Reklama

„Aniela” na Netflix. Czy Praga-Południe to naprawdę „patologia i złodzieje”?

Serial „Aniela” na Netflixie przypiął Pradze-Południe łatkę „dzielnicy biedy”, a tamtejszy „Pekin” przedstawił jako epicentrum patologii. Tymczasem mieszkańcy i radni tłumaczą: „To zwykłe osiedle, jak każde inne”. Pytamy radnych dzielnicy, jak naprawdę wygląda życie na Przyczółku Grochowskim.
Serial „Aniela” na Przyczółku Grochowskim
Serial „Aniela” na Przyczółku Grochowskim

Źródło: Adam Jankowski/mat. dystrybutora

„Biedni Prażanie też chcą jeść to, co już od dawna jedzą normalni ludzie” 

Gdy bohaterka serialu „Aniela” (w tej roli Małgorzata Kożuchowska) trafia z „prestiżowego” Mokotowa do „Pekinu” na Przyczółku Grochowskim, kamera pokazuje brudne klatki schodowe, agresywnych sąsiadów i „dresiarzy”.

– Ja p**ę! Ludzie! Czy wy musicie być tacy stereotypowi w tej patologii? – krzyczy Kożuchowska, stojąc na „balonie” galeriowca.

Taki obraz dzielnicy nie dziwi tych, którzy znają Pragę tylko z popkultury. Ale czy serial Netflixa ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością?

– Absolutnie nie. To normalne osiedle, jak każde inne w Warszawie – mówi Marek Borkowski, radny Grochowa z klubu PiS. – Artyści musieli przejaskrawić, żeby zrobić sensację. I nieopatrznie padło na ten budynek.

Wizerunek osiedla pojawiał się już w takich produkcjach jak: „Ślepnąc od świateł”, „Stawiam na Tolka Banana”, „Cześć, Tereska” i wielu innych. Zawsze jednak ukazywano Pragę-Południe, jako dzielnicę ludzi ubogich, łamiących prawo czy też niebezpiecznych. 

Serial "Aniela" / źródło: mat. dystrybutora

„Jaki Pekin, nie pobijesz mnie w rapsach za Chiny”

Przyczółek Grochowski to ikona powojennego modernizmu – zaprojektowany przez Oskara i Zofię Hansenów, miał być "idealnym osiedlem robotniczym". Dziś mieszka tu głównie młode pokolenie: rodziny z dziećmi, specjaliści, przyjezdni. Z uwagi na swoją obszerną kubaturę został nazwany potocznie „Pekinem”.

– Od lat nie ma tu już „dresiarzy biegających między blokami” – przyznaje Adam Jankowski, radny dzielnicy z klubu KO i przewodniczący rady osiedla. – Statystyki policyjne pokazują, że to jedno z bezpieczniejszych miejsc w Warszawie – dodaje.

Przyglądam się policyjnym statystykom i faktycznie - Komisariat Praga-Południe ma dwa razy mniej odnotowanych pobić niż na Woli i Bemowie. Kieszonkowców też jest mniej niż na Ursynowie, Wilanowie i Mokotowie. Gdzie więc pies został pogrzebany?

Problemem pozostaje wizerunek. – To smutne, że kolejny raz Przyczółek służy za tło dla historii o „upadku” – dodaje Jankowski. Zdaniem radnego warto byłoby poprawić „czarny PR” osiedla, a także uporządkować teren i wyremontować to, co się da.

Pawilony w ruinie, ale czy to wina biedy?

Spór o wizerunek osiedla wybuchł na nowo przy okazji serialu, ale całkiem niedawno pisaliśmy na Raporcie Warszawskim o możliwej sprzedaży zdewastowanych pawilonów handlowych przy ul. Ostrzyckiej. Mieszkańcy obawiają się, że trafią w ręce dewelopera.

– Nie mamy środków na remont, ale nie chcemy wyburzenia – tłumaczą przedstawiciele spółdzielni. 

Problemem są rosnące koszty (podatek wzrósł z 122 tys. zł do 728 tys. zł rocznie) i azbest w ścianach.

Czy to dowód na „biedę” dzielnicy? Netflix grosza na swoje produkcje raczej nie szczędzi. 

Tymczasem serial znów utrwala mit o „złej Pradze”. – To łatwy stereotyp. Scenarzyści nie szukają prawdy, tylko idą utartym schematem, który sprawdzał się przy innych produkcjach – podsumowuje Jankowski.

Czy więc Praga-Południe to nadal „strefa zagrożenia”? Spacerując po osiedlu, trudno znaleźć ślady serialowej „patologii”. Za to widać place zabaw, zieleń i ludzi, którzy po prostu żyją – zupełnie jak w każdej innej części miasta. 

A jakie Wy macie doświadczenia? Podzielcie się w ankiecie poniżej artykułu.

 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama