Pożar przy Marywilskiej 44 nadal budzi emocje. Zagrożeniem był nie tylko ogień, który pochłonął większość kompleksu, ale i wszelakie zanieczyszczenia, jakie przedostały się do powietrza, ziemi czy wody.
Z tego powodu służby ratownicze, czy instytucje rządowe informowały m. in. o konieczności pozostania w domach i zamknięciu okien. Niestety system, który mógł pomóc w zapewnieniu bezpieczeństwa mieszkańcom, doznał awarii.
Niefortunna awaria w dniu pożaru
System badania jakości powietrza, będący częścią platformy Iot Warszawa, zawiódł. I chociaż nie został on zaprojektowany z myślą o pożarach, nadal byłby w stanie dostarczać ważnych informacji. Zwłaszcza mieszkańcom dzielnicy Białołęka, która była najbardziej dotknięta konsekwencjami pożogi. Jak dowiedział się Mateusz Senko, radny Dzielnicy Białołęka m.st. Warszawy, który zainteresował nas sprawą, awaria sytemu nie była jednak czymś nowym.
„Minął prawie miesiąc od pożaru, a nie mamy żadnej informacji co do jego faktycznego wpływu na jakość powietrza. W tym momencie są to już dane historyczne, ale cała sytuacja pokazuje jak funkcjonuje ten system” - zaznacza radny Senko.
Jak informuje nas Biuro Ochrony Powietrza i Polityki Klimatycznej, problem z działaniem czujnika pojawił się już 11 maja, ok. godz. 16:40. W dniu pożaru, tj. 12 maja, sprzęt nie działał praktycznie cały dzień. Żaden z mieszkańców nie mógł sprawdzić danych dot. pomiaru jakości powietrza.

Jak przekazuje nam Paweł Malka, naczelnik miejskiego Wydziału Monitoringu Jakości Powietrza i Edukacji, awarii uległ jeden z informatycznych komponentów systemu pomiaru jakości powietrza. Uszkodzenie dotyczyło urządzenia niskokosztowego (low-cost). Sprzęt ten mierzy stężenia pyłów zawieszonych, dwutlenku azotu i ozonu - czyli substancji znajdujących się w powietrzu, których wdychanie może być dla nas niebezpieczne.
W trakcie awarii z urządzeń pomiarowych zbierane były jedynie „dane surowe”, które wymagały ręcznego przetworzenia. To z kolei było poza możliwościami zwykłych mieszkańców.
Co ciekawe, tego typu usterka pojawiła się już wcześniej, bo w grudniu 2023 roku. Niestety jej usunięcie nie uodporniło systemu przed kolejną awarią. Pojawia się więc pytanie, czy czekają nas kolejne tego typu problemy? Zdaniem urzędników był to dotychczas jedyny taki przypadek.
Wiemy jak przywrócić system do działania po takiej awarii. Pracujemy nad tym, żeby takie sytuacje w ogóle się nie zdarzały - czytamy w odpowiedzi udzielonej redakcji.
Pod znakiem zapytanie staje także dalszy rozwój systemu monitorowania zanieczyszczeń powietrza.
Co dalej z systemem monitorowania zanieczyszczeń?
Obecnie system warszawskiego Biura Ochrony Powietrza i Polityki Klimatycznej jest utrzymywany w całości przez miejskich informatyków. Umowa z dostarczycielem usługi, firmą Airly Public sp. z.o.o., została wypowiedziana 28 listopada 2022 roku. Od tamtego czasu miejscy informatycy - którzy obecnie odpowiedzialni są za działanie systemu - zgłaszają jedynie „drobne incydenty”, które „zdarzają się w każdym systemie”.
Podstawowy element systemu pomiarowego, czyli stacje referencyjne, są nadal obsługiwane i serwisowane przez firmę zewnętrzną. Lecz co z rozbudową istniejącej infrastruktury? Czy awaria czujnika może rzucić cień na plany BOPiKP? Urzędnicy zapewniają, że pojedyncza usterka nie definiuje całości planów.
Przygotowywany jest nowy przetarg na obsługę systemu pomiarowego opartego o urządzenia niskokosztowe. Umowa, którą urząd podpisze z wykonawcą przewiduje możliwość rozbudowy systemu.
Napisz komentarz
Komentarze