Reklama

390 km/h na ekspresówce S79 w Warszawie. Nagrał swój „wyczyn” telefonem i wrzucił do sieci

Prawie 400 km/h na liczniku, telefon w ręku i chęć poklasku na Instagramie. Kierowca BMW, ukrywający się pod pseudonimem „Mr. Badass”, przekształcił warszawską S79 w tor wyścigowy. Tymczasem władze od miesięcy obiecują walkę z piratami drogowymi – bez efektów. Czy tragedia to tylko kwestia czasu?
screenshot
screenshot

Źródło: Mr. Badass

Prawie 400 km/h – z taką prędkością BMW przemknęło po drodze ekspresowej S79 (łącznik pomiędzy ul. Marynarską a Południową Obwodnicą Warszawy) w Warszawie. Kierowca, znany w sieci jako Mr. Badass, nie tylko przekroczył dozwoloną prędkość ponad trzykrotnie, ale też nagrywał swój wyczyn telefonem trzymanym w ręce. Film wrzucił na Instagrama, gdzie wybuchła fala oburzenia. W odpowiedzi na krytykę… ukrył profil przed publicznością.

Przypomnijmy, że dwupasmową drogą ekspresową możemy poruszać się maksymalnie 120 km/h. Przekroczenie prędkości powyżej 50 km/h na drodze ekspresowej skutkuje mandatem od 1500 zł do 5 tys. zł (w przypadku recydywy) oraz nałożeniem od 13 do 15 punktów karnych.

Jak przekazuje warszawska policja, zatrzymano już dwóch mężczyzn, w wieku 33 i 38 lat. Można domniemywać, że chodzi o samego Mr. Badassa” oraz osobę, która nagrywała rajd. 

Dodatkowo policjanci zabezpieczyli pojazd marki BMW oraz sprzęt służący do rejestracji i publikacji nagrań ze zdarzenia. Czynności w toku” - przekazała stołeczna KSP.  

24 czerwca na skrzynkę poczty elektronicznej „Stop agresji drogowej”, prowadzonej przez KSP, wpłynęła informacja z linkiem do nagrania przedstawiającego sytuację, w której kierowca osobowego BMW rażąco narusza przepisy ruchu drogowego. Stołeczni policjanci nie dają przyzwolenia na tego typu zachowania, które zagrażają bezpieczeństwu innych uczestników ruchu drogowego. Taka jazda to przejaw skrajnej nieodpowiedzialności” - czytamy w komunikacie na portalu X.

Tymczasem władze od lat obiecują walkę z nielegalnymi wyścigami i piratami drogowymi. Gdzie są fotoradary, które miały wrócić w ręce samorządów?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

„Prędkość śmierci”

Jan Mencwel, radny Miasto Jest Nasze, nie ma wątpliwości: – To jak przykładanie pistoletu do głowy i pociąganie za spust – mówi. 

– Przy tej prędkości to niemal pewna śmierć, nie tylko dla kierowcy, ale i innych użytkowników drogi. Za taki film powinno się odbierać prawo jazdy dożywotnio, ale w Polsce to nierealne - ocenia radny.

Radny przypomina, że od lat walczą z plagą nielegalnych wyścigów, ale brakuje woli politycznej. – Prezydent Trzaskowski i minister Siemoniak obiecywali fotoradary. Gdzie one są? – pyta retorycznie.

Fotoradary pod kontrolą miasta – obietnice bez pokrycia?

We wrześniu 2024 roku Rafał Trzaskowski i Tomasz Siemoniak zapowiadali, że samorządy odzyskają kontrolę nad fotoradarami. Miał to być sposób na walkę z piratami drogowymi. Niedługo minie rok, a nic się nie zmieniło.

– Odcinkowy pomiar prędkości w tunelu pod Południową Obwodnicą działa świetnie. To najbezpieczniejszy odcinek w Polsce. Dlaczego nie rozszerzyć tego na całe miasto?  – przypomina Mencwel.

Tymczasem „Mr. Badass” i jemu podobni wciąż czują się bezkarni. Czy Warszawa musi czekać na kolejny tragiczny w skutkach wypadek, by wreszcie coś się zmieniło?

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama