We wtorek, 1 lipca, minął dokładnie rok, od kiedy decyzją prezydenta Rafała Trzaskowskiego wprowadzono Strefę Czystego Transportu (SCT). Dzisiaj obejmuje ona swoimi granicami aż pięć dzielnic: Śródmieście, Wolę, Ochotę i obie Pragi — acz żadna nie jest objęta SCT w pełni. Z tej okazji organizacje społeczne zaprosiły warszawską straż miejską, odpowiedzialną za kontrolę strefy, do podsumowania roku jej działania.
W SCT „chodzi o zdrowie, nie zakazy”
Jak przekują przedstawiciele Clean Cities Campaign, jednej z organizacji zajmującej się problematyką zanieczyszczeń spalinowych w miastach, STC ma chronić mieszkańców zatłoczonych obszarów, przed groźnymi dla zdrowia skutkami wdychania spalin z najbardziej zanieczyszczających samochodów.
- Nie powinniśmy pozwolić na to, by SCT była demonizowana. Długofalowo, dzięki wdrożeniom kolejnych etapów strefy, tysiące osób uniknie astmy, chorób serca, hospitalizacji, a nawet przedwczesnych zgonów. Warszawa jest dopiero na początku tej drogi, ale nie traćmy z oczu ogromnych korzyści, do których dążymy. Często narzekamy na problemy z dostępem do służby zdrowia, a jednocześnie ignorujemy sprawdzone narzędzia zapobiegania chorobom. SCT to profilaktyka – komentowała Nina Bąk, dyrektorka Clean Cities Campaign w Polsce.
Zdaniem organizacji ruch samochodowy jest głównym źródłem zanieczyszczeń toksycznymi tlenkami azotu (NOx), a także pyłów zawieszonych. Szczególnie groźne dla mieszkańców mają być spaliny z samochodów z silnikami Diesla, które emitują około 10 razy więcej tlenków azotu niż auta benzynowe. Dodatkowo w 2012 roku Światowa Organizacja Zdrowia uznała zanieczyszczenia emitowane przez diesla za rakotwórcze. Najbardziej narażeni na zdrowotne skutki zanieczyszczeń są seniorzy i dzieci.
SCT po roku w praktyce
Zgodnie z przedstawionymi danymi, do tej pory SCT objęła zaledwie ułamek samochodów z i spoza Warszawy. Co więcej, kierowcy okazali się być bardzo „karni” i „zdyscyplinowani”, ponieważ przez 12 miesięcy nie wystawiono ani jednego mandatu.
- Pojazdy niespełniające kryteriów SCT stanowią mniej, niż 0,6 proc. wszystkich aut. Inaczej mówiąc, 1 na 170 samochodów, jakie zaobserwowaliśmy w strefie, nie spełnia wymogów SCT. Ani w 2024 roku, ani w tym nie zarejestrowaliśmy pojazdu niedopuszczonego do wjazdu na teren strefy, który przekroczyłyby dopuszczalny limit 4 dni wjazdu — dodał Bartłomiej Zieliński, zastępca komendanta warszawskiej SM.
SCT nie jest jednak stałym bytem i z roku na rok będzie się nie tylko powiększać, ale obejmie także większy odsetek samochodów. W 2026 roku zakazy zostaną wyraźnie zaostrzone. Niemniej od 1 stycznia przyszłego roku obostrzenia mają dotknąć w sumie ok. 2,5 proc. aut.
Tak przynajmniej będzie stanowić prawo. Inną kwestią jest skuteczność jego egzekwowania. Jak przyznaje dyrektor Bąk, trudno stwierdzić czy do SCT wjeżdżają niedozwolone pojazdy, przypomnijmy maksymalnie 27-letnie benzynówki i 19-letnie diesle.
- Obecnie kontrolę nad SCT sprawuje kilka patroli straży miejskiej, wyposażonych w 4 kamery. To za mało, aby wyłapać pięć razy to samo auto. Do skutecznej egzekucji kar za nieuprawnione wjazdy na teren SCT, konieczna byłaby zmiana legislacyjna — przejście z trybu karnego na administracyjny. Ale do budowania „czarnej listy” pojazdów SCT, nie trzeba czekać na zmianę prawa. Wystarczy wykorzystać 200 kamer monitoringu znajdujących się na skrzyżowaniach i zautomatyzować cały proces - podsumowuje Nina Bąk.

Warto dodać, że Clean Cities od kilku miesięcy zabiega, aby Zarząd Dróg Miejskich wsparł straż miejską. Jednocześnie organizacje kierują swoje prośby do Sejmu o zmianę przepisów, które ich zdaniem umożliwią pełną automatyzację procesu.
Organizacje aktywnie apelują do władz Warszawy, aby poza poszerzaniem samej SCT, ratusz inwestował również w usprawnienie komunikacji miejskiej. Akceptacja społeczna rezygnacji z własnego samochodu ma nastąpić tylko wtedy, gdy mieszkańcy będą mieli niezawodną alternatywę, chociażby w postaci metra czy tramwaju.
Napisz komentarz
Komentarze