Reklama

Ursynów bez metra to powrót do lat 80'. Wyjazd z dzielnicy graniczy z cudem [FELIETON]

Pożar, który miał miejsce pod stacją Racławicka w nocy z poniedziałku na wtorek, ujawnił jeden znaczący problem Ursynowa. Bez metra ta dzielnica staje się zamkniętą wyspą. 150 tys. mieszkańców nie miało jak się wydostać z dzielnicy, bo brakuje tam alternatyw dla kolejki podziemnej. Skłania to do pewnej refleksji – kto zapomniał o Ursynowie i czemu?
Ursynów bez metra to samotna wyspa.
Ursynów bez metra to samotna wyspa.

Autor: Greta Sulik

Źródło: Raport Warszawski

Pod koniec lat 70. i w latach 80. wprowadzali się „tu” jakby za karę. Chociaż osiedle było zaprojektowane przez zespół architekta Marka Budzyńskiego z ogromną pieczołowitością i rozmachem, to przełomowy moment dla Ursynowa miał nadejść dopiero za dwie dekady. W 1983 roku wmurowano kamień węgielny pod inwestycję, która na dobre miała zmienić stolicę za kilkanaście lat. Póki co, trzeba było sobie jakoś radzić.

Do połowy lat 90. osiedle Ursynów, bo wtedy jeszcze nie dzielnica, kojarzyło się z jednym – sypialnią. Wszystko jednak budowało się nie tylko po to, aby nasycić głód mieszkaniowy w stolicy, ale i przygotować przestrzeń pod przyszłą kolej podziemną. Koniec Warszawy, nie było nic – błoto, płyty lotniskowe i biegające między lasem bloków z płyty zające i sarny. Jeden autobus do „stolycy” na krzyż. 

Zanim otworzyli metro, nie czułam, że mieszkam w Warszawie – opowiada mi moja mama.

Stacja Kabaty, widok w stronę lasu. 1995. Fot. W. Huber/ursynow.org.pl

Przełom lat 90. i 00., to czas świetności Ursynowa

31 lat temu Ursynów oddzielił się od Mokotowa i stał się niezależną dzielnicą. Rok później pojawiło się metro, które otworzyło możliwość szybkiego połączenia z placem Politechniki, czyli w zasadzie ze ścisłym centrum Warszawy. Początkowo mieszkańcy dzielnicy korzystali z tego środka transportu bardziej z ciekawości, niż z potrzeby. Z czasem jednak metro stało się codziennością ursynowian. 

Obok metra zaczęły wyrastać coraz nowsze, głównie zamknięte osiedla, pierwszy w Warszawie multipleks sieci Multikino (którego już nie ma), całodobowy hipermarket Tesco (również nie istnieje) i „galerie handlowe” (zapisuję w cudzysłowie, bo w rzeczywistości są zaledwie pasażami handlowymi, ale to nie przedmiot dzisiejszej dyskusji). To tutaj zaczęła się rozwijać kultura hip-hop, a Ursynów stał się kolebką tego co „modne” i „fajne”.

Połączenie z podwarszawskimi miejscowościami oraz centrum stolicy zapewniało nie tylko metro, ale i liczne autobusy.

Pętla Natolin Północny 1991 rok, fot. Andrzej Kubik

Najważniejsza pętla autobusowa mieściła się przy ul. Polaka. To z niej, nim powstało metro, jeździło się z ursynowskiego Natolina do centrum. Stał tam nawet niegdyś prawdziwy samolot firmy LOT, który widzimy na zdjęciach zapożyczonych dzięki uprzejmości portalu ursynow.org.pl (który swoją drogą niesamowicie polecam, redaktor naczelny Maciej Mazur robi naprawdę dobrą robotę i zgromadził tam chyba wszystkie moje wspomnienia z dzieciństwa na obrazach dzielnicy sprzed lat). 

