Jest rok 1944. Warszawa od prawie pięciu lat znajduje się pod okupacyjnymi rządami III Rzeszy. Państwo Polskie zeszło do podziemia, a w jego miejscu funkcjonuje Generalne Gubernatorstwo. W stolicy kotłują się najróżniejsze nastroje. Dla niektórych to ostatni moment by wyprzeć Niemców i przywitać nadchodzącą armię sowiecką jako gospodarz we własnym kraju. Rozkaz zostaje wydany i 1 sierpnia rozpoczyna się Powstanie Warszawskie.
Powstanie Warszawskie to temat budzący wiele emocji oraz kontrowersji. To także zbiór niesamowitych historii wielkiego heroizmu, tchórzostwa, jak i zdrady. To wreszcie ostatni, wielki zbrojny zryw narodowy, który jak wszystkie poprzednie powstania, miał przynieść upragnioną wolność.
W cieniu opowieści o bohaterstwie batalionu „Zośka” czy okrucieństwie Heinza „rzeźnika Woli” Reinefartha, milcząco trwają warszawskie tramwaje, będące świadkami wszystkich historycznych wydarzeń. Podczas Powstania maszyny te stały się częściami barykad w kilkudziesięciu miejscach w stolicy. Ul. Czerniakowska, ul. Nowosielecka czy ul. Bartycka, to tam Powstańcy bronili się przed wojskami III Rzeszy, wykolejając tramwaje i budując z nich barykady.

By przybliżyć historię tych nieco mniej spektakularnych rozdziałów Powstania, w rocznicę jego wybuchu, rozmawiamy z Rafałem Brodackim, historykiem oraz specjalistą, pracującym w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Jakub Szyda: Jak wyglądał transport miejski przed Powstaniem?
Rała Brodacki: Transport w przedpowstańczej, okupacyjnej Warszawie wyglądał zupełnie inaczej, niż nam się może wydawać. Chociaż komunikacja należała do dwóch hegemonów - autobusów i tramwaj, to te drugie były głównymi środkami transportu. Flota autobusowa była bardzo niewielka, a linie krótkie. Z kolei prywatnych samochodów nie można było mieć. Zakaz wprowadzili Niemcy w 1944 roku, a wyłączeni z niego byli sami okupanci lub osoby posiadające specjalne zezwolenie, wydawane przez władze. Zresztą jeszcze przed wojną, w latach 30. mało kogo było stać na takie dobro luksusowe. Siłą rzeczy najpopularniejszymi i najważniejszymi środkami transportu w stolicy były tramwaje i riksze.
To znaczy, że miejska sieć była w dobrym stanie?
Nie, w żadnym wypadku. Cofając się do 1939 roku, musimy pamiętać, że za sprawą oblężenia Warszawy, zwłaszcza licznych nalotów, tory czy całe tabory były sukcesywnie niszczone. Po wkroczeniu Niemców, ci nie pozwolili na rozbudowę trakcji, a jedynie jej naprawę. Wyjątkiem była sieć w okolicach Ronda Waszyngtona, którą powiększono o nowy odcinek torów. Ocalałych wagonów było mało, a wykorzystywano je na zdecydowanie zbyt wielu liniach. Niemcy dodatkowo prowadzili wiele działań skutecznie utrudniających komunikację warszawiakom. Przykładem może być wprowadzenie specjalnej linii, tzw. czerwono koło. Linia ta miała obsługiwać tylko Niemców. Ponadto w reszcie taborów Polacy mogli zajmować miejsca jedynie w tylnych częściach wagonów.
Wszystko kumuluje się ku temu, że transport tramwajowy był słabo używany przez Polaków. Brakowało części zamiennych, naprawy sprzętu były niesamowicie trudne i jedynie prowizoryczne. Psucie się maszyn było niczym nadzwyczajnym. Dość powiedzieć, że 1 lipca 1944 roku, dokładnie na miesiąc przed powstaniem, tramwajarze policzyli, że mają w składach 119 wozów tramwajowych, co stanowiło ok. 32 proc. przedwojennego stanu. W zajezdniach stało aż 220 maszyn, niezdatnych do naprawy. Ratowano się sprowadzaniem tramwajów z innych terenów okupowanych, lecz nie naprawiło to sytuacji.
Do tego wszystkiego dochodzi praktyczne wyłączanie sporych części stolicy z jakiegokolwiek ruchu tramwajowego - mowa oczywiście o terenie Getta. Miało ono co prawda własną linię, lecz była dostępna tylko dla Żydów i oznaczono ją symbolem Gwiazdy Dawida. Wraz z likwidacją getta, w której dosłownie wyparowało 25 proc. miasta, zniszczono także całą infrastrukturę tramwajową znajdującą się na terenie Getta.
.png)
Jak funkcjonowały tramwaje w trakcie Powstania? Czy motorniczy brali udział w konspiracji?
Problemy dla tramwajów pojawiły się jeszcze przed wybuchem Powstania. Pod koniec lipca 1944 roku przez Warszawę przechodzą wojska niemieckie. Najpierw z zachodu na wschód, w stronę linii frontu. Później po sukcesie sowieckiej operacji Bagration Niemcy zaczęli wycofywać się w kierunku Rzeszy, również przez naszą stolicę. W obie strony wojska Hitlera maszerowały głównymi alejami Warszawy, m. in. al. Jerozolimskimi, siłą rzeczy blokując ruch tramwajowy na trasach przemarszu.
Kiedy dowództwo niemieckie ogarnęła panika za sprawą zbliżających się wojsk sowieckich, Warszawskie tramwaje popadły początkowo w chaos, lecz dosyć szybko nasi rodacy się organizują. Udało się to dzięki zapobiegliwości, ponieważ od dłuższego czasu czuć było rosnące napięcie na linii okupant - mieszkańcy. Dzięki temu udało się zebrać ludzi, którzy wiedzieli czym mają się zajmować. Celem było podtrzymanie działania zakładów, niezależnie od zaostrzającej się sytuacji. Niemcy pod koniec lipca, po początkowej panice, powrócili do Warszawy z dodatkowymi oddziałami.
Dla Niemców kwestie transportowe były bardzo ważne, stąd tak wielka kontrola. Lecz mimo to Polakom udało się zawiązać konspirację. Jeśli prześledzimy biogramy znanych nam powstańców, to zobaczymy, że wielu z nich było tramwajarzami. Zapisali tym samym piękną kartę w historii walki niepodległościowej. Widzimy ich także na zdjęciach czy kronikach. Jest takie zdjęcie z sierpnia 1944 roku, na którym widzimy człowieka trzymającego zdobyczny miotacz ognia, który szykuje się do szturmy na „Małą PASTę” przy ul. Pięknej 19. Mężczyzna ten ma na sobie mundur tramwajarza.

