ReklamaBanner

Filip Frąckowiak: Miasto przemian. Warszawa stoi przed wielkim wyzwaniem

- W działaniach miasta trudno dostrzec wyjście naprzeciw młodym rodzicom. To oni, aspirujący do klasy średniej, potrzebują największego wsparcia - pisze Filip Frąckowiak, radny m.st. Warszawy i dyrektor Muzeum Zimnej Wojny im. gen. Kuklińskiego, w felietonie dla Raportu Warszawskiego.
widok z drona na Warszawę
Widok z drona na Śródmieście.

Autor: Maciej Gillert / Raport Warszawski

Warszawa, to miasto stojące przed wielkim wyzwaniem. Struktura społeczna i historia a także czynniki zmieniającego się świata, wraz z bieżącą sytuacją polityczną w Polsce, czynią z naszej stolicy miasto przemian. To procesy, które odmieniają je nawet częściej niż raz na dekadę. Dzieje się to codziennie. Także w wymiarze geograficznym, bo miasto to nieprzerwanie się rozrasta. Warszawa musi w sobie skupić wiele cech i być domem oraz miejscem do życia dla wielu. Czy potrafi nam to dać? Jak połączyć rosnący i rozwojowy konsumpcjonizm, w postaci posiadania coraz większej ilości mieszkań, aut i „franczyzowych spożywczaków”, z tradycją Warszawy oraz trendami eko i ideą miasta piętnastominutowego.

Historia

Trwają obchody upamiętniające 80. rocznicę Powstania Warszawskiego. Zniszczenia wynikające z niemieckich działań II wojny światowej sprawiły, że oryginalna tkanka miasta przestała istnieć. Zachowały się nieliczne kamienice a moje ukochane Stare Miasto odtworzono z pietyzmem. Stało się atrakcją turystyczną ale i pewną formą skansenu, w którym miało tętnić życie mieszkańców. 

W 1955 dosłownie zasiedlono je artystami, rzemieślnikami i przodownikami pracy. Duchowni powrócili do odbudowanych kościołów. Natomiast nie powrócił już koloryt charakterystyczny dla czterystuletniej zabudowy, nie powrócili też zamieszkujący Stare i Nowe Miasto Żydzi. Dziś, w trzeciej dekadzie XXI wieku, większość staromiejskich mieszkań pełni funkcję apartamentów na wynajem.

odbudowa Pałacu Saskiego
Odbudowa Pałacu Saskiego / fot. Maciej Gillert, Raport Warszawski

Trwa obecnie proces tzw. odbudowy Pałaców Saskiego i Bruhla. Podjęte zostały decyzje, lecz dyskusja nadal trwa. Czy w nowoczesnej Warszawie jest sens stawiać kopię tego, co zburzyli Niemcy. Wydaje się, że szala przechyla się dziś na stronę zwolenników odbudowy. Lecz dyskusja ta ma szerszy kontekst. Towarzyszy jej inne pytanie. Czy w centralnych dzielnicach miasta budować budynki użyteczności publicznej, przede wszystkim mieszkaniowe, które nawiązują architekturą do przeszłości?

Nie chodzi tu o odejście od zimnej, szklanej, biurowej zabudowy jak drapacze chmur. Nasza stolica może być z nich dumna, gdyż dosłownie przerosły one całą Europę. Rzecz w tym, by powstawało coś charakterystycznego dla architektury warszawskiej, a nie uwspółcześnione klony „dzieci” Le Corbusiera. 

Najogólniej, tym najbardziej charakterystycznym dla dawnej Warszawy stylem jest klasycyzm i eklektyzm z niemałą domieszką przedwojennego modernizmu. (Nie są to oryginalnie polskie style, ale w wielu obiektach pojawiają się elementy historyzmu charakterystycznego dla Polski). Mieszkańcy Warszawy nierzadko deklarują tęsknotę za minioną doskonałością. lecz ogromna ilość fasad jedynie maskuje niepowodzenie następujących po sobie wizji Warszawy po 1989. Być może aż do dziś. 

Widać bowiem wyraźny zwrot. Powstają centra handlowe w dawnych zakładach przemysłowych, powstają budynki jak rotunda na Dynasach, na wzór tej z 1896 roku - miejsca ekspozycji malowidła „Panorama Tatr", czy nowe plomby na Emilii Plater. Jedna z nich wpisała w swój mur tablicę Tchorka poświęconą Powstańcom zainstalowaną tam dekady temu, na resztkach elewacji nieistniejącego już budynku. Brawo dla inwestora oraz konserwatorów zabytków - wojewódzkiego i miejskiego.

Nowe centrum Warszawy

Gdy przyglądam się warszawskim inwestycjom w Warszawie odnoszę wrażenie jakby nasze miasto to był drugi Campus Polska Przyszłości. Głównie podyktowany potrzebami jego uczestników. Bez samochodów, na rowerach, na studiach lub w krótkoterminowej pracy i z bogatym życiem towarzyskim, jak na młodych ludzi przystało. 

Chmielna po remoncie / fot. Marta Gostkiewicz, Raport Warszawski

Gdy mowa w tym kontekście o nowym centrum Warszawy – drugiej po kładce pieszo-rowerowej inwestycji jaka nosi miano rozpoznawalnego śladu po prezydenturze Rafała Trzaskowskiego, to za hasło kluczowe przyjęto sformułowanie: uspokojenie ruchu. 

