Wyścig z czasem na SGH. Cztery osoby na jedno miejsce
SGH podaje suchy komunikat, który kryje dramat setek osób. Komisja ds. Akademików rozpatrzyła wnioski o miejsce na rok 2025/26 dla pierwszorocznych licencjatów. Do rozdysponowania było 80 miejsc. Zarejestrowano 260 wniosków.
- 6 miejsc przyznano osobom z orzeczeniem o niepełnosprawności, sierotom i półsierotom.
- Pozostałe 74 trafiły do osób mieszkających powyżej 40 km od uczelni, według kolejności zgłoszeń.
Kluczowa okazała się godzina 9:04:39. To moment, w którym pula miejsc się wyczerpała. Wszyscy, którzy kliknęli „wyślij” choćby sekundę później, usłyszeli „nie”. Dodatkowo 19 osób pomyliło tury rekrutacyjne. Dla niektórych szansą ma być dodatkowa tura na przełomie września i października, uruchomiona dla ofiar zmian w przepisach dotyczących certyfikatów językowych.
Spokój na SGGW i Politechnice
Pytam rzecznika SGGW, dr. inż. Krzysztofa Szwejka, czy tam wciąż toczy się walka o akademiki. Uczelnia oferuje 2400 miejsc, o 300 mniej niż w poprzednim sezonie. Powód? Nie realny spadek liczby łóżek, ale zmiana preferencji. - Studenci chcą bardziej mieszkać w pokojach jednoosobowych niż w dwójkach. Większe zainteresowanie było jedynkami i stąd trochę dwójek przeznaczyliśmy na jedynki – przyznał rzecznik. I zapewnił: W zasadzie każdy, kto spełniał kryterium, otrzymał miejsce.
Rzecznik Politechniki Warszawskiej odpowiada z podobnym optymizmem. Tam rejestracje zakończyły się pod koniec sierpnia.
- Myślę, że kluczową kwestią jest to, że u nas to Samorząd Studencki zajmuje się akademikami. Już dawno zakończyliśmy zapisy i oczywiście, nie każdy dostał miejsce, ale to co roku tak jest, że nie każdy się załapie, bo nie ma tyle miejsc- przyznaje Krzysztof Szymański z PW.
Pocieszające wydaje się jednak to, że z doświadczenia uczelni, część osób szybko rezygnuje ze studiowania lub z akademika i zwalniają się miejsca. - Część osób po pierwszym miesiącu rezygnuje z akademika i zwalnia miejsce - dodaje Szymański.
A jak sprawa akademików wygląda na UW? Tam władze uczelni deklarują, że miejsca wciąż czekają na studentów.
- W trakcie wnioskowania o miejsce w akademiku złożono 3174 wnioski. Do dziś pozytywnie rozpatrzono podania prawie 2900 osób. Część osób, która otrzymała miejsce, zrezygnowała z niego, dlatego liczba ta zapewne ulegnie jeszcze zmianie. Zwalniane miejsca na bieżąco i od razu przypisywane są kolejnym osobom - informuje rzecznik UW Anna Modzelewska.
Według UW przyznania miejsca w akademiku odmówiono wyłącznie osobom, których wnioski nie spełniały żadnego z kryteriów do otrzymania miejsca w akademiku, tj. uzyskały 0 pkt przy rozpatrywaniu wniosków.
Historyczny budżet i... niż demograficzny
Pełnomocnik ministra nauki ds. studenckich, Daniel Kość, patrzy w przyszłość z optymizmem. - Sytuacja z roku na rok się polepsza – twierdzi. Jako dowód podaje „historyczny budżet” z programu budownictwa społecznego, z którego 10% przeznaczone jest na budowę i remont akademików. Przyznaje, że ceny w tych „najwyższych standardów” faktycznie sięgają tysiąca złotych, ale w starszych budynkach są niższe.
Kluczowym argumentem ma być niż demograficzny. - Teraz mamy troszeczkę niż. Studentów jest mniej – mówi. Na moje pytanie o sygnały od osób bez dachu nad głową, odpowiada: - Na ten moment jeszcze takich zdecydowanych głosów nie ma.
„Tysiąc złotych za akademik? To absurd”. Młodzi wycofani, kultura akademicka w zaniku
„Jak za zwykły pokój na rynku” – tak o cenach w nowych akademikach mówi Gabriela Wilczyńska z Warszawskiego Koła Młodych Inicjatywy Pracowniczej. Jej zdaniem absurdem jest sytuacja w nowym akademiku S7 na UW, gdzie za pokój dwuosobowy student płaci 1000 zł. - To jest 2000 zł za pokój. Strasznie drogo – komentuje. - Ten budynek postawili droższy, niż powinien być. Kto pomyślał, że podziemny parking w akademiku to dobry pomysł? – pyta retorycznie. Nikt tam teraz nie parkuje.
Zwraca uwagę na niepokojący trend: akademiki po remoncie stają się luksusem, na który nie stać ich głównych użytkowników. Jako przykład podaje Olsztyn, gdzie jedynka w wyremontowanym budynku kosztuje 1250 zł – więcej niż wynajem pokoju na rynku. Jedynka w Warszawie na SGGW kosztuje podobnie - student musi zapłacić od 930 zł do 1200 zł. Dwuosobowy kosztuje 600 zł - czyli połowę.
Dlaczego zatem studenci SGGW masowo wybierają jedynki, rezygnując z tańszych dwójek? Wilczyńska widzi w tym szersze zjawisko. - Mówimy o ludziach, którzy są młodymi dorosłymi, więc potrzebują prywatności – tłumaczy. I dodaje: Kiedyś mieszkało się w czwórkach, a dwójka była luksusem. Ale kiedy nie ma już wokół akademików takiej społeczności i kultury tak jak kiedyś... Studiowanie jest dość samotne. Pewnie pandemia tutaj zagrała główne skrzypce.
Napisz komentarz
Komentarze