Aktywiści z Komitetu Obrony Praw Lokatorów wznosili na początku lipca, pod siedzibą Lewicy, transparenty z hasłami: „Stop karaniu najbiedniejszych”, „Lewico, nie zdradzaj swoich”. Powód? Rządowy projekt zmian w mieszkalnictwie komunalnym, który – w ich ocenie – ma więcej wspólnego z prawicową polityką mieszkaniową niż z lewicowymi wartościami.
- Jesteśmy tutaj, żeby zaprotestować przeciwko dorabianiu gęby lokatorom. Temu, żeby z nich wszystkich robić bogaczy, darmozjadów. Ludzi, którzy chcą mieszkać za darmo. To jest konstrukcja, którą od 30 lat lansuje się w kraju, żeby likwidować mieszkalnictwo komunalne. Mówi się, że jest to przeżytek PRL-u do likwidacji. Ta polityka przyniosła to, że młodzi nie mają gdzie mieszkać, że mieliśmy do czynienia z dziką reprywatyzacją. A teraz mamy do czynienia z dzikimi eksmisjami. Nikt nie szanuje praw lokatorów. Osoby są wyrzucane na bruk – wskazywała na początku lipca Zenobia Żaczek działaczka z Komitetu Obrony Praw Lokatorów.
Kilka dni po proteście, w zeszły czwartek, 10 lipca Sejm przegłosował ustawę mieszkaniową autorstwa wiceministra rozwoju i technologi Tomasza Lewandowskiego z Nowej Lewicy, która teoretycznie ma wzmocnić budownictwo społeczne. Projekt zakłada m.in.:
- 45 mld zł na mieszkania komunalne i TBS-y do 2030 r.,
- zakaz prywatyzacji takich lokali przez 25 lat,
- większe finansowanie dla akademików.
Brzmi dobrze? Problem w tym, że lewicowi politycy równolegle próbowali forsować kontrowersyjne, z punktu widzenia lokatorów, przepisy:
- weryfikację dochodów wszystkich najemców (nie tylko nowych),
- automatyczne podwyżki czynszu nawet przy minimalnym przekroczeniu progu,
- likwidację dziedziczenia mieszkań komunalnych bez dodatkowych warunków.
- To nie jest pomoc, to polowanie na lokatorów – komentuje Zenobia Żaczek z KOPL.

Przypadek sędziego Schaba
Posłowie Nowej Lewicy argumentują, że chcą „ukrócić nadużycia” – jak np. w sytuacji sędziego Piotra Schaba, który „zajmuje” mieszkanie komunalne obok Łazienek Królewskich, mimo wysokich dochodów i 120-metrowego domu pod Warszawą.
Aktywiści wskazują, że takich przypadków jest margines (w Warszawie sprawdzono około 3000 osób i 90 proc. z nich nie przekroczyło limitów dochodowych), a nowe przepisy uderzą w:
- rodziny, których dochód wzrósł o kilkaset złotych (np. przez premie),
- emerytów, którzy przez lata remontowali mieszkania na własny koszt,
- młodych, którzy dziedziczą lokale po rodzicach, ale nie spełniają nowych kryteriów (przykład rodziny z Zakroczymskiej, gdzie po śmierci babci, rodzina z 6-letnim dzieckiem miała się wynieść).
Dla przykładu – w Warszawie czynsz za metr w mieszkaniu komunalnym może wzrosnąć do 74 zł (tyle wynosi stawka odtworzeniowa). Dla porównania – w TBS-ach to ok. 30 zł.
- Dlaczego najbiedniejsi mają płacić więcej niż ci w społecznych czynszówkach? – pytają lokatorzy.
Lewica próbuje łagodzić nastroje, proponując „najem senioralny” – czyli ochronę dla osób, które wykupiły mieszkania od gminy. Ale to „plasterek na głęboką ranę”, bo zdaniem Komitetu Obrony Lokatorów nie rozwiązuje problemu tych, którzy nie mieli szansy na wykup, nie chroni przed eksmisjami z dużych lokali (np. po śmierci współmałżonka) i pomija osoby, które całe życie płaciły czynsz, ale teraz nieznacznie przekraczają limit. – W założeniu projekt ustawy ma pomagać seniorom, ale jest wadliwy i wytwarza nierówność szans – komentują lokatorzy.
Lewica posłucha lokatorów?
Gdy politycy Nowej Lewicy w końcu skontaktowali się z Komitetem Obrony Praw Lokatorów w dniu protestu, ich obietnica uwzględnienia uwag lokatorów spotkała się z gorzkim uśmiechem: „będziemy tego pilnować, będziemy domagać się, żeby projekty dotyczące lokatorów były konsultowane z lokatorami. Nic o nas bez nas”.
– Projekt nie został wysłany do konsultacji organizacji lokatorskich, co było dotychczas przyjętą praktyką – wskazują lokatorzy. - Mamy nadzieję, że uda nam się ucywilizować propozycje, aby były one w interesie lokatorów, a nie lobby deweloperów – komentuje Żaczek.
- Problem nie kończy się na samych obietnicach. Aktywiści z niepokojem wskazują, że w projekcie brakuje kluczowych zabezpieczeń – choćby gwarancji, że dodatkowe środki z podwyżek rzeczywiście trafią na remonty zaniedbanych mieszkań, a nie rozmyją się w gminnych budżetach.
- Najbardziej palący pozostaje jednak brak rozwiązania systemowego. Mimo wielokrotnych apeli projekt wciąż nie uwzględnia postulowanej przez środowiska lokatorskie stopniowalności podwyżek.
- Obecnie wystarczy przekroczyć próg o złotówkę, by czynsz skoczył o kilkaset złotych. To jak kara za pracę, za starania o lepsze życie - mówi Żaczek, wskazując na absurdalność tych zasad.
- W głosach protestujących słychać determinację. - Będziemy ich pilnować dzień po dniu, głos po głosie. Jeśli znów nas oszukają, jeśli znów okaże się, że słowa polityków to tylko zasłona dymna – wrócimy tu w jeszcze większej liczbie. Ulicami Warszawy popłynie fala gniewu tych, którzy mają już dość bycia oszukiwanymi – zapowiada Żaczek.
Napisz komentarz
Komentarze