Informacja o psie zamkniętym w mieszkaniu przy ul. Kwitnącej na Bielanach dotarła do policji dzięki czujności sąsiadów. Dzielnicowa natychmiast podjęła działania – jednak właścicielka zwierzęcia konsekwentnie unikała kontaktu.
Najpierw umówiła się na poranne spotkanie, ale nie przyszła. Potem zapewniała SMS-ami, że pies jest "karmiony, pojony i wyprowadzany", choć lekarz weterynarii potwierdził później, że zwierzę od kilku dni nie miało dostępu ani do wody, ani do jedzenia.
– Wobec realnego zagrożenia dla życia psa podjęliśmy decyzję o wejściu do mieszkania – mówi podinsp. Elwira Kozłowska z Komendy Rejonowej Bielany-Żoliborz.

Strażacy wyważają drzwi. Pies na skraju wyczerpania
Gdy właścicielka po raz kolejny nie pojawiła się wieczorem, strażacy wspólnie z policją wkroczyli do mieszkania przez balkon. W środku znaleźli psa w stanie skrajnego wycieńczenia.
– Zwierzę od kilku dni nie jadło i nie piło. Trafiło pod opiekę organizacji, która zapewniła mu pomoc – relacjonuje podinsp. Kozłowska.
Teraz policja wyjaśnia okoliczności sprawy. Właścicielce grożą konsekwencje prawne – zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, zaniedbanie może skończyć się nawet karą pozbawienia wolności od 3 do 5 lat (w przypadku stwierdzenia szczególnego okrucieństwa).
Zwierzę nie jest rzeczą - apeluje policja
– Apelujemy o odpowiedzialność. Zwierzę wymaga troski, jedzenia i wody. Jedno zgłoszenie może uratować życie – podkreśla Kozłowska.
Sprawa psa z Bielan to kolejny przykład ludzkiej obojętności. Wciąż jednak są ludzie, którzy reagują – jak sąsiedzi, którzy zaalarmowali policję. Dzięki nim zwierzak ma szansę na nowe życie.
Napisz komentarz
Komentarze