W dzień Powstania, czyli 1 sierpnia Niemcy de facto zakazali przejazdu przez mosty na Wiśle w kierunku Pragi. Tramwaje miały przestać kursować o godz. 14. Taki rozkaz został przekazany do polskiego kierownictwa tramwajów na godzinę przed jego wykonaniem. Z tego powodu w ostatniej chwili dyrektor spółki podjął decyzję, aby wszystkie tramwaje będące nadal w dyspozycji, pojechały na Pragę. Chodziło oczywiście o to, żeby je zachować. Niemal każdy czuł w kościach, że wydarzy się zaraz coś wielkiego i poważnego. Części taborów przejazd się udał. Po godzinie 14. ruch w lewobrzeżnej Warszawie zamiera. Trzy godziny później wybija godzina "W" i historia Polski zmienia się na zawsze.
W jaki sposób wykorzystywano tramwaje podczas Powstania?
Tramwaje były wykorzystywane głównie jako barykady. Używanie ich jako środków transportu mijało się z celem. Po pierwsze powstańcy nie kontrolowali całości miasta, a co za tym idzie mogli wykorzystywać jedynie fragmenty torowiska. Po drugie jakikolwiek transport żywności czy amunicji łatwiej było przewieźć samochodem czy nawet na pieszo. Pogłoski, że wagonami przewożono zaopatrzenie są błędne. Z kolei wagony tramwajów były wręcz idealne do budowania zapór i barykad. Były przecież duże, ciężkie, trudne do staranowania. Co ciekawe tramwaje wykorzystywali także Niemcy, m. in. Heinrich Friedrich Reinefarth,. Na zdjęciu wykonanym przez Niemców widzimy dowódcę otoczonego przez podkomendnych na ul. Wolskiej. Za swoimi plecami na wagon tramwajowy. Wykorzystał go jako mobilny sztab.

Niestety Niemcy nie pozostali dłużni Powstańcom i niszczyli wszystko. Weźmy za przykład to, że obecna siedziba naszego Muzeum Powstania Warszawskiego, mieści się w dawnej elektrowni tramwajowej. Tutaj 5 sierpnia Niemcy dokonali mordu na cywilach. Zabudowania zaś zostały zniszczone.
Inna historia wydarzyła się na Ochocie. Tam w zajezdni Racławickiej aresztowano wszystkich obecnych w czasie Powstania ludzi, włącznie z dziećmi. Następnie przewieziono ich na Zieleniak, w rejon zbiegu dzisiejszych ul. Grójeckiej i Bitwy Warszawskiej, obok Hali Banacha. Aresztowani po kilku dniach trafili do Pruszkowa, skąd wywieziono ich dalej za zachód. Ciężkie walki toczyły się również przy ul. Sierakowskiego. Stała tam niegdyś zajezdnia autobusowo-tramwajowa i właśnie tam żołnierze z oddziału „Leśnik ” zdobyli pierwszego Goliatha - zdalnie sterowanego nosiciela min, którego później rozebrano. Dzięki temu opracowano sposób walki z tymi maszynami. Krwawe boje toczono także w zajezdni Inflanckiej czy Kawęczyńskiej na Pradze. Zniszczono wiele kompleksów, setki taborów i kilometry torowisk.
Bilans po Powstaniu był dla tramwajów tragiczny. Zniszczono ok. 85 proc. trakcji oraz 75 proc. taborów. Tory były uszkodzone w ok. 450 miejscach. Łącznie utracono 12,8 km sieci trakcyjnej. Do naprawy wysłano aż 260 wagonów. Po odbiciu miasta przez wojska polskie i sowieckie, miesiącami sprowadzono tramwaje z innych miast. 40 wzięto z Wrocławia, a po zakończeniu wojny 67 maszyn zarekwirowano z Poznania oraz Berlina. Pierwszą ponownie uruchomioną linią tramwajową był odcinek łączący ul. Kawęczyńską z ul. Wiatraczną, miało to miejsce 20 czerwca 1945 roku. Z kolei mieszkańcy lewobrzeżnej Warszawy na pierwszy tramwaj musieli czekać do września. Wtedy uruchomiono linię łączącą pl. Starynkiewicza z Okęciem.
Artykuł powstał we współpracy merytorycznej z Muzeum Powstania Warszawskiego.
Napisz komentarz
Komentarze