Jeszcze przez długie lata pętla służyła mieszkańcom, a została zlikwidowana niespełna dekadę temu w związku z budową tunelu Południowej Obwodnicy Warszawy. Przeniesiony został tam tymczasowo bazarek „Na Dołku”, z drugiej strony skrzyżowania. Jednak targowisko już dawno przestało być tymczasowe, a przystanek, który jest jedynie śladem po starej pętli, woła o remont. Spod ursynowskiego „dołka” jeździ jedyna funkcjonująca, dzienna linia łączącą Ursynów z centrum - 503, która kończy swój bieg pod stadionem Polonii na ul. Konwiktorskiej. Tę trasę pokonuje teoretycznie w 43 minuty, a w praktyce – zależy, jak bardzo zakorkuje się Dolinka Służewiecka czy ul. Belwederska.

Drugą ważną pętlą była ta przy całodobowym Tesco – kraniec os. Kabaty. Jednak gdy zniknął hipermarket – zniknęła również pętla obsługująca 22! linie autobusowe. Na Kabatach zatrzymuje się teraz zaledwie kilka autobusów i to głównie dla mieszkańców Konstancina-Jeziorny.

Trzecim kluczowym zespołem przystankowym jest Ursynów Północny, tuż obok Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Dziś obsługuje jedynie 3 linie dzienne (jedna porusza się tylko po terenie dzielnicy, druga jedzie na PKP Rakowiec, a trzecia pod cmentarz południowy pod Warszawą) i jedną nocną. 

To, co zostało po pętli Natolin Północny. / źródło: warszawa.fandom.com

Brak alternatyw dla metra. Czy da się wydostać z Ursynowa?

Gdy metro przestaje jeździć ursynowskim odcinkiem linii M1 wszyscy zastanawiają się jak dojechać do pracy w innych częściach miasta. 

We wtorek rano było tylko gorzej. Utrudnienia trwały i trwały. Zwykle awarie rozwiązują się po godzinie, maksymalnie dwóch. Tutaj mijała godzina 6:00, 7:00, 8:00, 9:00, 10:00...

Autobusy zastępcze musiały przyjechać na Ursynów z pętli przy metrze Wilanowska na Mokotowie, bo na Ursynowie infrastruktury pod ich rezerwę nie ma.

Tutaj warto zaznaczyć, że Ursynów jako jedna z nielicznych dzielnic nie ma dostępu do tramwajów, więc i ta opcja odpadała.

Nim autobus „ZA METRO” dojechał z Mokotowa i zatoczył koło po dzielnicy, tłum na przystankach przy stacjach metra w kierunku Młocin zaczął być tak ogromny, że tylko nieliczni mieścili się do pojazdów. Niektórzy czekali nawet ponad godzinę. Inni zamawiali przejazdy przez aplikację, ale i tu czas oczekiwania był niewiele lepszy – mieszkańcy skarżyli się, że „czekają na Ubera już od pół godziny”. Ceny tych przejazdów były zawrotne – nawet kilkukrotnie wyższe, niż zazwyczaj. Wszystkie miejskie rowery rozeszły się jak „ciepłe bułeczki”. Podobnie było z hulajnogami elektrycznymi.

- Gdzie są te linie zastępcze? - od wczesnych godzin porannych pisali mieszkańcy na popularnej, lokalnej grupie „Obywatele Ursynowa". 

Nieliczni zmieścili się do wypchanego autobusu. / fot. Greta Sulik, Raport Warszawski

Gdy szukałam alternatywy dla siebie – zdałam sobie sprawę, że na miejsce pożaru przy stacji Racławicka dojadę jedynie… prywatnym rowerem, bo na transport publiczny nie mam co liczyć

Gdy podczas jednej z komisji Zielonego Ursynowa, na której byłam obecna, mieszkańcy zaczęli pytać o dodatkowe połączenia autobusowe na terenie dzielnicy, odpowiedź Zarządu Transportu Miejskiego była szczera i niestety bolesna - nie ma na Ursynowie miejsca na postój dodatkowych autobusów. Nie, i kropka.

