dokarmić je czy dotknąć.
- Pani Dorota nie robi biznesu z farmy, a z produktów pochodzenia zwierzęcego. Mówię głównie o sprzedaży jajek, sera, mleka, twarogów. Jej klientami są głównie mieszkańcy osiedla przy ul. Melomanów, vis-a-vis ogródków działkowych — wyjaśnia w rozmowie z Raportem Warszawskim Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.
Okazuje się, że kobieta, mająca mieszkanie w tym samym osiedlu co jej klienci, żyje w ubóstwie i potrzebuje pomocy. Rozmówca zdradza nam, że Dorota S. ma już wyrok eksmisyjny. Hodowla była jej głównym źródłem utrzymania. Niemniej warunki, w jakich trzyma zwierzęta, zagrażają ich życiu.
- Na terenie tych ogródków co chwilę umiera jakieś zwierzę. W 2021 roku gmina decyzją administracyjną odebrała jej ponad 200 zwierząt. Zwierzęta trzymane są w tragicznych warunkach. Za zagrodę służy im stara, PRL-owska buda. W okresie wiosennym czy letnim być może nie jest to zbytni problem, lecz kiedy uderza zima, większość ze zwierząt ginie za sprawą mrozu. Ich ciała leżą potem na terenie całego ogródka — dodaje ratownik.
Napisz komentarz
Komentarze