Jestem sceptyczny, lecz nie zupełnie przeciwny. Być może ta rewolucja, na przestrzeni dekady (bo tyle zajmuje sprawdzenie takich pomysłów w praktyce), okaże się strzałem w dziesiątkę. W rzeczywistości będzie to zamknięcie Śródmieścia dla pojazdów, tak jak ma to miejsce w kwartale między Świętokrzyską a Alejami Jerozolimskimi. Możemy już zobaczyć efekty. Plac Poli Negri (Pięciu Rogów) jest sympatycznym miejscem do spacerów ale czy dogania oczekiwania? 

Czy warte było zamknięcie tunelu pod Marszałkowską, ulic Jasnej i Zgody a także ograniczenia możliwości w poruszaniu się mieszkańców. Ostatecznie nie ma tam nawet komunikacji miejskiej. Co nam zostaje … hulajnogi, rowery i sympatyczny spacer „po sprawunki”. Przyspieszyło to proces wyludniania Śródmieścia, które powoli traci mieszkańców (trzeba było nawet zmniejszyć liczbę radnych dzielnicy), likwidacji infrastruktury jak szpital na Solcu, małych sklepików i punktów usługowych.

Zielona Warszawa

Zazielenienie Warszawy, to trzecia z odciskanych na Warszawie śladów prezydenta. Potrząsam głową, by odegnać wrażenie, że już wcześniej przeżyłem tę scenę, nie chcąc ekscytować się na próżno, tak jak z warszawską zielenią. 

Teren wokół PKiN / fot. Maciej Gillert, Raport Warszawski

Zachęcałem bowiem prezydenta Trzaskowskiego, by Warszawa naprawdę się zazieleniła. By przez dzielnice można było przejść w cieniu koron drzew. Proponowałem na Radzie Warszawy, by na całym Placu Defilad powstał prawdziwy park, jak ten po stronie ulicy Świętokrzyskiej. Ba, pół żartem, postulowałem nawet las im. prezydenta Trzaskowskiego. 

Prezydent postawił jednak na Plac Centralny, który będzie betonem z krzaczkami. Tak, w Warszawie posadzono wiele drzew, ale przede wszystkim są to kępy traw, byliny itp. Statystyki udowodnią, że są nowe drzewa lecz czy miasto się zazieleniło?

Parkowanie

Zostawmy wojny samochodowo-rowerowe na boku. To nie prawda, że Warszawiacy są przeciwni płatnemu parkowaniu. Opłata parkingowa nie jest zła sama w sobie. Miasto zarabia, a chodniki są bardziej uporządkowane. Mieszkańcy są gotowi płacić za parkowanie, lecz chcą mieć gdzie zaparkować. 

Urzędowa regulacja miejsc parkingowych przez tworzenie Strefy Płatnego Parkowania Niestrzeżonego powoduje, że faktyczna liczba miejsc do zaparkowania zmniejszyła się. Jak wynika z planów przedstawionych przez prezydenta, najważniejszym celem płatnej strefy jest tak zwana rotacja. Czyli nie chodzi o to żeby móc parkować jak najdłużej, pozostawić samochód, a następnie przesiąść się do komunikacji miejskiej. 

Celem miasta jest, by parkowanie trwało jak najkrócej. A zatem nie jest to zachęta dla mieszkańców „zostawcie swój samochód pojedźcie autobusem”. To zachęta dla przyjezdnych: weźcie ze sobą samochód, u nas jest duża rotacja więc na pewno znajdziecie miejsce”. W ten sposób SPPN, która miała pomóc mieszkańcom, którzy nie mają miejsc do parkowania pod domem, ponieważ te są zajęte przez innych użytkowników, jeszcze pogorszyła ich sytuację. 

Korek na Marszałkowskiej / fot. Raport Warszawski

Osoby, które przyjeżdżają w celach biznesowych do miasta lub ci mieszkańcy, którzy poruszają się między dzielnicami i mają kilka punktów docelowych, rzadko rezygnują z jazdy samochodem. Prywatny pojazd pozwala im być w tych wszystkich miejscach na czas, w komfortowych warunkach. Pozwala im podróżować z „bagażem”, którego się nie pozbędą, na przykład z małym dzieckiem. Dla nich opłata za parkowanie jeszcze długo nie będzie żadnym ograniczeniem, ponieważ poruszanie się samochodem jest dla nich koniecznością i narzędziem, dzięki któremu mogą zrealizować swoje zadania urzędowe lub zawodowe.

Społeczeństwo

Prezydent przestawił Warszawę na tory, które prowadzą na peron pełen młodych ludzi – bardzo młodych. Wspaniale! Jakże inna jest dla nich oferta niż w mojej młodości. To, że Warszawa tętni życiem dla nich widać także przez fakt, że powstają nawet prywatne akademiki. Są de facto apartamentowcami na wynajem. W ostatnim roku powstały takie co najmniej dwa. 

W działaniach urzędu miasta trudno dostrzec wyjście naprzeciw młodym rodzicom, w wieku 20–40 lat. Choć z perspektywy Warszawy nie widać demograficznego kryzysu, to jednak właśnie takie młode małżeństwa i rodzice, aspirujący do klasy średniej, są tymi, którzy potrzebują największego wsparcia. Oni napędzają gospodarkę Polski i samorządu warszawskiego przez konsumpcję i zapewniają, że ktoś będzie pracował na nasze emerytury.

Nie ulega wątpliwości, że zmiany zachodzące w Warszawie są w ogromnej mierze pozytywne. Widzimy to miasto przemian i wzruszamy się gdy przywołujemy z pamięci jaka była w ostatnich dekadach i gdy najstarsi sięgają wspomnieniami do strasznych lat wojny. Warszawa jest wspólna i otwarta dla nowych mieszkańców nie od dziś. Zawsze taka była.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.