Dziś, gdy metro przestaje działać, mieszkańcy Ursynowa odcięci są od reszty miasta. Nieliczni skorzystają z komunikacji zastępczej, a pozostali? Kto i czemu zapomniał o jednej z najbardziej zaludnionych dzielnic Warszawy? Usynowianie nie chcą dalej czekać na poprawę sytuacji - według najnowszego raportu o stanie miasta Ursynów to druga (po Śródmieściu) dzielnica, z której ucieka coraz więcej mieszkańców - tylko w 2024 roku wyprowadziło się ich ponad tysiąc. 

fot. Greta Sulik, Raport Warszawski

---------

Piszę to już po ukazaniu się artykułu. Jego publikacja była zaplanowana na chwilę przed moim wyjściem z pracy. 

Dziś już odnosiło się wrażenie, że komunikacja została lepiej zabezpieczona. Odblokowały się również ursynowskie stacje metra i można było dotrzeć do stacji Wilanowska, a następnie po przejściu kilkuset metrów na pętli autobusowej od strony al. Wilanowskiej skorzystać z jednego z autobusów zastępczych lub przejść w kierunku ul. Puławskiej i załapać się na tramwaj.

Weszłam do pociągu metra na stacji Ursynów o godz. 6:40, a następnie udałam się na stację Wilanowska i skierowałam się na autobus. Tramwaj zwyczajnie mi nie odpowiadał, gdyż nie pokrywa się on w stosunku 1:1 z linią metra przez trwający remont na ul. Marszałkowskiej.

Udało mi się załapać na autobus i zająć miejsce tuż przy kierowcy. Miałam dzięki temu okazję obserwować to, co widzi. Jechało się całkiem przyjemnie al. Niepodległości... aż do skrzyżowania z ul. Woronicza. Warto tu przypomnieć o trwającym remoncie na al. Niepodległości.

Auta, chcąc wyprzedzić autobus, wpychały się tuż przed jego maskę. Byłam pełna podziwu na zimnej krwi kierowcy, który cicho pomrukiwał tylko pod nosem, co sprytnie zagłuszało radio puszczone w jego kabinie. O 7:47 dotarłam ul. Marszałkowską na przystanek tuż przy samej Rotundzie. Nie musiałam korzystać z informacji, pojechałam według wskazówek opublikowanych na stronie WTP.

Intuicja podpowiadała mi, aby wracać tramwajem na Wilanów i tam przesiąść się w jeden z autobusów - linii 163, 217 lub 319, które zatrzymują się przy stacji Imielin. 

Zdałam się jednak na informatorów WTP, którzy stali na tzw. „patelni” w Centrum. Zapytałam ich o to, jak najszybciej dojadę na Ursynów. Spieszyło mi się.

- Pani pójdzie pod dawną Cepelię, tam jest linia zastępcza do Wilanowskiej. Tak będzie najszybciej - powiedział mi uprzejmie informator.

 Wróciłam więc tak, jak przyjechałam. Przejechanie 10 kilometrów zastępczym transportem publicznym zajęło mi to 1 godz. 10 min - ze stacji Centrum do stacji Ursynów. 

Czy miałam alternatywę? Tramwaj do Wilanowa z Centrum jedzie 40 minut. Po zaledwie 11 minutach w autobusie dotarłabym na Imielin, a po kolejnych 5 minutach na stację Ursynów. Czy byłoby szybciej? Być może przekonam się o tym jutro lub dla świętego spokoju pojadę rowerem. Do chwili publikacji aktualizacji tego artykułu linia M1 nadal pozostaje wyłączona na odcinku od stacji Wilanowska do stacji Świętokrzyska.

Wysiadłam przy os. Domaniewska, aby uniknąć zatoru na skrzyżowaniu z al. Wilanowską.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

bumbum 03.07.2025 14:47
to efekt chaotycznych remontów głównych dróg południowej Warszawy oraz budowy od 4 lat linii tramwajowej a twarzą tego jest Rafcio

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama